Wake me when you need me.
Wake me when you need me.
Gdy Microsoft po raz pierwszy zapowiedział wydanie odświeżonej serii Halo, automatycznie zanuciłem pod nosem fragment piosenki Lady Pank - "Zostawcie Titanica". Moje uwielbienie dla całego uniwersum jest gdzieś między religią a kultem jednostki, dlatego bardzo sceptycznie podchodzę do ponownego wydawania tych gier. Głównie z obawy, że ktoś coś może popsuć. Wystarczyło jednak niecałe 10 minut bym całkowicie zatracił się w uniwersum i po raz n-ty przeżywał kapitalną kosmiczną operę stworzoną przez Bungie i 343 industries.
Halo: The Master Chief Collection to paczka czterech gier z Johnem 117 - Master Chiefem w roli głównej. Pomimo, że do kolekcji nie załapały się Halo 3: ODST, Halo Reach i Halo Wars nadal mamy do czynienia z najbardziej dopakowana kolekcją HD, jaka kiedykolwiek została wydana. Waląc prosto z mostu - jest to najlepszy prezent świąteczny dla każdego przyszłego czy obecnego posiadacza Xboksa One. Za niecałe 230 złotych dostajemy dostęp do wydanej na Xboksie 360 odświeżonej kampani Halo: Combat Evolved Anniversary, a także Halo 3, Halo 4 i wisienki na torcie, czyli odświeżonej drugiej odsłony serii.
Pod kątem graficznym jest dobrze. Wszystkie gry śmigają w 1080p i stałych 60 klatkach na sekundę. Halo 3 i Halo 4 zostały poprawione jedynie kosmetycznie przez zmianę oświetlenia. W przypadku pierwszego Halo mamy do czynienia z edycją Anniversary z 2011, w której znalazła się możliwość dowolnego przełączania się między oryginalną a odświeżoną grafiką za pomocą jednego przycisku. W opcjach można było również ustawić odświeżoną lub oryginalną oprawę dźwiękową. Z Halo 2, 343 industries poszło o krok dalej, bo przełączanie między odświeżoną a starą grafiką automatycznie zmienia także muzykę. Jest to kapitalny patent, który pozwala docenić nie tylko jak to drzewiej było, ale także pokaże trud sztabu ludzi pracujących by te klasyki dostosować do dzisiejszych standardów.
To jednak nie koniec niespodzianek które kryją się w skromnej paczuszce kolekcji szefa kuchni. Znane i lubiane kalifornijskie studio Blur jest autorem prawie godziny scenek przerywnikowych w Halo 2. Gdy zobaczyłem jak według Blur wygląda Gravemind to zbierałem szczękę z podłogi. Ogólnie animacja, mimika postaci, wyrażanie emocji bije na głowę wszystko co do tej pory widziałem. Nie do końca wprawdzie podobał mi się aktor odtwarzający rolę Johnsona, głównie za sprawą tego, że w moim przekonaniu ten bohater powinien wyglądać starzej, ale to wyłącznie kwestia gustu. Najważniejszym pozostaje fakt, że Johnson nadal jest jedną z najlepiej wykreowanych postaci w Halo. To świetny dowódca i niezły jajcarz, co doskonale udało się odzwierciedlić na ekranie.
Wracając do zachwytów nad kolekcją, to szczękę z podłogi zbierałem ponownie, gdy starałem się ogarnąć ile dodatkowej zawartości 343 industries dodało do kolekcji. Mamy nowe terminale, serial Halo: Nightfall, dodatkowe awatary, emblematy, czy betę Halo 5: Guardians, które rozpocznie się 29 grudnia. Dodatkowo prolog i epilog Halo 2 mają służyć za wstęp do następnej części przygód Master Chiefa. Jeżeli więc nie marnowaliście poprzednich lat i na bieżąco śledziliście co działo się w ogromnym uniwersum Halo, to możecie być spokojni. Kolekcja nie jest wyłącznie pomnikiem naszego kosmicznego herosa. To wprowadzenie do dalszego rozwoju serii.
Z drugiej strony, ta kolekcja jest również dla was, jeżeli do tej pory nie mieliście kontaktu z Halo. Stanowi idealną okazją by nadrobić zaległości i w końcu zapoznać się z uniwersum. Całkiem możliwe, że nakręci was na kupno książek i komiksów.
Należy pamiętać, że w zestawie znalazły się gry, które ukazywały się na przestrzeni lat. Pierwszą i ostatnią odsłonę dzieli aż jedenaście lat. Jedną sprawą jest odświeżenie grafiki i dostosowanie jej do dzisiejszych standardów, a drugą są zmiany w rozgrywce. Przez ostatnie dziesięć lat strzelaniny przeszły olbrzymią metamorfozę i zdecydowana większość gier nie wytrzymała takiej próby czasu. Z Halo jest na szczęście inaczej. Nie ma znaczenia czy odpalimy Combat Evolved czy Halo 4, bo rdzeń rozgrywki pozostał bez zmian. Jasne, w drugiej części dochodzi możliwość strzelania z dwóch broni naraz, w Halo 3 dostajemy ekwipunek, a w "czwórce" nowych przeciwników i nowe bronie, ale to tylko zmiany kosmetyczne. Najważniejsze pozostaje strategiczne podejście do każdej areny, dobranie odpowiedniego arsenału i szybka eliminacja przeciwników. Dodatkowo im wyższy poziom trudności tym bardziej trzeba kombinować, a sama gra wprost zmusza nas do szukania nowych rozwiązań.
Pomimo ukończenia każdej części co najmniej pięć razy nadal potrafię zachwycić się nieprzewidywalnością zachowania przeciwników i odkrywaniem nowego arsenału, o którego istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia. Dodatkowo dochodzą czaszki, czyli modyfikatory rozgrywki, których zadaniem jest w głównej mierze utrudnić życie graczom, a także playlisty kampanii. Każda gra ma zorganizowane playlisty, skupiające się wokół określonego zadania. Na przykład kampania LASO to przechodzenie gry na poziomie trudności Legendary z włączonymi czaszkami, a kampania Boss Fights skupia się wyłącznie na pojedynkach z bossami. Wnosi to powiew świeżości do kampanii dla pojedynczego gracza.
Nie zapominajmy o trybie kooperacji. Halo i Halo 2 wspierają tryb kooperacyjny dla dwóch osób, w Halo 3 i Halo 4 ta liczba została zwiększona do czterech graczy. Uruchomienie gry z włączonymi czaszkami ze znajomym gwarantuje zupełnie nowe doświadczenia. Sztuczna inteligencja przeciwników zachowuje się inaczej, no i w końcu nie musimy polegać na średniej SI naszych żołnierzy, którzy wyjątkowo nieudolnie kierują pojazdem czy operują działkiem. Tryb kooperacji działa na zasadzie p2p, więc jeżeli zaczniecie grać i coś wam zacznie lagować, będzie to winą waszego dostawcy internetowego.
Gdy wychodziło Halo: Combat Evolved Anniversary wielu graczy oczekiwało powrotu oryginalnego trybu online z pierwszej części. Skończyło się jedynie na zestawie map działającym na silniku Halo: Reach. W przypadku Master Chief Collection, 343 industries spełnia marzenie setek tysięcy graczy, którzy 10 lat temu dźwigali ciężkie telewizory CRT do kolegów, by pograć w Halo w multi.
Dostajemy oryginalny tryb online każdej części gry. Po raz pierwszy gracze mają okazję zanurzyć się w niezmienionym tryb online pierwszego Halo wraz z jego wszystkimi glitchami - na Xbox Live. Liczba map do trybu online wynosi ponad 100! 343 industries poza standardowymi mapami dodało także te znane z dodatków oraz te, które były dostępne na wyłączność dla komputerów osobistych. Jakby tego było mało, udostępniony został sławny edytor plansz, czyli Forge, gdzie można skonstruować swoją własną planszę. Działa on w niezmienionej formie w wersji Halo 3 i Halo 4, ale także w ograniczonej formie w Halo 2. Najciekawszą odsłoną trybu online jest jednak sześć odświeżonych map z Halo 2 - prezentują się wprost kapitalnie i wprowadzają powiew świeżości za sprawą fajnych patentów. Na przykład na Bloodline gracz może posłać ładunek EMP, a w Shrine można uruchomić zasłonę wodną.
Miałem okazję pograć w tryb multi, w custom games czyli w prywatnym lobby i mogę śmiało potwierdzić, że wszystko działa tak jak należy. Jest płynnie, nie ma lagów i przede wszystkim rozgrywka z każdej poszczególnej części jest niezmieniona. Każda ma swój urok, swoje plusy i minusy. Koniec końców 343 industries wydaje zbiór moim zdaniem najlepszego multiplayera, jaki kiedykolwiek został stworzony. Mówimy w końcu o Halo - serii, która zawojowała MLG na długie lata.
Wszystko zależy teraz od trybu matchmaking, który. nie działa pomimo premiery gry. Znalezienie gry wymaga nie tylko olbrzymiej dozy cierpliwości, ale także szczęścia. 20GB łatki, które 343 industries wydawało przed premierą wprost wskazuje, że nie wszystko było zapięte na ostatni guzik. Mam nadzieję, że owe problemy uda się szybko naprawić, bo Halo bez działającego trybu matchmaking skazuje nas na granie wyłącznie w custom games.
Istotnym faktem jest też to, że 343 industries zapowiada spore wsparcie dla tytułu nawet po jego premierze, co jest czymś raczej niespotykanym, jeżeli chodzi o kolekcje HD czy remastery. Dodatkowo nie można zapominać o trybie Spartan Ops z Halo 4, który zostanie dodany w grudniu.
Halo: The Master Chief Collection to świetny pakiet. Stanowi idealny miks jednych z najlepszych gier, jakie ukazały się na konsolach w ciągu ostatnich 13 lat (wysokie średnie ocen mówią same za siebie). Jest to jedna z tych kolekcji, które chciałbym śmiało polecić do kupienia w ciemno. Jasne jest, że połowa waszych znajomych na Xbox Live będzie grała właśnie w tę grę. Jest to idealny zestaw dla weteranów Halo, ale także dla nowych posiadaczy konsol, którzy dostają idealną szansę zapoznania się z tym fenomenem. Wprost nie można wyobrazić sobie lepszego zainwestowania pieniędzy. Ta kolekcja to materiał do grania na długie lata. Skoro gry nie zestarzały się tak bardzo przez ostatnie 13 lat, to śmiało można założyć, że wytrzymają kolejne.
Ogromnym problemem jest niedziałający tryb matchmaking, który skutecznie utrudnia rozkoszowanie się w pełni multiplayerem online. Chciałem grze wystawić aż dychę, bo na to zasługiwała, ale po prostu nie mogę, bo nie wszystko ze strony dewelopera zostało przygotowane na czas. Stąd też jeśli interesuje was przede wszystkim multi, możecie na razie wstrzymać się z zakupem do czasu aż zaczną pojawiać się informacje od dewelopera, że wszystko już śmiga. Reszcie polecam zaopatrzyć się bez zastanowienia.