Simsom wyjętym z pudełka prawie trzy miesiące temu czegoś brakowało, a największym wrogiem czwartej części okazała się pełna dodatków poprzedniczka.
Simsom wyjętym z pudełka prawie trzy miesiące temu czegoś brakowało, a największym wrogiem czwartej części okazała się pełna dodatków poprzedniczka.
W ogóle nie zdziwiło mnie to, że mój powrót do The Sims 4 zakończył się przyłapaniem wirtualnego alter ego na siedzeniu na kanapie i gapieniu się w telewizor, podczas gdy w zlewie piętrzyły się naczynia, a na komputerze mnożyły się nieprzeczytane maile. W końcu moje ówczesne podejście do tworzenia Sima opierało się na jak najwierniejszym oddaniu rzeczywistości, a cecha leniwy, nie wiedzieć czemu, okazała się tą dominującą.
Chwila odpoczynku od nowej części jednej z najbardziej rozpoznawalnych marek w historii gier, pozwala wrócić do niej z nowo naładowanymi akumulatorami entuzjazmu. W końcu jest wiele rzeczy, które mogą się podobać. Znów utknąłem na długie godziny w matni tworzenia postaci, eksperymentując z możliwościami świetnego narzędzia tworzenia ludzików. Potem spędziłem zdecydowanie za dużo czasu na projektowaniu mojego casa de Sim. Na koniec poszedłem wykąpać się w basenie. Zaraz, gdzie?
Jednym z głównych zarzutów (zresztą również moich, w naszej recenzji) było to, jak bardzo nowe Simsy zostały okrojone z treści. Moloch i zasobożerca jakim pod koniec swojej kadencji była trzecia część, została zastąpiona dużo szybszą, trochę ładniejszą i sporo mniejszą odmłodzoną wersją. Jasne, niektóre rozwiązania są ciekawe, gra działa znakomicie, ale przyzwyczajeni do bliskich nieograniczonym możliwościom trudno było się nie zawieść.
Lista zmian to niesamowicie długa, jak na te krótkie klika miesięcy, lista. Każda łatka niosła za sobą wiele nowego. Począwszy od czysto technicznych usprawnień działania gry, przez łatanie ewidentnych i tych mniej widocznych błędów, aż po wprowadzanie nowości i dodatkowych elementów. Od usunięcia błędu 102, aż po wprowadzenie elementu ozdobnego Gnom Jeździec.
Dyskusja na temat tego jak produkt wyglądał w dniu premiery, a jak powinien wtedy wyglądać, trzy miesiące później zmienia się w dyskusję o wsparciu. Oczywiście można, a nawet trzeba, psioczyć na to, że produkt za sporą ilość gotówki był nie w pełni satysfakcjonujący. Trzeba natomiast docenić to, że twórcy nie umyli rąk tuż po wydaniu tytułu. Fakt sporych darmowych aktualizacji akurat w przypadku tej serii i jej nieskończonej ilości płatnych dodatków, nie jest wcale taki oczywisty.
Takim sposobem, już w pięknym listopadzie tego roku, możemy zbudować sobie basen i spędzać przyjemnie czas chlupiąc się samemu lub ze znajomymi. W świecie Simów pogoda jak na razie zawsze dopisuje, więc kąpiele są mile widziane. Narzędzie do tworzenia przydomowych akwenów wodnych jest równie intuicyjne co cała reszta budowlanki w The Sims 4, więc stawianie kwadratowych czy trójkątnych konstrukcji z dodatkami, jest prościutkie.
Baseny wiążą się oczywiście z kilkoma simowymi tradycjami, z których noszenie szerokiej gamy kostiumów kąpielowych jest tylko małym wycinkiem. Twórcy zdają sobie sprawę z... "twórczej" natury graczy, którzy zawsze są ciekawi, co stanie się, gdy zamkniemy sima w pokoju bez drzwi lub zabierzemy mu drabinkę, kiedy bardzo chce wyjść z wody. Wszystko jednak utrzymane jest w żartobliwym duchu, a twórcy zablokowali opcję co bardziej drastycznych eksperymentów.
Jeżeli coś nam się zdecydowanie nie powiedzie, to nasz podopieczny zmieni się w ducha, ale zamiast rezydować w zaświatach pozostanie na ziemi, Zresztą przy odrobinie chęci można z niego zrobić pełnoprawnego członka naszej rodziny, który przy kolacji będzie rzucał dowcipami, a wieczorem obejrzy z nami mecz. Warto jednak uważać, bo mój sim był singlem, pokłócił się z kuchenką, przegrał walkę z pożarem i... koniec gry, bo duchy automatycznie pozostają poza kontrolą gracza, więc kontynuacja rozgrywki będzie możliwa tylko w przypadku co najmniej dwuosobowej rodziny.
Duchy, w zależności od sposobu przejścia na "tamten" świat, zupełnie inaczej się zachowują. Figlarz, który nie poradził sobie z gniazdkiem elektrycznym będzie rozładowywał napięcie nie tylko wśród skrępowanych gości, a post-pożarowy Casper w chwilach złości potrafi zamienić się w czarodziejkę z serii Diablo nie szczędząc kuli ognia.
Dwie duże nowości wystawiane są oczywiście na afisz, ale konsekwentnie pojawiają się tez coraz to nowe dodatki w postaci ubrań czy przedmiotów codziennego użytku. Jest to o tyle miel widziane, że rozszerza paletę dostępnych rozwiązań architektonicznych, pozwalając na kreowanie ciekawszych i bardziej zróżnicowanych domostw.
Konsekwencją tego jest mnóstwo absolutne uroczych i świetnie wykonanych pomysłów w Galerii. Twórcy udostępnili wewnątrz gry opcję dzielenia się swoimi projektami z innymi. Mogą to być całe rodziny, domy lub też pojedyncze pomieszczenia. Lista jest niesamowicie długa - menu podpowiedziało mi, że w tej chwili przesłano już ponad 3 miliony obiektów. Jeśli połączymy to z bardzo łatwymi rozwiązaniami pozwalającymi dorzucać nowe elementy do naszej gry, to w bardzo łatwy sposób możemy urozmaicić i okolicę, i grono znajomych.
Odniosłem też wrażenie, że równowaga poszczególnych elementów została poprawiona. Posiłkując się przy tym notkami o zmianach zaimplementowanych w kolejnych łatkach, widać że gra stała się trudniejsza. Pieniędzy jest mniej, naprawa czy udoskonalanie przedmiotów w domu trwa dłużej, a osiąganie kolejnych poziomów umiejętności to teraz stanowczo więcej pracy. Z mojej perspektywy to dobry kierunek, bo sprawia, że The Sims 4 staje się wymagające, a aspiracje i marzenia naszych podopiecznych są teraz sporym wyzwaniem.
Nieustające reperowanie gry wiąże się też z konsekwentną eliminacją dziwnych, nienaturalnych albo po prostu mocno zastanawiających zachowań. We współpracy z fanami, którzy zgłaszają wiele uwag, powoli usuwane są problemy związane z dziećmi - adoptowanymi oraz tymi będącymi następstwem staromodnego bara-bara. Usprawniane są także interakcje pomiędzy simami, tak aby korzyści z nich płynące czy nastroje z nimi związane były jak najbardziej dopracowane.
Powrót do krainy simów dalej ma w sobie pewien posmak ograniczeń. Szczególnie jeśli chodzi o rozmiar miasteczka, w którym przychodzi nam egzystować. Choć do wyboru jest całkiem sporo atrakcji, to po kilku godzinach gry staję się one dość powtarzalne. Z pewnością przydałyby się kolejne terytoria, do których możemy wysłać naszego ludzika, ale prawdopodobnie będą one częścią dodatków płatnych. Trudno się spodziewać, żeby EA zabiło model sprzedaży, który dotychczas był kurą znoszącą złote jaja.
Mimo tego ponowne spotkanie z The Sims 4 było zaskakująco udane. Kiedy nie przyglądam się wszystkiemu absolutnie krytycznym okiem, a raczej daję się ponieść zabawie, ten tytuł jest dużo przyjemniejszy. Nieważne czy klikałem w klawisze walcząc o miano najlepszego pisarza świat, robiłem głupie miny do znajomych czy wskakiwałem jak szalony do basenu, wszystko było dobrą, relaksującą rozrywką. Jak za starszych, dobrych czasów.