Odcięta zamaszystym ciosem topora noga małego gnoma została w miejscu, gdzie go dopadliśmy. On sam próbował się jeszcze odczołgać w stronę skrzynek ze skarbami, ale wykrwawił się prawie momentalnie. Chłopaki się pośmiali, jak to proste orki, ja jednak zachowałem enigmatyczny, chłodny spokój, który powinien cechować każdego szanującego się czarnoksiężnika i władcę zła. Generalnie nic specjalnego, te gnomy. Ani wielkich skarbów nie trzymają, jak na przykład krasnoludy, ani też nie są jakoś szczególnie zorganizowane i mściwe, jak ludzie z wiosek. I dlatego są dobre do wymordowania na początek, dla rozgrzewki. Jakoś trzeba przecież zająć nasze orki, ogry i wilkołaki, a napadanie w nocy na śpiących wieśniaków i wyżynanie ich, ich żon, dzieci oraz krów, koni, kóz i świń, choć jeszcze łatwiejsze niż wycinanie w pień małych osad gnomów, wiąże się ze sporym ryzykiem reperkusji, czyli wojskowej wyprawy odwetowej. A na tę możemy jeszcze nie być gotowi. Dlatego rozczłonkowanie gnomów to najlepsza rozbiegówka dla naszej czarnoksięskiej, czarnomagicznej, krwawej i z gruntu złej imprezy.
Dungeon Keeper jak Dwarf Fortress i to prosto z Polski