Jeżeli od czasu Portala odczuwacie niedobór zagadek, kombinowania, szczątkowo odkrywanej historii i specyficznego, niespotykanego klimatu, to mam coś w sam raz dla Was.
Jeżeli od czasu Portala odczuwacie niedobór zagadek, kombinowania, szczątkowo odkrywanej historii i specyficznego, niespotykanego klimatu, to mam coś w sam raz dla Was.
Uwielbiam, kiedy deweloper wchodzi ze mną w dialog. The Stanley Parable urzekło mnie droczeniem się z graczem, który uporczywie czepia się wszelkich dogmatów ze świata elektronicznej rozrywki, które zdążono mu wbić przez lata spędzone przy monitorze. Twórcy Hotline Miami, poprzez kolejne masakry, jakby udowadniali nam, że potrafimy czerpać przyjemność z czystego sadyzmu, a dorabiamy do tego ideologię, aby uczynić zadość społecznym naciskom. Producenci The Vanishing of Ethan Carter bawili się z nami w kotka i myszkę, dając nam poszlaki i sprawdzając, na ile będziemy w stanie przewidzieć zakończenie. 11bit Studios w This War of Mine postawiło nas w sytuacjach trudnych, a deweloperzy tylko stanęli obok, jak gdyby uważnie obserwując i pytając "no i co teraz zrobisz?". Mógłbym wymieniać dalej - podobny dialog z graczem prowadzi przecież studio Telltale, podobny prowadzono poprzez narrację The Last of Us czy Spec Ops: The Line. Wreszcie, podobny prowadzi się w The Talos Principle. Ten dialog jest o tyle specyficzny, że dotyczy kwestii... nieco abstrakcyjnych. O dziwo, spodobało mi się to.
Po kolei jednak. Zaczynamy zabawę. Znajdujemy się w bliżej nieokreślonym miejscu, przypominającym nieco lokacje z wczesnych Tomb Raiderów. Jakieś świątynie, ruiny, bujna roślinność... Co się dzieje? Szybko orientujemy się, że jesteśmy jakimś rodzajem humanoidalnego robota, który musi wykonywać polecenia "głosu z góry", który w tym konkretnym przypadku nazywany jest "Elohim".
Co dalej? Okazuje się, że naszym zdaniem w tym dziwnym świecie jest... rozwiązywanie zagadek. Dzięki temu zbieramy kolejne fragmenty klocków identycznych z tymi, które znamy z klasycznego Tetrisa, a które pozwalają nam odblokowywać następne poziomy... ale nie tylko. Wraz z naszymi postępami pojawia się dostęp również do następnych... mechanizmów. Inaczej nie mogę tego nazwać. Chodzi o mechanizmy rządzące kolejnymi zagadkami. Raz będą to np. wieżyczki, na których szczycie osadzone są pryzmaty, zdolne dzielić promień lasera tak, aby kierował się w kilka miejsc. Innym razem pojawią się wiatraki, które umieszczone w przy specyficznie wyglądających zębatkach będą mogły wyrzucić nas, lub inne przedmioty w powietrze.
Z czasem tych mechanizmów jest na tyle dużo, że deweloper może śmiało nimi żonglować tak, że gracz nigdy się nie nudzi. W tym The Talos Principle przypomina nieco drugą część Portala, która również raczyła nas ciągle świeżymi pomysłami. Kiedy już portale nieco nas nużyły, pojawiały się nowe powierzchnie, albo płyny ślizgające czy odbijające. Mam jednak wrażenie, że w The Talos Principle tych mechanizmów zagadek jest więcej. Inna sprawa, że nie są tak oryginalne jak słynne zakrzywianie przestrzeni z wspominanego cały czas Portala.
Zagadek jest nie tylko wiele rodzajów, jest ich też mnóstwo ilościowo - mamy trzy podstawowe "światy", po kilkadziesiąt łamigłówek w każdym, a do tego wieżę, na którą musimy się wspiąć (mimo, że "głos na górze" nam to zdecydowanie odradza). Przechodzenie kolejnych jest raz czystą radością z brania zagadek "z biegu", a innym razem mozolnym trudem, zwieńczonym tryumfalnym okrzykiem "eureka!". Mam zresztą niejakie wrażenie, że deweloper bardzo świadomie manipuluje nami tak, abyśmy wybierali kolejno trudniejsze i łatwiejsze zagadki, tak, aby przypadkiem nas nie zniechęcić. Musiało być to zadanie o tyle trudne, że kolejność rozwiązywania łamigłówek jest zupełnie nieliniowa (więcej - niektóre można nawet pominąć).
The Talos Principle poza zagadkami oferuje nam o wiele więcej. Pytania. Gdzie jesteśmy? Czym jesteśmy? Na ile powinniśmy przywiązywać wagę do kodów QR pojawiających się tu i ówdzie, a zawierających mądrości naszych poprzedników? Co robią tutaj te wszystkie terminale komputerowe? Jak wykorzystać je do uzyskania odpowiedzi? Skąd się biorą zakłócenia, które czasami zniekształcają nam obraz? W dobie "łatwej ambitności", która sprowadza się do tworzenia jakiejkolwiek sensownej fabuły, maestria z jaką prowadzona jest intryga w The Talos Principle zasługuje na owacje na stojąco. Nie czułem podobnego pędu ku odkrywaniu tajemnicy i podobnego drażnienia poszczególnymi wskazówkami od czasu pierwszego BioShocka. Historia zresztą kończy się ciekawym finałem. Szkoda tylko, że z trzech dostępnych zakończeń tylko jedno wnosi coś do fabuły. Cóż, to zawsze coś.
Na plus trzeba zaliczyć też szereg innych elementów. Muzyka jest piękna, chociaż nieszczególnie zróżnicowana. Grafika potrafi nacieszyć oko, zwłaszcza jeżeli popuścimy wodze suwakom i ustawimy wszystko na "wysokie". Nie martwcie się wymaganiami - The Talos Principle nie jest szczególnie wymagające pod tym względem. Co jednak najbardziej cieszy, to obsługa Warsztatu Steam i wsparcie dla modów. Już w tej chwili jest dostępne sporo modyfikacji, a z czasem na pewno znajdziemy nowe zagadki, kampanie i tym podobne. Aha, przejście kampanii The Talos Principle to zajęcie na jakieś dziesięć godzin. Bardzo ładny wynik, jak na udaną grę, sprzedawaną za ułamek standardowej ceny.
Żeby nie było zbyt pięknie, to w The Talos Principle jest łyżka dziegciu - beznadziejna polonizacja. Deweloper dając mi kod do recenzji prosił wręcz o granie po angielsku, twierdząc, że poprawki są w drodze. Szczerze mówiąc, to i tak byłem zdziwiony faktem, że nadwiślański język w ogóle jest obsługiwany.
The Talos Principle to piękna niespodzianka. Dla takich produkcji warto śledzić nie tylko to, co dzieje się w świecie zdominowanym przez wielkich wydawców, ale także nieco bardziej "niezależne" okolice rynku gier wideo. Deweloper zadaje trudne pytania, sprytnie prowadzi fabułę i dostarcza nam mnóstwo (ponad setkę) bardzo wymagających, pomysłowych zagadek. Jedna z najlepszych gier zeszłego roku (wyszła w grudniu 2014) - niestety trapi mnie podejrzenie, graniczące z pewnością, że tytuł dostanie kilka nagród dla "najbardziej niedocenionej produkcji".