Czy chłodne przyjęcie Assassin's Creed Rogue i Unity pociągnie za sobą zmiany w serii oraz w polityce Ubisoftu?
Czy chłodne przyjęcie Assassin's Creed Rogue i Unity pociągnie za sobą zmiany w serii oraz w polityce Ubisoftu?
Negatywne opinie względem Unity były spowodowane przede wszystkim niezliczoną liczbą błędów i niedopracowań - od problemów z kolizjami, przez znikające tekstury i modele postaci zmieniające się w istoty z najgorszych koszmarów, aż po zabugowany i często wręcz zupełnie niedziałający tryb multiplayer. Rogue z kolei zmaga się z innymi problemami - tej grze zarzuca się przede wszystkim wtórność względem ubiegłorocznego Assassin's Creed IV, gdyż "piracki" trzon rozgrywki został z tamtej gry bezpośrednio skopiowany, a nowy obszar działań (ze skąpanych w słońcu Karaibów akcję przeniesiono na zdecydowanie chłodniejsze okolice Nowego Jorku) i osadzenie templariusza w roli głównej nie są wystarczającymi zmianami.
Co gorsza, nowe części Assassin's Creed nie są jedynymi problematycznymi premierami dla Ubisoftu w tym roku. W maju ukazało się opóźnione Watch Dogs. Trudno zapomnieć o kontrowersjach związanych z rozstrzałem między grafiką ze zwiastunów a tą z samej gry. Ponadto, tak jak tę produkcję trudno nazwać nieudaną, to jednak w dużym stopniu rozczarowała ona zarówno krytyków, jak i samych graczy, między innymi ze względu na mdłą fabułę czy zwyczajnie niewykorzystany potencjał drzemiący w rozgrywce. Przedpremierowy hype pozwolił uzyskać bardzo wysoką sprzedaż - Watch Dogs stało się najlepiej sprzedającą się nową marką w historii - jednak reputacja Ubisoftu została już wtedy nadszarpnięta. Problemy z Assassin's Creed na pewno nie poprawią tej sytuacji.
Ubisoft jest świadom istnienia problemu - w tym momencie już podejmuje działania mające na celu udobruchanie graczy, oferując dla wszystkich możliwość bezpłatnego pobrania dodatku Dead Kings, a dla posiadaczy przepustki sezonowej bezpłatną grę z katalogu firmy. Jest to jednak jedynie działanie doraźne. Jakich dalszych zmian możemy się spodziewać?
Niełatwe korporacyjne decyzje
Wskazówek co do kolejnych poczynań firmy możemy doszukiwać się w działaniach konkurencji. W pewnym stopniu z podobnymi problemami zmagało się w ostatnim czasie EA. Battlefield 4 w oczach wielu graczy przez długi czas po premierze był postrzegany jako płatna beta, a użytkownicy zmagali się z ogromną liczbą bugów, błędów i glitchy. Podobnie jak w wypadku Ubisoftu, jednym z pierwszych działań EA było wynagrodzenie graczom trudności poprzez dodatkową zawartość cyfrową, m.in. premie do zdobywanych puntków doświadczenia czy dodatkowe kamuflaże.
Potem jednak przyszła dużo większa zmiana - premiera kolejnej część serii, Battlefield Hardline, po niezbyt udanej becie została przełożona z jesieni tego roku na marzec 2015. Kilkumiesięczne opóźnienie może nie wydawać się aż tak znaczącą decyzją, świadczy jednak o ważnym zwrocie w strategii firmy. Taka data premiery poważnie zaburza standardowy coroczny cykl wydawniczy, zgodnie z którym największe produkcje trafiają do sprzedaży w okresie przedświątecznym. Przesuwając ten termin EA pokazuje, że tym razem już nie dział marketingu, a jakość produkcji ma decydujące znaczenie. Podobną sytuację można było zaobserwować rok wcześniej, przy okazji SimCity. Wśród wielu problemów trapiących tę grę była między innymi konieczność utrzymywania ciągłego podłączenia do Internetu, co nie miało praktycznie żadnego uzasadnienia w rozgrywce. EA również w tym wypadku posłuchało graczy i w jednej z łatek do gry to obostrzenie zostało wyeliminowane.
Ubisoft, podobnie jak EA, również zdawał się do tej pory kierować przede wszystkim decyzjami marketingowymi, a nie jakością produkcji. Dotyczy to zarówno wypuszczenia nieukończonej produkcji, jaką jest Unity, a także zawartości gry - gracze i recenzenci narzekali między innymi na skrzynie, które można było otworzyć tylko za pomocą specjalnej aplikacji na smartfony. Miejmy nadzieję, że wyciągną nauczkę z tegorocznej porażki i pójdą krokami EA. Pewne jest, że Ubisoft dołoży wszelkich starań, żeby kolejna produkcja nie była tak zabugowana - czy znajdzie jednak odwagę, żeby po raz pierwszy od 2009 roku nie wydać gry w okresie świątecznym, jeśli nie będzie ona faktycznie gotowa?
Przyszłe losy asasynów
Kolejnym ważnym pytaniem jest to, w jakim kierunku pójdzie Assassin's Creed. Tak jak wcześniej pisałem, wtórność była głównym zarzutem stawianym Rogue, jednakże również Unity nie wyróżniało się w wystarczającym stopniu na tle poprzedników. Zmiany w systemie walki oraz wspinaczki były jedynie powierzchowne, podczas gdy Paryż, chociaż wizualnie robiący wielkie wrażenie, nie odznacza się w wielkim stopniu na tle wcześniej widzianych w serii miast, takich jak Florencja, Wenecja czy Rzym. Trudno jednak, żeby do serii nie wkradała się wtórność, jeśli teraz szósty rok z rzędu, w którym na półki trafia nowa odsłona Assassin's Creed. Co może zrobić Ubisoft, żeby graczy nie zanudzić historią konfliktu asasynów i templariuszy? Jeden z możliwych scenariuszy jest taki, że Ubisoft zacznie wydawać gry z tej serii naprzemiennie z inną. Jeśli faktycznie tak się stanie, to najprawdopodobniej tą drugą marką będzie Watch Dogs, biorąc pod uwagę sukces sprzedażowy tej gry. Jest też niewykluczone, że zostanie przy tej okazji wskrzeszona seria Prince of Persia, co z pewnością uradowałoby wielu graczy.
Jeśli jednak firma pozostanie przy obecnym modelu wydawniczym, konieczne będzie wprowadzenie znaczących innowacji. Assassin's Creed jest marką, która daje projektantom bardzo szerokie pole do manewru i już wcześniej to wykorzystywali, płynnie przechodząc od czasów średniowiecznych, przez renesans, aż po czasy kolonialne.
Niezwykle ważny byłby powiew świeżości, jeśli chodzi o protagonistów kolejnych odsłon. Ezio Auditore został bardzo dobrze przyjęty przez graczy i Ubisoft zdawał się próbować powtórzyć jego sukces postaciami Edwarda Kenwaya i Arno Doriana. Jednak myślę, że już wystarczy dominacji białych antybohaterów, konieczne są nowe archetypy postaci. Bardzo prawdopodobne jest, że w kolejnej części będziemy mogli pokierować losami kobiety, biorąc pod uwagę, jak bardzo negatywnie została przyjęta decyzja o tym, że w Unity będzie można jedynie grać mężczyznami. Warto by było, by twórcy wykorzystali również potencjał, jaki drzemie w możliwości pokierowania bohaterem o innym kolorze skóry. Już przygody Aveline w Liberation oraz Adewale we Freedom's Cry pokazały, że odmienny etnicznie bohater pozwala na opowiedzenie historii z nowej, ciekawej perspektywy. Dlatego też chciałbym zobaczyć kolejną po Assassin's Creed III "pełnoprawną" odsłonę serii, w której protagonista nie ma europejskich korzeni.
Druga konieczna innowacja dotyczy samej rozgrywki i umiejscowienia akcji. Już Black Flag pokazało, że otwarta formuła serii pozwala na wprowadzenie zupełnie nowych elementów, zachowując równocześnie ducha poprzednich odsłon. Mimo tego, że tym razem główny bohater był piratem, a akcja została przeniesiona z miasta na karaibskie archipelagi, wciąż bez problemu można było poznać, że Black Flag jest kontynuacją przygód Altaira, Ezia i Connora. Dlatego też kluczem powinny być dalsze eksperymenty z czasem i miejscem akcji gier. Wbrew oczekiwaniom wielu fanów, nie chciałbym, aby kolejna gra z serii była umiejscowiona w feudalnej Japonii - jakkolwiek jest to interesujący okres, nie wnosiłoby to nowinek pod względem rozgrywki, wciąż byłby to ten sam Assassin's Creed, tylko miecz Altaira czy tomahawk Connora zostałby zastąpiony przez samurajską katanę.
Dużo ciekawszy mógłby być na przykład Assassin's Creed inspirowany kinem noir, osadzony w latach trzydziestych dwudziestego wieku. Nic nie stałoby na przeszkodzie, by asasyńskie szaty zamienić na prochowiec, renesansową Wenecję na pochmurny Nowy Jork, a templariuszami okazaliby się tym razem nie papiescy poplecznicy, lecz gangsterzy i skorumpowani politycy. Ponadto, zmiana settingu niosłaby również w naturalny sposób zmiany w rozgrywce - pozwoliłoby to odejść od nużącego już fechtunku, przy wrogach wyposażonych w broń palną niemożliwe byłoby rozwiązanie wszystkich problemów siłowo, a niezbędne byłoby faktyczne wykorzystanie umiejętności skradania się. Równie dobrze kolejna gra mogłaby zostać osadzona na Dzikim Zachodzie - nie możemy narzekać na nadmiar produkcji osadzonych w tych klimatach.
Innym możliwym rozwiązaniem, którego z pewnością niejeden gracz oczekuje, jest gra będąca połączeniem Assassin's Creed i Watch Dogs. Właśnie w tej drugiej grze pojawiły się już wskazówki sugerujące, że obie produkcje osadzone są w tym samym uniwersum. Być może te wskazówki zostały umieszczone jedynie jako żart ze strony twórców, nie da się jednak ukryć, że połączenie asasyńskiego parkouru i zdolności hakerskich Aidena pozwoliłoby na stworzenie niezwykle interesującej skradanki.
Tegoroczne wpadki Ubisoftu nie muszą oznaczać zmierzchu Assassin's Creed - jeśli firma wyciągnie właściwe wnioski i wykaże się odwagą, możliwe, że w najbliższym czasie otrzymamy najlepszą grę z serii od lat.