Puśćmy wodze fantazji, wysadźmy tamę kreatywności, uwolnijmy Krakena imaginacji i przez krótką chwilę wyobraźmy sobie, jakie jeszcze ukochane i kultowe utwory mogłyby doczekać się w końcu właściwej wersji elektronicznej.
Rocksteady i Spider-Man
To oczywista oczywistość. Batman: Arkham Asylum to wciąż najlepsza gra o superbohaterze komiksowym, jaka kiedykolwiek powstała. Premiera tego cuda w 2009 roku zaskoczyła wszystkich jakością, historią i przemyślanymi systemami walki oraz ukrywania się. Jest napakowana superzłoczyńcami, świetnie zagrana, trzyma w napięciu do samego końca.
Peter Parker nie został jeszcze tak dopieszczony w grach jak Bruce Wayne, można nawet powiedzieć, że obchodzno się z nim dość obcesowo. Od 2010 roku tworzeniem gier o Człowieku-Pająku zajmuje się studio Beenox, wypuszczając kolejne, takie same produkcje, z których najlepszą określić można co najwyżej jako taką sobie. Wydaje się, że studio nie do końca rozumie postaci, nie potrafi przełożyć jej umiejętności na mechanikę gry. W Arkham Asylum gracze poprzez elementy rozgrywki mogą poczuć się jak Batman, planować ataki, zdejmować przeciwników jeden po drugim i znikać w mroku. Są potężni, ale nie niezniszczalni.
Spider-Man oczywiście Batmanem nie jest. Walczy raczej w świetle dnia niż ciemnościach nocy, a jego umiejętności bazują na niesamowitym refleksie, nie szkoleniu i gadżetach. Wymagałoby to od Rocksteady zupełnie nowego podejścia oraz opracowania innego systemu walki oraz przemieszczenia się i odpowiednich scenarzystów, którzy byliby w stanie stworzyć te wszystkie śmieszne odzywki Pająka, których nienawidzą zarówno jego sprzymierzeńcy i wrogowie.
Ewentualnie: Rocksteady mogłoby mieć problem ze stworzeniem odpowiednio dużego świata dla Człowieka-Pająka. Peter Parker przemieszcza się błyskawicznie po Nowym Jorku, więc otwarte poziomy musiałaby być sporych rozmiarów, żebyśmy co chwilę nie napotykali niewidzialnych ścian. Studio Avalanche, odpowiedzialne za serię Just Cause nie ma najmniejszego problemu z budowaniem wielkich map, po których można się szybko, zręcznościowo poruszać. Z drugiej strony miasta w ich grach zazwyczaj sprowadzały się do kilku budynków na krzyż, więc odwzorowanie Manhattanu wymagałoby zupełnie nowego podejścia.
Telltale Games i Cthulhu
Tak, wiem, że w 2005 roku wydano solidne Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth. Tak, wiem, że studio odpowiedzialne za wypuszczanie przez ostatnie lata przygód Sherlocka Holmesa pracuje w tej chwili nad grą lovecraftowską na konsole następnej generacji. Mimo wszystko życzyłbym sobie gry, która oddałaby napięcie i szaleństwo literatury Samotnika z Providence. A do tego idealnie nadaje się studio Telltale Games, specjalizujące się w adaptacjach popularnych tytułów.
Czego chciałbym od gry osadzonej w mitologii Cthulhu? Przede wszystkim dobrych dialogów i scen zachowujących klimat oryginału. Uproszczenie gatunku gier przygodowych, którego sukcesywnie od lat dokonuje Telltale z jednej strony zapewnia odpowiednie, niespieszne tempo dla zwiedzania podupadłych mieścin i podejrzanych dzielnic portowych, z drugiej zaś nie narzuca wprowadzania jakichkolwiek elementów akcji oprócz kilku quick-time eventów. Telltale mogłoby też rozwinąć skrzydła przy swojej ulubionej zabawce, czyli systemie wpływania na fabułę, który niestety zbyt często jest po prostu ściemą. Tutaj mogliby rozwinąć na przykład symulację zdrowia psychicznego bohatera, tracone z każdym bliższym spotkaniem z obrzydliwościami z kosmosu...
Co jak co, ale Telltale dialogi i sceny tworzyć potrafi. Tylko musieliby zmienić silnik graficzny na trochę nowszy.
Ewentualnie: Z połączenia dwóch zdawałoby się różnych elementów czasami wychodzi coś wyjątkowego. Double Fine Productions, szefowane przez Tima Schafera, ma dryg do szczegółów, dziwności i dialogów. Legendarny twórca mógłby ogłosić zbiórkę na grę na Kickstarterze na milion dolarów, po trzech miesiącach stwierdziłby, że potrzebuje jeszcze jednej bańki na zbudowanie modelu Cthulhu jeden do jednego. Po roku ogłoszono by, że gra zostanie wydana w czterech częściach ze względów finansowych, a w międzyczasie zmienił się gatunek, bo hej, Kickstarter to przecież jedna wielka przygoda!
Rockstar i Blade Runner
Rzeczywistość jest nudna, choć widziana przez prześmiewców z Rockstar amerykańska współczesność wcale taka się nie wydaje. Niemniej jednak chciałbym zobaczyć, jak twórcy poradziliby sobie na nieznanych dla siebie wodach, choćby science-fiction. Wyobraźcie sobie futurystyczne Los Angeles rozświetlane przez futurystyczne neony tylko gdzieniegdzie odpędzające mrok wymieszanego smogu i deszczu.
Rockstar mógłby dodać do Blade Runnera swój własny sznyt. Nie musielibyśmy więc grać jako przedstawiciel stróży prawa, ale kryminalista startujący na dole futurystycznej drabiny mafijnej. Co prawda istnieje niebezpieczeństwo, że twórców mogłoby ponieść i gdzieś po drodze zaginęłyby najważniejsze pytania stawiane przez książkowy oryginał i filmową interpretację (a raczej jest to pewne), ale Los Angeles przyszłości oddałbym ze dwa współczesne Grand Theft Auto.
Ewentualnie: Jeśli chcielibyśmy zwrócić się bardziej w klimaty kryminalnej pulpy, to musielibyśmy wziąć pod uwagę Remedy. Studio od lat tworzy swoje nowe dzieło na Xboksa One, ale czy nie byłoby to piękne, gdyby wrócili do swoich maxpayneowych korzeni, ale w nowej scenerii.
CDP Red i Deadlands
I wiedźmin musi kiedyś odłożyć swoje dwa miecze, z czego jeden jest przeznaczenia, co ma dwa ostrza, a drugim z nich jest moja nieumiejętność wyliczania. W pewnym momencie zdolniachy z CD Projekt Red będą musieli zabrać się za coś nowego, co nie jest animacją do Cyberpunka 2077. Świat fantasy mają już w dorobku, pracują nad grą science-fiction, więc pora na coś świeżego, pora na coś. dziwnego.
Deadlands to papierowe RPG, które rozgrywa się na Dziwnym Zachodzie, alternatywnej wersji westernowej krainy, w której oprócz kowbojów i szeryfów spotkać można potwory i szamanów. Oraz steampunkowe maszyny. Czego tu nie ma. Wyobraźcie sobie Red Dead Redeption z tymi wszystkimi elementami i zamiłowaniem polskich twórców do kombinowania z postaciami i systemami konsekwencji!
Ewentualnie: Jeśli chcielibyśmy podejścia odrobinkę innego, mniej nastawionego na fabułę i dialogi, a bardziej na akcję, to być może Gearbox stanąłby na wysokości zadania. Tworząc kolejne Borderlandsy udowodnili, że są w stanie tworzyć kolorowe, niesamowite światy pełne przedziwnych, często szalonych postaci. Tym bardziej, że Borderlandsy to w zasadzie dziki zachód w kosmosie...
From Software i Gwiezdne Wojny
To już jest pomysł tak niedorzeczny, że nie wart papieru. A jednak, pomyślcie o tym przez chwilę. Kiedy From Software zabrało się za średniowieczne, zachodnie fantasy, powstała z tego seria, która zmieniła rynek i oczarowała graczy. Kto inny jak Japończycy pod wodzą Miyazakiego jest w stanie przerobić mitologiczny materiał wyjściowy na swoją własną modłę, nadając mu wyjątkowy sznyt, a do tego okraszając to wszystko niesamowicie trudnym, ale satysfakcjonującym systemem walki.
A teraz wyobraźcie sobie, że zamiast średniowiecznych romansów i legend From Software bierze za materiał wyjściowy historię o konflikcie Ciemnej i Jasnej Strony Mocy, że wcielamy się w postać, która setki lat po wygaśnięciu wojny odkrywa kawałek po kawałku skomplikowane losy bohaterów, przygląda się zniszczonym światom. Bohater mógłby być ostatnim Jedi, walczącym z duchami przeszłości i stworami teraźniejszości w galaktyce, w którym Moc umiera. Ech, rozmarzyłem się.
Powrót na ziemię
Oczywiście każdy z tych pomysłów nie wydaje się zbyt realistyczny. Dlaczego Rockstar miałoby zabrać się za coś innego niż gangsterską sagę przynoszącą złote góry? Rocksteady jest częścią Warner Bros., do którego należy DC Comics, więc rozmawianie o grze ze Spider-Manem pozostajew sferze marzeń. Nikt przy zdrowych zmysłach nie przekazałby From Software praw do zrobienia swojej własnej, mrocznej i pełnej smutku wersji Gwiezdnych Wojen. Co do CD Projektu Red. tworzą w tej chwili już jedną grę na podstawie papierowego RPG, więc kto wie.
Niemniej jednak fantazja jest od tego, żeby nigdy nie zmieniła się w rzeczywistość, a marzyć nikt nam nie może zabronić. Z pewnością nie wyczerpałem wszystkich możliwości. Jakie są wasze ulubione studia tworzące gry? Jakie kultowe utwory chcielibyście zobaczyć na konsolach i pecetach?