O rozbitkach z samolotowych katastrof mówi się zazwyczaj per "szczęściarze". Główny bohater The Forest wypadek co prawda przeżywa, ale szybko przekonuje się, że miał w całej tej sytuacji niezwykłego pecha.
O rozbitkach z samolotowych katastrof mówi się zazwyczaj per "szczęściarze". Główny bohater The Forest wypadek co prawda przeżywa, ale szybko przekonuje się, że miał w całej tej sytuacji niezwykłego pecha.
Posiadany przez bohatera (całkiem przypadkiem) poradnik surwiwalu podpowiada nam co robić dalej. Miejsce w plecaku szybko się kończy, a pierwszy deszcz przypomina nam o tym, że warto byłoby się ogrzać. Zbieramy więc patyczki, kamienie i liście i zaczynamy stawiać pierwsze budowle - szałas oraz ognisko. Spieszymy się, bo powoli zapada mrok. Wraz ze zwiększoną przez nas aktywnością przyciągamy uwagę rdzennej ludności wyspy. I to jest właśnie ten pech, o którym wspominałem na początku. Tubylcy nie są do nas pozytywnie nastawieni. Zapomnijcie o kordonie powitalnym oraz chlebie i soli dla nowego gościa. Staropolska gościnność nie znajdzie u nich poklasku, zamiast tego zaczną nam się bacznie przyglądać z bezpiecznej odległości. Szybko jednak okaże się, że nie tylko nie są do nas neutralnie nastawieni, co interesuje ich pewna posiadana przez nas rzecz - mięso. To na własnych kościach. Oczywiście możemy bronić się siekierką, ale tubylcy nie są nieśmiertelni. Są to twarde, trudne do ubicia sztuki, szczególnie, że często poruszają się w większych grupach. Są zwinni i szybcy, a ponadto starają się nas okrążyć i często, gdy walczymy z jednym, drugi przypuszcza atak na nasze plecy.
Dokładniejsza eksploracja jaskiń pozwoli odkryć jeszcze jedną ważną rzecz - potwory. Gdyby krwiożercy tubylcy nie byli już sami w sobie wyjątkowo niebezpieczni to jeszcze okazuje się, że to zaledwie pikuś przy monstrach zamieszkujących jaskinie. Serio, chodzą tam tak paskudne i przerażające kreatury, że klimat gry robi się gęstszy niż podczas zabawy w Silent Hill. I to chyba najlepiej świadczy o gatunku reprezentowanym przez tą produkcję, jest to najczystszej postaci surwiwal-horror, w którym twórcy starają się, byśmy czuli się jak najbardziej przerażeni, zaszczuci i walczyli o przeżycie za wszelką cenę.
W dzień zajmujemy się głównie zbieraniem zapasów, tworzeniem przedmiotów oraz budowaniem. Polujemy więc na króliczki i jaszczurki, które następnie opiekamy nad ogniem uważając, aby jedzenie zbytnio się nie zasmażyło, a jaszczurczą skórę wykorzystujemy ponadto jako nasz pancerz. Ogień jest naszym przyjacielem, więc zbieramy kamienie i kijki, by budować paleniska, w które następnie dorzucamy liście - ogień daje nam ciepło, pozwala na usmażenie jedzenia oraz odstrasza dzikich, jest więc niezbędny do przeżycia. Chodząc po lesie zbieramy roślinki i kwiatki, ścinamy także drzewa, których kłody wykorzystujemy przy budowie ogrodzenia czy budowli - nie musimy spać w szałasie, ale stworzenie większej konstrukcji czy ogrodzenie jej palisadą jest zadaniem długotrwałym i męczącym, podczas którego trzeba brać pod uwagę takie czynniki jak energię bohatera, głód, pragnienie, wyziębienie organizmu oraz oczywiście naszych milusińskich sąsiadów.
Wyspa skrywa przed nami wiele ciekawych tajemnic - można na niej odnaleźć kilka jaskiń oraz wiosek, ciała zabitych współpasażerów (jednym z zadań będzie znalezienie wszystkich), drugą część samolotowego wraku oraz jacht kogoś, kto najprawdopodobniej przypłynął na wyspę i znalazł totalnie nie to, czego szukał. Można także zbudować tratwę, a kombinowanie z różnymi elementami udowadnia, że głównym ograniczeniem w tworzeniu jest tylko i wyłącznie nasza wyobraźnia. No może jeszcze nie teraz, ale w pełnej wersji gry z pewnością tak będzie.