Roguelike? Nie do końca. Rogue Legacy inspiruje się mocno klasykami z epoki ośmiobitowej, oferując niesamowite rozwiązanie, które pokazuje, że każdy może zostać bohaterem.
Roguelike? Nie do końca. Rogue Legacy inspiruje się mocno klasykami z epoki ośmiobitowej, oferując niesamowite rozwiązanie, które pokazuje, że każdy może zostać bohaterem.
Cellar Door Games mocno inspiruje się w Rogue Legacy produkcjami typu roguelike (stąd też zapewne jej nazwa), w których wszystkie lokacje, przedmioty oraz wrogowie są generowani losowo, a gdy kierowana przez gracza postać zginie, zabawa rozpoczyna się od początku. Bez żadnych punktów kontrolnych, bez możliwości zapisania stanu rozgrywki - jedno życie, jedna szansa. Niegdyś takie produkcje cieszyły się niesamowitą popularnością, a dziś przeżywają drugą młodość za sprawą prężnie rozwijającego się rynku gier niezależnych. Rogue Legacy nie jest jednak typowym przedstawicielem gatunku roguelike, bo kiedy nasz bohater dokona żywota, zastąpi go jego potomek...
To bodaj najbardziej charakterystyczny element Rogue Legacy. Śmierć nie oznacza tu końca gry, ale konieczność zmiany herosa, którym sterujemy. Co ciekawe, poszczególni członkowie naszej rodziny cierpią na rozmaite przypadłości. Mniej lub bardziej uprzykrzające życie, ale jednak - z czasem przejmiemy kontrolę nad postacią cierpiącą na daltonizm, ADHD, a nawet krótkowzroczność. I co ważniejsze, nie otrzymujemy tych informacji wyłącznie na karcie postaci. Mają one ewidentny wpływ na wygląd świata przedstawionego i sposób rozgrywki. Daltonista nie widzi niektórych kolorów, rycerz z ADHD porusza się w szybszym tempie, a protagonista z wadą wzroku widzi znacznie mniej od swoich poprzedników. Wszystko to mocno utrudnia sprawę, a trzeba podkreślić, że gra sama w sobie nie należy do najłatwiejszych.Rogue Legacy zaczyna się od samouczka, w którym zapoznamy się z podstawowymi zasadami sterowania. Dowiemy się, jak skakać na różne wysokości, w jaki sposób korzystać z miecza i właściwie tyle. Potem od razu zostaniemy rzuceni na głęboką wodę. Miniemy kowala, u którego nie możemy nic kupić ze względu na brak funduszy i rozpoczniemy swoją pierwszą wyprawę do zamku z losowo generowanymi lokacjami, do którego wpuści nas tajemniczy osobnik. Zginiemy zapewne w mgnieniu oka, potem drugi raz i kolejny, ale - na szczęście - złoto, które uda nam się zebrać w pośpiechu, będziemy mogli wydać przed kolejną wyprawą. Na początku u rzeczonego kowala, który sprzeda nam lepszy miecz, bardziej wytrzymałą zbroję, etc. Później u kolejnych postaci niezależnych. U nich również nabędziemy kolejne elementy wyposażenia. Złoto jest potrzebne także do rozbudowy zamku, dzięki czemu zyskamy dostęp do nowych możliwości, umiejętności oraz zwiększymy liczbę punktów życia.
Wiele osób twierdzi, że Rogue Legacy to dwuwymiarowe Dark Souls. Coś jest na rzeczy, ponieważ w produkcji stworzonej przez Cellar Door Games śmierć to chleb powszedni. Gra cechuje się naprawdę wysokim poziomem trudności i skierowana jest do doświadczonych odbiorców, którzy mieli do czynienia z grami roguelike wielokrotnie. Autorzy skonstruowali poszczególne etapy tak, by sprawdzić zręczność gracza i szybkość działania. Bez tych umiejętności nie przetrwamy w zamku nawet kilkudziesięciu sekund. Zdarzają się pokoje, w których nie znajdziemy żadnych przeciwników, lecz jedynie skarby, ale zdecydowanie częściej trafimy do pomieszczeń, w których wrogowie będą atakować nas niemalże z każdej strony, zadając spore obrażenia. Trzeba więc do tego przywyknąć, ginąć co rusz, zbierając po trosze złota i sukcesywnie wydawać je na kolejne ulepszenia, by z czasem móc stawić czoła pierwszemu bossowi. A potem kolejnym.System walki nie jest skomplikowany. Do dyspozycji mamy dwa rodzaje skoków (standardowy oraz wysoki), możliwość siekania wrogów mieczem i opcję korzystania z dodatkowych umiejętności. Tylko tyle lub aż tyle. Praktyka pokazuje, że Rogue Legacy nie potrzebuje bardziej rozbudowanego zestawu ataków, bo stawia na prostotę - nie mamy skupiać się na tym, jak ogarnąć wiele zróżnicowanych ciosów, lecz na tym, jak za pomocą dostępnych ruchów, rozprawić się z przeciwnikami i rozwalić pułapki. Gdyby gra była bardziej rozbudowana pod tym względem, zdecydowanie straciłaby swój urok.
Rogue Legacy zachęca mimo wszystko do zabawy. O zniechęceniu nie może być mowy, bowiem po zginięciu możemy wydać zebrane złoto na ulepszenia. Poszczególne lokacje nie należą do największych, a po kilku godzinach zabawy odkrywamy, że zaczynają się powtarzać. Dzięki temu możemy nauczyć się radzić sobie z licznymi przeszkodami i znaleźć sposoby na szybkie pokonywanie wrogów. Gdy uda nam się pokonać pierwszego bardziej wymagającego oponenta, poczujemy ogromną satysfakcję i będziemy mieli ochotę grać dalej. Nawet, jeśli będzie to równoznaczne z ponoszeniem kolejnych porażek. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że mimo wszystko nie dla wszystkich będzie to przyjemność i odłożą ten tytuł w kąt po kilku minutach. Niemniej warto mu dać szansę, bo ma wiele do zaoferowania.Nie chciałbym zdradzać wszystkiego, ale jedno mogę - Rogue Legacy nie jest typowym roguelike od samego początku, a w późniejszej fazie rozgrywki może chwilowo mieć jeszcze mniej wspólnego z tym gatunkiem. Istnieje bowiem specjalny architekt w grze, dzięki któremu możemy zablokować opcję generowania lokacji w trybie losowym. Oznacza to, że kiedy zginiemy, powrócimy do zamku, ale rozkład pomieszczeń nie ulegnie zmianie. W ten sposób można spróbować nauczyć się wszystkiego na pamięć, by szybciej dotrzeć do bossa.
Rogue Legacy nie zestarzeje się szybko, zarówno pod względem opisanej mechaniki zabawy, jak i oprawy graficznej. Gdyby nie wysoka rozdzielczość ekranu i zaawansowane animacje niektórych postaci, można byłoby powiedzieć, że gra świetnie sprawdziłaby się na ośmiobitowych konsolach. Widać w niej jednak umiejętne połączenie nowoczesności z klasyką - twórcy mocno starali się przypomnieć graczom staroszkolne tytuły. Dlatego też podczas rozgrywki zobaczymy zaledwie kilku wrogów na krzyż, różniących się od siebie jedynie detalami. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku naszych bohaterów - są oni bardzo podobni do siebie.Każdy może zostać bohaterem - zdaje się mówić Rogue Legacy, które pozwala wcielić się w rycerzy cierpiących na różne przypadłości. W ten sposób twórcy próbują zachęcić do zabawy współczesnych graczy, którzy mogą obawiać się wysokiego poziomu trudności, jak również weteranów gatunku, oferując im ciekawe podejście do gier typu roguelike. A czy jest w ogóle do czego zachęcać? Jak najbardziej. Mimo iż zabawa początkowo polega jedynie na umieraniu, w końcu wciąga jak bagno, zachęca do kolejnych prób i nie pozwala się oderwać od ekranu na długie godziny. Grzech nie zagrać.