Powoli do bram Titanfall zaczyna dobijać się Frontier's Edge, drugie DLC do gry, czas więc najwyższy rozprawić się z pierwszym zestawem map zatytułowanym Expedition.
Powoli do bram Titanfall zaczyna dobijać się Frontier's Edge, drugie DLC do gry, czas więc najwyższy rozprawić się z pierwszym zestawem map zatytułowanym Expedition.
A więc w skład Expedition, pierwszego z DLC wchodzących w skład przepustki sieciowej, wchodzą trzy poziomy. Fabularnie wszystkie z nich umieszczone zostały po bitwie o Demeter. Międzygwiezdna Kompania Przemysłowa wyruszyła na Kresy, by tam lizać rany po przegranej walce. Zakładają tam nową bazę operacyjną, a podczas jej budowy natrafiają na ruiny z dawnych lat, które zainteresują także i Ruch Oporu. Przeciek, Grzęzawiska i Gry Wojenne to trzy nowe mapy wprowadzane przez DLC i żeby była jasność - mikrododatek nie dodaje nic więcej. Jeżeli liczyliście na nowe tytany, bronie przeciwko tytanom czy karty jednorazowe to niestety możecie się rozczarować, ponieważ tego typu rarytasów w Expedition nie uświadczycie. Nie będzie w nim także nowych trybów rozgrywki, a jednie stare z opcją uruchamiania ich tylko i wyłącznie na nowych mapach.
Grzęzawiska to mapa umiejscowiona - jak sama nazwa wskazuje - w lesie na bagnach, u podstaw bardzo wysokich drzew i wśród sporej ilości wody oraz zielonej roślinności. Ponadto to kolejny poziom w grze w którym obecne są smoki, które na wielu graczach zrobiły pozytywne wrażenie w podstawowej części gry. Wysokie drzewa na Grzęzawisku nie są tylko elementem ozdobnym, wprost przeciwnie można się na nie wspinać, co dodaje do gry sporo dynamiki, a rywalizacja toczy się nie tylko na ziemi, ale także i na wysokościach, przez co trzeba mieć oczy dookoła głowy - no ale w Titanfall nie jest to akurat nowość, ponieważ map, w których rozgrywka toczy się na kilku wysokościach jest tutaj wiele. Mapka pod względem graficznym robi pozytywne wrażenie, jej spora część skąpana jest w leśnej jakby porannej mgle - roślinność zrosła się natomiast z pradawnymi ruinami co tworzy niesamowity klimat i dostarcza wielu atrakcyjnych wizualnie elementów. Dużo tu także przewróconych konarów czy podtopionych kłód, pod którymi można się schować czy przemknąć. Całość przypomina trochę film Avatar i poniekąd wpisuje się w przedstawioną w nim historię. Rozglądając się dookoła miałem czasem wrażenie, że jesteśmy na Pandorze, a za chwilę z konarów drzew wyłonią się żądni krwi Na'vi.Grzęzawiska zaliczyć można do plusów Titanfall: Expedition, czas więc na coś mniej pozytywnego. Przeciek. Mapkę z całego trio zdecydowanie najbrzydszą, najmniejszą i najsłabszą. Piloci poruszają się pomiędzy trzema głównymi budynkami głównie na wyższym poziomie, korzystając podczas przemieszczania się z bilbordów i kładek. Na dole pozostawiono miejsce dla tytanów, ale miejsca tego jest mało - praktycznie nie ma tu gdzie nimi uciekać, brak jest większej przestrzeni znanej z innych map z Titanfall przez co czuć, że tytany trochę się tutaj "kiszą". Także graficznie mapa jest totalnie nieatrakcyjna, powiela motyw przemysłowych okolic z wieloma rurami, kanałami i rdzą - zestaw znany doskonale każdemu, kto grał w podstawowe mapy z Titanfall, nie jest więc ani ładnie ani szczególnie ciekawie. Zabawa przypomina tu trochę Last Titan Standing, kto tego nie lubi z Przecieku zadowolony nie będzie.
No i czas na najlepszy z poziomów, a więc Gry Wojenne - mapa jest o tyle ciekawa, że umiejscowiona została w komputerowym symulatorze walk, w którym żołnierze kompanii mogą ćwiczyć starcia z rebeliantami. Już sam początek zabawy jest inny, bo nie zaczynamy w statku powietrznym, z którego wyskakujemy na ziemie, a po prostu wchodzimy do wojskowej kapsuły i przenosimy się do wirtualnej rzeczywistości. Mapa jest przede wszystkim śliczna i genialnie zaprojektowana - na wielu ścianach czy przedmiotach brakuje tekstur, są to specjalnie zaprojektowane "błędy obrazu", które nadają całości niesamowity klimat przebywania w wirtualnej rzeczywistości. Tam gdzie brakuje tekstur jest wręcz laboratoryjna biel i czystość, pozostałe fragmenty mapy wyglądają już bardziej klasycznie i wypełnione są bardziej tradycyjnymi kolorami, ale także robią świetne wrażenie. Gry Wojenne, jako poziom ćwiczebny, wypełnione są miejscami po których biegać i wspinać mogą się piloci, przez co rozgrywka jest jeszcze bardziej dynamiczna i żywiołowa niż zazwyczaj. Tytany poruszają się natomiast po ulicach fikcyjnego, futurystycznego miasta pochodzącego jakby żywcem z Deus Ex: Bunt Ludzkości. Najlepsza zabawa z wykorzystaniem tej mapy to z cała pewnością tryb przechwytywania flagi, choć jako najlepszy poziom z całego DLC Gry Wojenne naturalnie sprawdzają się w każdej sytuacji.Podsumowując, pierwsze DLC do Titanfall nie wniosło do gry zbyt wiele i nie obfituje w elementy, których oczekiwali gracze, ale dostarcza za to trzech nowych poziomów. Jeden z nich jest świetny, drugi bardzo dobry, trzeci natomiast jedynie "w porządku". Czy warto za nie płacić 29,90 zł? Tak, ale tylko pod warunkiem, że Titanfall jest dla was genialną strzelanką, przy której chętnie spędzicie jeszcze więcej czasu, a do tego przydadzą się nowe mapy. Jeżeli natomiast gra leży u was odłogiem, to DLC raczej nie przykuje Was mocniej niż podstawka. To raczej "więcej tego samego" niż coś nowego i rewolucyjnego. Komu to nie przeszkadza, ten będzie zadowolony.