Oto firma, która w błyskawicznym tempie wyszła z niebytu i stała się spółką z bardzo zasobnym portfolio. Teraz przychodzi czas, by wreszcie je wykorzystać.
Oto firma, która w błyskawicznym tempie wyszła z niebytu i stała się spółką z bardzo zasobnym portfolio. Teraz przychodzi czas, by wreszcie je wykorzystać.
Sama działalność wydawnicza Nordic Games w pierwszych trzech latach działalności firmy nie była wyjątkowo żywiołowa. Nie możemy tego jednak powiedzieć o działaniach prowadzonych w tle. Spółka należąca w całości do szwedzkiej grupy Nordic Games Group AB jak szalona skupowała bowiem marki od firm, które zmuszone były ogłosić upadłość. Najpierw były to wspomniane już JoWooD i Dreamcatcher. W ten sposób na pokład Nordic Games trafiły takie tytuły, jak Aquanox, Panzer Elite, Arcania czy SpellForce. Spółka w pakiecie nabyła też prawa do polskiego Painkillera. Nie są to zresztą jej jedyne koneksje z produkcjami znad Wisły.
Na największe zakupy kierownictwo Nordic Games wybrało się jednak w momencie, w którym bankructwo ogłosiło THQ, a więksi i bogatsi gracze podzielili już między sobą najcenniejsze łupy. Druga tura zakupów należała do Austriaków. Wzbogacili oni swoje portfolio aż o 150 pozycji, wydając na nie zaledwie 4,9 miliona dolarów. Do najcenniejszych nabytków zaliczyć należy Red Faction, Supreme Commandera, Juiced, MX vs. ATV, Destroy All Humans!, a przede wszystkim Darksiders. O losy tej ostatniej marki fani byli bodaj najbardziej zatroskani po upadku THQ. Nie wydaje się, by ręce nuworyszy z Nordic Games były najbezpieczniejsze dla tak cenionej własności intelektualnej, ale wygląda na to, że wczesne obawy wcale nie muszą być uzasadnione.Jak wynika ze słów dyrektora wykonawczego firmy, Larsa Wingeforsa, od samego początku nowemu właścicielowi praw do marki Darksiders zależało, by nadal zajmowali się nią dotychczasowi twórcy. Pokazywał on jednocześnie, że nie jest w gorącej wodzie kąpany i nie zamierza zabiegać o jak najszybsze zwroty inwestycji. - Nie ujrzycie nowej gry z serii Darksiders w tym roku. Nie mamy zamiaru dostarczyć "gów***nego" sequela - mówił tuż po nabyciu praw do marki. Do dziś nie poznaliśmy zresztą konkretów na temat trzeciego Darksiders, ale co jakiś czas docierają sygnały, że za kulisami coś się dzieje i jest wielce prawdopodobne, że swój udział mają w tym byli pracownicy Vigil Games.
Nordic Games zamierza się zresztą troszczyć nie tylko o Darksiders. Portfolio firmy wypchane jest po brzegi tytułami, które przed laty święciły triumfy, ale z czasem ustąpiły pola konkurencji. - W dłuższej perspektywie mamy zamiar raczej współpracować z oryginalnymi twórcami lub najlepszymi możliwymi deweloperami, zamiast tworzyć sequele czy dodatkową zawartość dla tych tytułów. Będziemy uważać, by nie rzucić się od razu na kilka wielomilionowych projektów finansowanych z naszej kieszeni - tak strategię firmy kreślił po dokonanych zakupach Lars Wingefors. Zgadza się to zresztą z dewizą określoną na stronie Nordic Games: "Firma będzie dążyć do osiągnięcia długoterminowego celu, jakim jest dostarczanie wysokiej jakości produktów, które spełniają oczekiwania graczy z całego świata".Nordic Games kupowało na potęgę, czas jednak zacząć wykorzystywać zgromadzone dobra - na pewno jest na czym budować. W katalogu firmy już teraz można jednak wskazać warte Oto najciekawsze propozycje, które ukazały dotąd sumptem Nordic Games. Są wśród nich też takie pozycje, do których austriacka spółka pozyskała jedynie prawa dystrybucyjne.
Nie przez przypadek Alan Wake został przywołany już na samym początku artykułu. Poszukujący zaginionej małżonki pisarz to bodaj najjaśniej świecąca gwiazda w obecnej konstelacji Nordic Games, które zdobyło prawa na wydanie gry w wersji na PC. Znakomity survival ekipy Remedy Entertainment oferuje nie tylko solidną porcję strachu, ale też wciągającą opowieść, która nie pozwala się zatrzymać choćby na krok. Nordic wydał też arcade'owy spin-off Alan Wake's American Nightmare. Ta produkcja oferuje nieco inne, ale równie mocne jakościowo podejście do tematu poruszonego w "podstawce".
Jeszcze jedna przygodówka point-and-click od studia King Art, której akcja toczy się jednak w zupełnie innej rzeczywistości niż The Book of Unwritten Tales. Twórcy gry zapraszają nas do Paryża połowy ubiegłego stulecia. Po mieście grasuje nieuchwytny włamywacz, który na miejscach swych śmiałych kradzieży pozostawia znak: krucze pióro. Policja w końcu dopada winnego, choć wydarzenia z Londynu zdają się temu przeczyć... A może ktoś podszywa się pod mistrza złodziejskiego fachu? Świetna intryga i masa zagadek to największa siła The Raven: Legacy of a Master Thief.
Największym obecnie problemem Nordic Games jest brak zaplecza, które kompetentnie wykorzystałoby kupione przez firmę marki. Może jednak austriacka spółka wcale nie musi iść śladami największych wydawców w branży, mających pod sobą liczne, ale też drogie w utrzymaniu studia. Może lepszym sposobem od kupowania kolejnych zespołów jest nawiązywanie metodycznej współpracy z zainteresowanymi, którzy potencjał określonych tytułów potrafiliby przekuć w stojącą na wysokim poziomie rozgrywkę. Taką drogą Nordic chce podążyć choćby w przypadku wspominanego już Darksiders. Dlaczego więc nie powielić tego schematu z innymi pozycjami?