Jak najlepiej przedstawić Endless Space? Cóż, można o grze opowiadać, ale czy nie lepiej jest po prostu pokazać, jaka ona jest i jak się w nią gra? I to właśnie zrobimy.
Jak w każdej porządnej kosmicznej turówce z gatunku 4X zabawę zaczniemy od konfiguracji gry dowolnej. Wybierzemy rodzaj galaktycznej mapy, jej wielkość i kształt, ustalimy ilość przeciwników, poziom trudności i mnóstwo innych opcji. Przede wszystkim zaś wybierzemy rasę, którą będziemy sami grali.
W Endless Space mamy do wyboru 10 różnych zdefiniowanych ras, każda ze swoim zestawem cech specjalnych. Niektóre z nich oferują proste modyfikatory i premie lub kary, a niektóre zmieniają całkowicie styl prowadzonej rozgrywki - na przykład Żarłaki pochłaniają powoli skolonizowane planety a sztucznie wytworzeni Automatoni w ogóle nie korzystają z biomasy i konsumują surowce naturalne zajętych planet.
Można także zaprojektować sobie własną rasę wedle uznania, dobierając jej odpowiednio zbilansowany zestaw wad i zalet. My jednak w naszej rozgrywce wybierzemy jedną z przygotowanych frakcji - będą to Sheredyni, zmilitaryzowana nacja żołnierzy, którzy niegdyś służyli imperatorom, ale potem odstąpili od nich i postanowili wykuć własne imperium pośród gwiazd. Sheredyni to taka krzyżówka cesarskich pretorian i sardaukarów z Diuny - na pewno fajnie się będzie nimi grało.
A oto nasz macierzysty system, Othero. Jedna planeta typu ziemskiego, nasza rodzima oraz dwie nieskolonizowane, bo za zimne. Na początek może być, w miarę szybko powinniśmy uzyskać dostęp do technologii pozwalającej zasiedlić te dwa światy.
Choć w Endless Space osobno kolonizujemy poszczególne planety, to system jako taki jest jedną całością - wszystkie przychody i rozchody z jego światów są sumowane a budowane struktury obejmują swoim działaniem jego całość. Nie wszystkie, to prawda, bo każdą z planet można eksploatować na cztery różne sposoby - produkując żywność, stawiając na przemysł, badania naukowe oraz bardzo ważne robienie... pieniędzy.
Planety typu ziemskiego, takie jak nasze Othero I, najlepiej sprawdzają się jako spichlerze, dlatego więc skupimy się tu na rolnictwie. Zmodyfikowane gleby to dopiero pierwszy stopień eksploatacji agrarnej - w miarę rozwoju technologicznego ta specjalizacja będzie się pogłębiać i dawać lepsze efekty. I dobrze, bo im więcej jedzenia, tym więcej ludzi, a im więcej ludzi, tym lepiej.
Oczywiście, najlepiej jest, żeby ci nasi ludzie byli nie tylko liczni, ale także wszędzie, gdzie się da - i dlatego wysyłamy w przestrzeń nasz pierwszy statek kolonizacyjny w kierunku pobliskiego układu z obiecująco żółtym słońcem. W Endless Space floty mogą poruszać się tylko po ustalonych trasach przestrzennych pomiędzy systemami, przynajmniej na początku. Poniżej widać te trasy jako czerwone linie rozchodzące się z naszego macierzystego systemu.
Od jakich badań naukowych zacząć? Oczywiście, od takich, które pozwolą nam pomnożyć naszą populację. Zabierzmy się zatem za opracowywanie technologii, która umożliwi kolonizację Othero III, planety o nieprzyjemnym syberyjskim klimacie. O, tej tutaj.
Badania naukowe w Endless Space rozgałęzione są w czterech kierunkach, jak widać na poniższym obrazku z samouczka.
Choć każde z czterech drzewek poświęcone jest w miarę konkretnym zagadnieniom, ale to nie znaczy, że wszystkie technologie z danej grupy skupione są w jednym z nich. Na przykład nie wszystko co jest związane z wojną znajdziemy w drzewku militarnym - nowe kadłuby okrętów opracujemy w miarę postępów w drzewku kolonizacyjnym, nowe materiały z których tworzyć będziemy moduły broni wymagając badań w ramach nauk stosowanych, a możliwości taktyczne i rozmiar flot zwiększymy tylko zagłębiając się w drzewko handlu i dyplomacji. Ale na razie nas interesuje tylko możliwość kolonizowania planet o klimacie tundry - i tym się zajmiemy właśnie.
Badania ustalone, floty rozesłane, w zasadzie możemy kończyć pierwszą turę... ale jeszcze sprawdzimy, jakich bohaterów nam przydzielili Bogowie Losowej Generacji. W Endless Space bohaterowie mogą nadzorować systemy gwiezdne lub też dowodzić flotami. Każdy z nich ma dwie zdolności specjalne, predyspozycje w tym lub innym kierunku, które determinują jak go możemy rozwijać i jakie cechy nabędzie wraz z kolejnymi zdobywanymi poziomami doświadczenia.
Ten tutaj zawodnik wydaje się być najbardziej obiecujący w początkowej ofercie. Byłby dobrym dowódcą floty, ale na razie takiego nie potrzebujemy. Na szczęście Kuyind Neuil jest także uzdolnionym administratorem, który świetnie sprawdzi się w przyspieszaniu produkcji żywności oraz przemysłowej w jednym z naszych systemów. To znaczy, gdy będzie nas na niego stać. Czyli jeszcze nie teraz.
Kończymy więc turę i sprawdzamy co też odkryły w sąsiednich systemach okręty naszego zwiadu.
O, Wasat! Bardzo przyjemny układ planetarny. Dwa światy nadają się do natychmiastowego zasiedlenia i są całkiem przestronne na dodatek. To świetnie. Co więcej, jeden z nich ma złoża Tytanu-70, ważnego surowca strategicznego służącego do konstrukcji broni. Drugi charakteryzuje się obecnością cyber flory, co też jest bardzo mile widziane, bo uszczęśliwi tamtejszą ludność i zwiększy efektywność badań naukowych.
Nie wszystkie planety mają tego typu anomalie, jak widać. I nie wszystkie anomalie dają pozytywne efekty. Ale w Wasat nam się poszczęściło.
O, a tutaj, w układzie Duyel, mamy przykład złej anomalii - wrogą faunę. Koloniści będą musieli się zmagać z jakimiś kosmicznymi tygryso-świnio-zwierzami, co odbije się negatywnie na ich poczuciu szczęścia. Niedobrze, zwłaszcza zaś dlatego, że Duyel to system położony w strategicznie ważnym punkcie naszego ramienia małej spiralnej galaktyki, jak się okazało po kilku turach eksploracji.
Duyel to nasza brama do centrum galaktyki, połączona z rdzennymi układami tunelem nadprzestrzennym - to ta taka rozmyta linia prowadząca wgłąb skupiska gwiazd. Na razie jeszcze nie mamy odpowiednio wzmocnionych okrętów, które przeżyłyby skok przez taki tunel, więc musimy się skupić na kolonizowaniu pozostałych układów w naszym ramieniu. Nie wszystkie nadają się do natychmiastowego zasiedlenia, ale mimo to są w miarę obiecujące, jak widać poniżej.
Ten mały układ świetnie nada się na stację badawczą, gdy już nauczymy się kolonizować jałowe planety.
System Veni też wygląda ciekawie z tymi wszystkimi anomaliami, choć sporo czasu minie nim uda nam się zasiedlić te pasy asteroidów.
Tury mijają, pieniążków przybywa i w końcu uzbierało się ich wystarczająco wiele by nająć naszego bohatera. Od razu wysyłamy go do zarządzania naszym światem macierzystym - każda wzniesiona tam budowla czy też wyprodukowany statek będą składać się na wzrost jego doświadczenia i awans na kolejne poziomy.
Badania także posuwają się naprzód. Jak się powiedziało "tundra" to trzeba powiedzieć "arktyka", czyż nie? Zwłaszcza, że przez kompaktowe reaktory fuzyjne wiedzie droga do wykorzystania efektu Casimira - czyli skoków przez niestabilne tunele nadprzestrzenne. A to jest nasz najważniejszy cel w tym momencie, bo tylko dzięki nim dostaniemy się do rdzenia galaktyki przed konkurentami.
Możemy już skolonizować Othero III. Jeśli w danym układzie mamy już jedną kolonię, nie musimy wysyłać okrętów by zasiedlić drugą - wystarczy przeprowadzić wewnątrzsystemową migrację, szybszą i tańszą od międzygwiezdnych transportowców.
Nasi dzielni osadnicy stawiają także pierwsze kroki w układzie Wasat, który najprawdopodobniej już wkrótce stanie się najważniejszy w całym naszym imperium. te ikonki i cyferki nad każdą z planet oznaczają, ile żywności, surowców, badań naukowych oraz Pyłu, czyli pieniędzy wytworzy jedna jednostka populacji na danej planecie - a na Wasat I, pierwszym zasiedlonym świecie w tym systemie, możemy mieć do sześciu takich jednostek. Czyli całkiem sporo. Ale osiągnięcie tego pułapu to jeszcze odległa przyszłość.
Mijają kolejne tury i nasi badacze posuwają się do przodu...
... a jaśnie pan Neuil awansuje na kolejne poziomy i zdobywa nowe zdolności specjalne. Ta tutaj zwiększy produkcję przemysłową nadzorowanego przez niego układu. Pysznie.
Powiększa się także powoli nasze imperium - zakładamy kolonię w układzie Asellus na planecie arktycznej, co jest nie lada osiągnięciem, jak widać.
Planety tak zimne nadają się szczególnie do prowadzenia różnego rodzaju badań naukowych, więc nakazujemy naszym dzielnym, zapewne mocno zmarzniętym polarnikom wznieść stacje pomiarowe. Jak się uwiną, to wyślemy im w nagrodę transport czegoś na rozgrzewkę. Elektrycznych kalesonów, na przykład.
A na zasiedlonym w drugiej fali Wasat IV będziemy produkować żywność. Dużo żywności.
I przeniesiemy do systemu Wasat naszego ambitnego, bohaterskiego administratora - układ ten ma większy potencjał rozwojowy niż nasz macierzysty, z jedną tylko planetą typu ziemskiego.
Ha, wrota galaktyki stoją przed nami otworem! Technologia opracowana, floty zmierzają w kierunku Duyel by dokonać skoku do rdzenia.
Trzeba się jednak liczyć z tym, że w rdzeniu natkniemy się, prędzej czy później, na mieszkańców pozostałych trzech galaktycznych ramion. A jak najlepiej przygotować się na takie bliskie spotkania trzeciego stopnia? Cóż, oczywiście opracowując nową technologię jednoznacznej komunikacji dalekiego zasięgu. Niech przemówią za nas nasze rakiety jonowe. To będzie jasna deklaracja naszych szczerych intencji podbicia i zniewolenia wszystkich oraz wszystkiego
I skoczyliśmy. Do Yisel. Cztery trasy prowadzą z niego do innych układów rdzenia galaktyki. I jest jeszcze jeden tunel, prawdopodobnie łączący ten system w ramieniem zamieszkanym przez jakieś inne istoty. Na szczęście my jesteśmy tu pierwsi.
Ale sielanka zostaje przerwana ostrym kontaktem z rzeczywistością. Jak na taki szalenie ważny system Yisel robi zdecydowanie zniechęcające wrażenie. Tylko jedna planeta, do tego pustynna, czyli taka, której jeszcze nie możemy zasiedlać. Pechowo trochę.
Owszem, są tu jakieś artefakty, ale do korzystania z nich nie będziemy jeszcze długo gotowi, bo technologia osłon osobistych leży głęboko i daleko w drzewku badań wojskowych. Cóż, tak czy inaczej, musimy kontrolować Yisel. Bezwarunkowo.
Zwłaszcza, że zaraz obok trafiliśmy na prawdziwą żyłę złota, układ Elma. Dwie planety do kolonizacji na już, dwie w najbliższej przyszłości, gdy opanujemy osadnictwo na pustyniach.
Fakt, Elma IV trochę podmokła jest, ale nic to, bo nie dość, że mamy tu dwie pozytywne anomalie i aż cztery źródła luksusowych wirtualnych artefaktów, to jeszcze...
Ta superanomalia jest w Endless Space czymś w rodzaju cudu świata z Cywilizacji. Nie trzeba jej budować, a przynajmniej tej tutaj nie trzeba, ale wymagane jest skolonizowanie tej konkretnej planety. Już się za to bierzemy.
O, i przyjaźnie nastawieniu tubylcy się trafili. Trzeba pamiętać, by osadników wysyłanych na Elma III wyposażyć dodatkowo w materiały instruktażowe w postaci opowieści o Pocahontas. I w koce, które dobrze inkubują ospę.
Nie jest dobrze. Obcy też mają już technologię tuneli. I pchają się we właśnie odkrytą przez nas przestrzeń. Cóż, witamy, witamy. I żegnamy od razu też. Te światy są nasze. Idźcie sobie. Już! Sio!
Aby podkreślić wagę naszych słów zaczynamy produkcję nowych niszczycieli, które będą niosły nasze przesłanie pokoju w głowicach niedawno opracowanych rakiet jonowych.
Projektowanie nowych klas okrętów w Endless Space jest relatywnie proste. Mamy kadłub i wypełniamy go modułami. Istnieje kilka rodzajów modułów, a w miarę rozwoju badań pojawiają się następne, ale na razie skupimy się na tych najważniejszych - broni i ochronie.
Istnieją trzy rodzaje broni - rakietowa, laserowa i kinetyczna oraz trzy rodzaje odpowiadających im osłon i pancerzy. Wszyscy zaczynają od technologii najprostszych, czyli dział kinetycznych i ciężkich pancerzy, chroniących przed ich pociskami. Pancerze te są w zasadzie bezużyteczne wobec rakiet, więc nasze niszczyciele uzbrajamy w rakiety właśnie - na szczęście mamy Tytan-70 potrzebny do ich produkcji. Do tego dokładamy pancerne warstwy ciężkich izotopów przeciw działom wrogich okrętów, w nadziei, że Obcy jeszcze nie opracowali swoich rakiet tudzież dział energetycznych.
Pierwsze niszczyciele są już wykańczane w stoczniach, więc pora znaleźć admirała dla naszej floty uderzeniowej. Pan Smerov będzie w sam raz.
W międzyczasie nanosimy na nasze mapy resztę galaktycznego centrum. Systemy wyglądają obiecująco, ale wszystkie planety są poza naszymi możliwościami kolonizacyjnymi jeszcze. Na szczęście udało się już zrzucić naszych ludzi na powierzchnię Elma IV, więc ten ważny układ jest na razie bezpieczny - nikt nie ma jeszcze odpowiedniej technologii by przeprowadzać inwazje planetarne na dużą skalę.
I oto nasze okręty zwiadu znalazły kolonię Pielgrzymów. Przepraszamy, że tak wpadliśmy z pustymi rękami, bez bomb i desantów marines. Tubylcy w liczbie dwóch niszczycieli zareagowali dość gwałtownie, niestety, a że nasz zwiad jest słabo uzbrojony, to nakazujemy mu wycofanie się. I to jak najszybsze.
A tak wygląda nasze przyszłe pole walki. Jest się o co bić, jak widać.
Pierwsze niszczyciele już pędzą w stronę Yisel, gdzie urządzimy blokadę systemową. Nikogo nie wpuszczamy, nikogo nie przepuszczamy, dajemy w zęby za krzywe spojrzenie. Taki jest plan.
Na wypadek, gdyby wojna szła dobrze, ale nie aż tak dobrze byśmy byli w stanie wytłuc wrogów do nogi, opracujemy sobie podstawy ksenolingwistyki. Chwilowe zawarcie pokoju może dać nam czas na lepsze przygotowanie się do kolejnego konfliktu.
A tutaj, po drugiej stronie kolejnego tunelu, siedzą nasi odlegli kuzyni z Imperium. Niech nie liczą na to, że pokrewieństwo daje im taryfę ulgową. Zwłaszcza jeśli strzelają do naszych zwiadowców.
A oto nasze imperium w pigułce. Niezbyt imponujące na razie, ale to się zmieni.
Tak jak się spodziewaliśmy, podstępni Pielgrzymi próbują siłą zająć Yisel. Ten system ma kluczowe znaczenie i te szuje o tym wiedzą. Ale skąd wiedzieli, że jest tam na razie tylko jeden nasz niszczyciel? Eh, takie syny... musimy się wycofać, żeby nie ryzykować cennego okrętu. Pozostałe są w drodze, jeszcze tura czy dwie i damy Obcym do wiwatu.
Nasz świeżo upieczony admirał tak udanie się wycofywał, że od razu awansował o dwa poziomy doświadczenia. Wielce zadowalające w perspektywie zbliżającej się decydującej bitwy.
Głowice pyłowe? Brzmi nieźle. Poproszę dwa razy.
Nasze nadciągające posiłki przechwyciły po drodze jakąś krypę Pielgrzymów. Tak jak przewidywaliśmy, korzystają z broni kinetycznej i zwykłych pancerzy. Nasze rakiety podziurawią ich jak sito!
A oto nasza eskadra wracająca by przejąć kontrolę nad Yisel. Cztery niszczyciele klasy Łucznik pod dowództwem admirała Smerova. Przygotować się do kopania tyłków!
Początek naszej pierwszej prawdziwej bitwy, w trybie sterowania manualnego.
W Endless Space nie kierujemy bezpośrednio okrętami a jedynie decydujemy o tym, jaką taktykę zastosują w każdej z trzech decydujących faz bitwy. Każda kolejna faza to wymiana ognia na coraz bliższym dystansie - a im bliżej, tym bardziej skuteczne są działa kinetyczne. Tak się składa, że nasze rakiety są mordercze już od pierwszej fazy starcia. Bardzo fortunne.
Bitwa okazała się bardzo jednostronna - okręty Pielgrzymów były broczącymi tlenem wrakami jeszcze zanim floty podeszły do siebie na średni dystans. Rakiety udowodniły swoją przydatność.
Dobór odpowiedniej broni i ochrony jest szalenie istotny, ale działania w czasie samej bitwy, czyli decyzje o tym, jaką taktykę zastosować w danej fazie bitwy także mają niebagatelne znaczenie. Każda taktyka nie tylko daje określone premie, ale też kontruje inną taktykę - i sama także jest niwelowana przez jeszcze inną. Przypomina to trochę bardziej skomplikowaną rozgrywkę w nożyce, papier, kamień i jeśli celnie odgadniemy zamiar przeciwnika, to możemy pewną porażkę przekuć w... zdecydowanie mniejszą porażkę na przykład...
A tak wygląda galaktyka kilkanaście tur później, po zawarciu pokoju z Pielgrzymami i starciach granicznych z Imperium. Na razie jest spokojnie, ale ci zieloni za bardzo nam się rozpanoszyli i musimy coś zrobić, żeby na gwiezdnych szlakach było więcej naszej własnej czerwieni...
... ale to już nie tutaj, tylko w Endless Space, w które sami zagracie, do czego zresztą gorąco zachęcamy. Gra wkrótce zostanie wydana w reedycji w ramach Stalowej Serii Techlandu.
Weekend z Endless Universe to wspólna akcja promocyjna firm Techland i Gram.pl