Ważna wojna

Zbigniew Trzeciak
2014/09/18 17:00
4
0

11bit studios wypuszcza świetne gry, ale dotychczas interesowała ich głównie rozrywka. Teraz mają do powiedzenia coś ważnego.

Ważna wojna

Słyszeliście kiedyś o Depression Quest? Jest to mała, niezależna gra, która w formie interaktywnej fikcji stara się pokazać, jak to jest każdego dnia borykać się z depresją. Jak to jest radzić sobie z własną chorobą i jednocześnie z prozaicznymi codziennymi rzeczami, takimi jak praca czy kontakty międzyludzkie. Dla osób, którym depresja jest obca, będzie to niesamowite, otwierające przeżycie. Dla wszystkich zainteresowanych grami wideo również.

Depression Quest pokazuje, w swojej minimalistycznej formie, że gry to nie tylko rozrywka pozwalająca uciec w świat atrakcyjnych obrazków czy wyładować się po ciężkim dniu, wychodząc naprzeciw zadaniom stawianym przez poszczególne tytuły. Ta i podobne jej pozycje wyraźnie pokazują, że jest i w tym medium miejsce na poważną dyskusję, na utwory mające odbiorcy wiele do powiedzenia.

Jeśli jako gracz słyszymy "wojna", to do głowy przychodzą nam najczęściej strzelanki militarystyczne, w których będziemy przecinać się przez tabuny wrogów. A jeśli nie nowoczesny teatr działań, to pewnie coś w klimacie SF. A jeśli nie wcielamy się w żołnierza, to pewnie spełniamy swoją fantazję zostania bohaterem, jako członek ruchu oporu. Jako cywil, który znajduje w sobie siłę i umiejętności do rozprawienia się z przeważającym przeciwnikiem?

Mało jest na rynku tytułów, które traktują wojnę jako coś innego niż pretekst do hollywoodzkiej spektakularności czy hobbystycznego oddania się poznawaniu symulacyjnych realiów nowoczesnego uzbrojenia i taktyki. Dlatego właśnie This War of Mine, z polskiego studia 11bit, jest grą zaskakującą. Grą chcącą powiedzieć coś więcej o bezpośrednich ofiarach konfliktów zbrojnych. W związku z tym, w redakcyjnym gronie, wspólnie z Patrykiem Purczyńskim (jego wrażenia przeczytacie tutaj), Kamilem Ostrowskim i Tomaszem Pstrągowskim (którego tekst znajdziecie w tym miejscu), zawzięcie debatowaliśmy o grze.

Zaczęliśmy przyziemnie. 11bit studios to firma z dwiema świetnymi grami na koncie: Anomaly: Warzone Earth oraz Anomaly 2, wyrobioną marką i zapewne budżetem. Trudno odskoczyć dalej od tych dwóch tytułów, które zapewniały masę rozrywki, ale na pewno nie mówiły o wojnie poważnie, niż pokazać los cywilów w okupowanym mieście. Czy to w ogóle będzie miało szansę się sprzedać? Czy to będzie się podobać?

"Trudno powiedzieć, żeby mi się (ta gra) podobała, bo wydaje mi się, że ona z założenia ma się nie podobać. Ma się w nią ciężko i monotonnie grać. I dość ciężko i monotonnie się w nią gra. Ja jednak należę do graczy, którzy potrafią docenić taką rozgrywkę, jeżeli coś za tym stoi".

Oprócz tego komentarza Tomek przywołał jeszcze przykłady Spec Ops: The Line i Papers, Please, gdzie poziom trudności czy zaplanowana przez twórców nuda mają na celu wywołać w graczu określone reakcje, czy wprowadzić go w odpowiedni nastrój. Kamil także zwrócił uwagę na to, że mamy do czynienia z jednym z tych tytułów, w których nierozerwalna jest warstwa tematyczna i mechanika:

"Ciężko jest oceniać This War of Mine w oderwaniu od tematu, bo on jest elementem, który wpływa na to, jak na gracza oddziałuje cała rozgrywka. Jeżeli jednak mam odpowiedzieć to tak, podobało mi się i to bardzo. Znakomity rogal, z prostą mechaniką i ciężkim klimatem".

Gry niezależne wielokrotnie pokazywały, że brak funduszy na ultranowoczesną, ultrarealistyczną grafikę niekoniecznie musi być problemem. Wiele z nich używa bardzo niewielu środków, co pozwala na ciekawe rezultaty.

"Mnie (styl graficzny) przypominał ilustracje utalentowanego dziecka cierpiącego na depresję. Te wszystkie kredkowe mazy i depresyjne kolory. To ma o wiele więcej sensu niż fotorealistyczna grafika, bo o wiele łatwiej jest wpływać na emocje gracza".

GramTV przedstawia:

Z opinią Tomka zgodziliśmy się wszyscy, a Patryk dodał: "Rozmazane tła i ogólny kolorystyczny marazm to coś, co idealnie pasuje do This War of Mine i tematyki poruszanej w grze".

Mamy więc przed sobą bardzo spójne dzieło, które tematyką, mechaniką i stylem graficznym stara się osiągnąć swój cel. Słowami Pawła Miechowskiego z 11bit: "Tak jak "Pianista" mocno i bezkompromisowo opowiada o wojnie w Warszawie za pomocą środków wyrazu typowych dla filmu. Filmy od lat poruszają temat wojny w sposób dosadny i brutalny, pokazując prawdziwe oblicze wojny. Czas na gry".

John Keyser, weteran wojny w Iraku i osoba współpracująca ze studiem przy produkcji, potwierdza tę opinię. W rozmowie z serwisem Polygon przyznaje się do tego, że wydarzenia w This War of Mine potrafiły przywołać obrazy z wojny, co skutkowało koniecznością odstawienia gry na kilka dni. Jednocześnie Keyser podkreśla, że taka gra powinna powstać, szczególnie w realiach, w których o wojnie opowiadają głównie produkcje pokroju Call of Duty.

Jako że This War of Mine jest u podstaw grą o przeżyciu - pod względem zasad mechaniki nie lądując daleko od chociażby Don't Starve - twórcy zdecydowali się nie nakreślać własnej historii, ale pozwolić graczom budować swoje i samemu konstruować swoją narrację. Dzięki temu każdy z nas miał przygotowaną inną opowieść, szczególnie gdy mówiliśmy o tym, jak długo udało nam się przeżyć.

Tomasz: "10 dni. Poszedłem do bazy wojskowej kupić broń. Kupiłem, ale to było dla mnie za mało, więc postanowiłem jeszcze pokraść. Dość szybko mnie złapali i zabili. W niektórych rozgrywkach szło mi naprawdę źle i wtedy, gdy Twój bohater jest ranny, głodny, niewyspany i zdołowany, nocne misje robią się naprawdę trudne (a w niektórych momentach po prostu niewykonalne)".

Kamil: "Mnie trafiło się rozdanie, w którym dostałem do drużyny starą babinkę, której umiejętnością specjalną było "kocha dzieci" i starszego faceta "świetnego w matematyce". Byli praktycznie bezużyteczni. Trochę przeszkadzali, bo podczas każdego rajdu zostawali ranni i musiałem na nich "marnować" bandaże. Nie wiem czy to przypadek, ale złapałem się na tym, że pomyślałem - cholera, o ile łatwiej by było bez tej babci. Z drugiej strony, pewną pomocą byli".

Patryk: "Rozgrywkę zaczynałem z tuzin razy i za każdym w pewnym momencie (czy to był czwarty dzień czy siódmy) powinęła mi się noga (czyt. zabili jednego z moich ludzi), po czym po prostu się poddawałem, bo wiedziałem, że we dwóch nie mam jakichkolwiek szans. Raz tylko spróbowałem ciągnąć to dalej, ale depresja u pozostałych mieszkańców i choroba jednego z nich utwierdziły mnie w przekonaniu, że z tej mąki chleba już nie upiekę".

Kilka dni, kilka zupełnie różnych historii, a przy tym nie złapaliśmy gry na tanich chwytach. Nie ma tu sztucznych tragedii, nie ma rzewnych opisów mających na celu wymuszenie naszego stosunku emocjonalnego do poszczególnych postaci, nie ma moralizowania. "Nie ma fałszu", jak podsumował to Tomasz. "Zginąłeś, kropka, pozostało Ci jeszcze dwóćh mieszkańców, walcz dalej".

Jeszcze jedną dość zauważalną rzeczą jest brak jakichkolwiek opcji ustawień gry. Część z tych absencji na pewno można złożyć na karb wczesnej wersji, z jaką mieliśmy do czynienia, a część z nich wygląda na celowe posunięcie. W końcu nie wsiadamy do mechanicznego kostiumu mającego pomóc nam w wyzwoleniu świata, jasne więc że ustawienie stu różnych opcji (ach, te klatki na sekundę) jest kluczowe. Grając w This War of Mine poczujemy się bardziej jakbyśmy otwierali książkę. Nie interesuje nas czcionka, interesuje nas historia.

Historia, której końca nie znamy. Żadnemu z nas nie udało się zajść dalej niż 10 dni. Często wynikało to z popełnionych przez nas błędów, czasem z technicznych błędów gry, które można wyjaśnić wersją, z którą dane nam było obcować. Nie zmienia to jednak tego, że każdy z nas zastanawiał się, dokąd prowadzi nas codzienna walka o przeżycie w trakcie okupacji. Jak żaden inny survival This War of Mine pokazuje, że wystarczy samo przeżycie. Nie zgromadzenie surowców, nie rozbudowana "baza", właśnie przetrwanie. Słowami Tomasza: "Jeżeli to ma być opowieść o oblężeniu i z czterech mieszkańców domu przeżyje trzech - rannych, w depresji i głodnych - to wciąż jest happy end".

Agencje reklamowe co chwila krzyczą do nas, że kolejny wielki tytuł to "coś czego jeszcze nie było". Zazwyczaj ma to mało wspólnego z prawdą. Tymczasem 11bit studios taką niewypowiedzianą obietnicę zamierza spełnić. Czy będzie to historia o powoli budzącej się sympatii między mieszkańcami ruin, jak w moim przypadku? Czy historia monotonni codziennego przetrwania, jak u Tomasza? Czy też może historia walki z tym, by nie uznać osób starszych za "przeszkadzające", jak u Kamila? This War of Mine zapowiada się na kolejny dowód na to, że gry mogą być doskonałymi narzędziami do opowiadania o poważnych tematach.

Komentarze
4
Usunięty
Usunięty
18/09/2014 23:10

Bardzo czekam na ten tytuł. To co widziałem i czytałem na jego temat pozwala mi oczekiwać bardzo ciekawej gry z całkiem głębokim przesłaniem.Czekam czekam.

Usunięty
Usunięty
18/09/2014 21:16

Z gier tego typu grałem tylko w To The Moon. This War of Mine nie byłem przesadnie zainteresowany, ale tym tekstem zmieniliście niewłaściwy stan rzeczy ;)

Usunięty
Usunięty
18/09/2014 19:51

Chciałbym w to zagrać. Tak samo, jak w Zaginięcie E . Cartera




Trwa Wczytywanie