Czy Blitz na maszynki z Androidem to faktycznie mobilny "blitzkrieg"?
Czy Blitz na maszynki z Androidem to faktycznie mobilny "blitzkrieg"?
Po kilku miesiącach od "jabłkowej" premiery, World of Tanks: Blitz trafił wreszcie na urządzenia z Androidem. Dzięki uprzejmości Wargamingu miałem okazję pobawić się grą na prasowym koncie, co dało mi dostęp do wszystkich dostępnych aktualnie w grze pojazdów i ocenić grę na każdym niemal poziomie. Nie omieszkałem jednak sprawdzić również rozgrywki na własnym, zwyczajnym koncie. I przyznam szczerze, że choć różnice między pecetowym pierwowzorem a mobilną wersją są wciąż duże, to ta druga całkiem nieźle się broni.
Dodam, że w zasadzie zgadzam się z większością wniosków i oceną, którą wystawił w recenzji poprzedniej wersji Piotrek Wojtania. Warto tu jednak dodać, że wersja, która zadebiutowała na Androidzie posiada kilka usprawnień i dodatkowych elementów, które oczywiście znalazły się także w najnowszej aktualizacji na urządzenia Apple.
Chyba najbardziej interesuje wszystkich, jak wyglądają kwestie związane z wydajnością. Przyznam szczerze, że w moim przypadku obyło się bez większych problemów i frustracji. Grę testowałem na średniej klasy telefonie, czyli mojej Xperii T3 i nawet przy największej zawierusze na polu walki nie zdarzały się w zasadzie spadki poniżej 25 fps, a często gra bez problemu przekraczała 40 klatek. Oczywiście nie ma tu mowy o maksymalnych ustawieniach graficznych (gra zresztą sama dobiera je sobie z zależności od typu sprzętu), jednak przyznam, że nawet okrojony nieco z fajerwerków Blitz wciąż prezentuje się całkiem zacnie. Biorąc pod uwagę niewielki w porównaniu do tabletów rozmiar ekranu, podatne na zniszczenia elementy otoczenia i naprawdę szczegółowe modele czołgów, nie czuję się zawiedziony. Tym bardziej, że na telefonie ogólne wrażenie jest znacznie lepsze, niż w przypadku wersji na X360.
Wargamingowi udało się też wyeliminować jedną z największych bolączek wersji beta - po kilku bitwach telefon wciąż da się trzymać w dłoni bez ryzyka poparzenia palców. Owszem, wciąż nagrzewa się dość intensywnie, jednak zdecydowanie wolniej, a i sama temperatura jest wyraźnie niższa. Niestety, Blitz wciąż pozostaje jedną z najbardziej energożernych aplikacji na Androida. Po zaledwie kilku bitwach poziom naładowania baterii potrafi spaść o kilkadziesiąt procent, co sprawia, że naprawdę hardkorowe grindowanie będzie wymagać wspomagania w postaci ładowarki lub pojemnej zewnętrznej baterii. Warto też wiedzieć, że gra wymaga posiadania sporej ilości wolnego miejsca. Sam proces instalacji prosi o około 4 GB miejsca, w związku z czym w wielu przypadkach nie obędzie się bez zwolnienia miejsca we wbudowanej pamięci lub na karcie SD.
Blitza testowałem w różnych warunkach, korzystając zarówno z domowego wi-fi, jak i publicznych hot-spotów oraz sieci LTE i 3G. Oczywiście największy komfort zapewnia pierwsza opcja, choć i w przypadku LTE nie było większych problemów ze zbyt wysokimi pingami. W pozostałych dwóch sporo zależało od lokalizacji, czy obciążenia routera, co niekiedy skutkowało utrudniającymi grę lagami. Testy na szybkim i pewnym łączu w domu pokazały jednak, że problem leży jedynie po stronie dostawcy, a nie serwerów gry. Nie miałem też najmniejszych problemów z wyszukiwaniem gry na europejskim serwerze. Poza bardzo późnymi godzinami nocnymi (mniejsza liczba graczy), gra była zestawiana niemalże od ręki, a czas oczekiwania na bitwę nie przekraczał 5-10 sekund.
Sterowanie jest proste i intuicyjne, choć - szczególnie dla osób przesiadających się z "pieca" - będzie wymagać chwili przyzwyczajenia. Jednak nawet na relatywnie niewielkim ekranie telefonu daje się już po kilku bitwach zmuszać czołg do wykonywania zadanych operacji. Warto też pobawić się chwilę dostępnymi opcjami, a w szczególności ustawieniami czułości. Nie ukrywam też, że znacznie wygodniej gra się na tablecie, gdzie zdecydowanie łatwiej o precyzję podczas ruchu pojazdu. W przeciwieństwie do "dużych czołgów" warto tutaj również bardzo często wspomagać się auto-celowaniem, szczególnie jeśli preferujemy grę szybkimi medami.
Najnowsza wersja (obecnie 1.5.1) wprowadziła również czwarte już drzewko rozwoju, tym razem oddając w ręce graczy linię brytyjskich czołgów średnich. Pozostaje mieć nadzieję, że Wargaming utrzyma dotychczasowe tempo wprowadzania nowych drzewek i linii, tym bardziej, iż tempo odblokowywania nowych pojazdów (mimo braku premium na prywatnym koncie) jest wyraźnie wyższe, niż w przypadku pecetowej wersji. Wreszcie możemy też szkolić nasze załogi. Co ciekawe, w tym przypadku mamy do czynienia z umiejętnościami... zbiorowymi. Granie którymkolwiek typem czołgu (lekki, ciężki, med, TD) rozwija umiejętności dostępne dla wszystkich załóg o obrębie danej klasy. To wielkie uproszczenia, jednak w grze mobilnej całkiem moim zdaniem zgrabne - osobne zarządzanie każdym członkiem załogi byłoby niepotrzebnym komplikowaniem i tak całkiem złożonej gry.
Bodaj największą wadą Blitza są właśnie... mikropłatności. Nie chodzi tutaj o sam fakt ich istnienia, bo w "darmowych" grach mobilnych to obecnie powszechnie akceptowany (choć niekoniecznie przeze mnie pochwalany) standard. Jednak ceny poszczególnych pakietów z "goldem", czy czołgów premium nawet jak na tak rozbudowaną grę są wysokie. Zapewne standardowo posłużono się tutaj najprostszym przelicznikiem z euro, co sprawia, że dla przeciętnego Polaka granie na koncie premium nie należy do najtańszych form zabawy. Oględnie to ujmując. Na szczęście Wargaming nie zrezygnował ze zmian wprowadzonych swego czasu w normalnej wersji gry i na przykład "goldowe pestki" możemy również kupić za zwykłe, zdobywane za bitwy srebro. Nie ma więc teoretycznie mowy o systemie "pay-to-win" - w samej bitwie szanse są równe, choć tym "równiejszym" łatwiej i szybciej awansować.
Moim zdaniem androidowe World of Tanks w niczym nie ustępuje swojemu "jabłkowemu" odpowiednikowi. Gra jest nieźle zoptymalizowana, serwery działają póki co bez zarzutu i gdyby nie wyjątkowa łapczywość aplikacji na energię, byłaby to w swojej klasie gra bliska ideału. Tak, czy inaczej warto spróbować, choć lojalnie uprzedzam - od kilku miesięcy sam staram się być na czołgowym odwyku. To wciąga jak bagno.