Wojna Z – książka i film
Żadna tego typu lista nie może zacząć się inaczej, jak od Wojny Z. Książka, którą napisał w 2006 amerykański autor Max Brooks, tchnęła nowe życie w zapomniany, traktowany nieco niepoważnie temat. Pisarz zdecydował się uprawdopodobnić i wyjaśnić to, w jaki sposób doszło do rozprzestrzenienia się wirusa, stworzyć wyobrażenie apokalipsy zombie, która faktycznie mogła by się wydarzyć. Na kolejnych kartach książki czytamy więc o wydarzeniach, potyczkach, bitwach i posunięciach dowodzących wojskiem, które składały się na wojnę totalną z nieumarłymi.
Luźną adaptacją książki został nakręcony w 2013 roku film o tym samym tytule, z Bradem Pittem w roli głównej. O zupełnie innym wydźwięku, zupełnie innej fabule, a nawet zupełnie innych zombie, które w filmie są szybkie i obdarzone nadludzką siłą. Nie to samo, ale też niezłe.
Zombie Survival - książka
Chronologicznie wcześniejsza pozycja, ale hierarchicznie usytuowana zdecydowanie niżej. Autorem również jest Max Brooksa, który jednak w The Zombie Survival Guide skupia się na fizjonomii, zachowaniu zombie i zagrożeniach, jakie może tworzyć pojedynczy nieumarlak. Na kartach tej pozycji zrodziły się oczywiste dzisiaj idee, jak np. twierdzenie, że ugryzioną kończynę należy jak najszybciej amputować.
The Walking Dead – komiks i serial
Oczywiście nie mogło zabraknąć też klasyki gatunku, czyli The Walking Dead, dzieła zwanego też w naszym kraju Żywymi Trupami. Na początku był komiks, wydawany od końcówki 2003 roku przez Image Comics, a tworzony przez słynnego już w pewnych kręgach scenarzystę Roberta Kirkmana. Później pojawił się serial wyprodukowany przez stację AMC, a emitowany od października 2013 roku. Zarówno na kartach papieru, jak i na telewizyjnym ekranie zombie radziły sobie świetnie i wzajemnie napędzały własny sukces. Z czasem przyszła pora na więcej – gry wideo, figurki, książki. Jednak to właśnie komiks i serial pozostają motorami napędowymi dla marki.
Scenariusz dla obydwu oparty jest o tę samą oś. Rick Grimes budzi się ze śpiączki i widzi, że świat opanowały umarlaki. Rusza odnaleźć swoją rodzinę, co jakimś cudem mu się szybko udaje. Od tego czasu śledzimy perypetie grupy ocalałych. Różnice w fabule między komiksem a serialem z czasem stają się coraz wyraźniejsze – w serialu pojawiają się postaci, których nie ma w komiksie, inni bohaterowie giną, ekipa staje w obliczu innych zagrożeń. Generalnie rzecz biorąc całość została przemyślana w ten sposób, aby ci, którzy już zapoznali się z dziełem Kirkmana, mogli również z zapartym tchem śledzić serial.
Marka The Walking Dead doczekała się także już kilku książek. Do tej pory ukazały się w Polsce trzy: Droga do Woodbury, Narodziny Gubernatora i Upadek Gubernatora (wydany w dwóch częściach). O dziwo, recenzje są raczej pozytywne – okazuje się, że popkulturowe zombie dają też radę na kartach papieru z białym tłem, a bez obrazków.
28 dni później i 28 tygodni później - filmy
Te dwa filmy zmieniły sposób w jaki masowy odbiorca postrzegał zombie, zarażonych, zmutowanych czy jakkolwiek wolicie nazywać ludzi zmienionych w potwory łaknące ludzkiego mięsa. Rewolucyjność pomysłu stojącego za tymi filmami polegała na tym, że... zombie biegały. Zgadza się, w 2003 roku to wystarczyło, żeby przynieść przełom. Opuszczona Wielka Brytania, klimat osaczenia, te diabelskie stwory nie znające zmęczenia i goniące za biednym, wyczerpanym człowiekiem... to było coś nowego. Drugi film z serii miał już nieco inny klimat, ale wciąż warto go obejrzeć.
The Strain - serial
Po polsku Wirus, co jest o tyle ciekawe, że żadnego wirusa w obrazie się nie dopatrzyłem, co najwyżej pasożytów, ale nie wymagajmy zbyt wiele od naszych tłumaczy - wróćmy do serialu, bo to prawdziwy rollercoaster. Mamy tutaj trochę pseudo-nauki, trochę kryminału, trochę historii, sporo fantastyki, szczyptę komediowych wstawek... W pewnym momencie człowiek zastanawia się czy ta mieszanka aby na pewno jest zjadliwa. Wrażenie, jakie pozostawia po sobie The Strain zależy w dużej mierze od naszego gustu. Jeżeli lubicie lekką zabawę konwencją, jesteście w stanie dać fory scenarzystom i zniesiecie dosyć drętwe aktorstwo, to jest szansa, że ten serial Wam się spodoba. Jest jak pizza z kebabem, owocami morza i nachosami.
Ciekawostka – autorem koncepcji i grubszego zarysu scenariusza jest Guillermo del Toro, twórca m.in. Labiryntu Fauna. Trzeba przyznać, że zombiaki w jego wykonaniu są dosyć oryginalne – dosyć znośnie udaje się połączyć wątki naukowe i magiczne.
Wiecznie żywy - film
Teraz coś lżejszego. Wiecznie żywy to całkiem przyzwoity komedio-horror romantyczny. Zaczynamy od klasycznej zombie-apokalipsy, ale ciekawie robi się, kiedy jeden z zombie... zakochuje się w dziewczynie, na którą natknął się snując się wraz ze swoją „paczką”, a której ekipę zagryziono na śmierć. Z czasem robi się jeszcze dziwniej, bo gorąca miłość pary nastolatków zaczyna zmieniać pozostałe zombie. Brzmi głupio? Nie martwcie się, reżyser całkiem zgrabnie radzi sobie z absurdem i ostatecznie film szybko robi się znośny.
Żeby było ciekawiej, to w filmie obecne są dwa rodzaje zombie – te, które mają jeszcze w sobie resztki człowieczeństwa i zombie-zombie, które są szybkie, zwinne, silne i w ogóle przypominają raczej mutanty, niż klasycznych umarlaków. Jak widać bez „tych złych” nie można się obyć nawet w obrazie, który ma nieco wywrócić do góry nogami koncepcję apokalipsy zombie.
Jestem Legendą - film i książka
Podejrzewam, że większość z Was zna ten film. Will Smith wciela się w rolę naukowca, starającego się opracować formułę, która wyleczyłaby ludzkość z choroby, która zamieniła (prawie) wszystkich ludzi w krwiożercze bestie. Nie jest to co prawda film o zombie, umarlakom jest blisko do wampirów (m.in. boją się słońca), ale dosyć dobrze oddaje klimat osamotnienia i osaczenia samotności w mieście opanowanym przez wrogie stwory. A strach przed nocą jakby wyjęty z Dying Light.
Film wiele osób zna, ale tylko niektórzy wiedzą, że obraz ten oparty jest wydaną w 1954 roku książkę autorstwa Richarda Mathesona. W pierwotnym zamyśle autora wrogie stwory były jeszcze bardziej podobne klasycznym wampirom – odstraszał je nawet czosnek czy krzyże. Jednakże, w przeciwieństwie do filmu, im fabuła brnie dalej w las, tym robi się ciekawiej. Szczególnie trzeba wyróżnić puentę, która jest o wiele sensowniejsza, niż puenta filmu.
In the Flesh - miniserial
In the Flesh to miniserial produkcji BBC. Jak większość brytyjskich wytworów współczesnej popkultury łączy dwa elementy – jakość produkcji i „niehollywoodzkość”. Krótko mówiąc – ten serial jest „inny”. Bo jak inaczej nazwać opowieść o tym, jak ludziom udało się częściowo wyleczyć tych, którzy zmienili się w zombie? Jak nazwać koncept, wedle którego muszą oni stale przyjmować lekarstwa, aby być w stanie kontrolować swój apetyt na ludzkie mięso? Jak zaszufladkować serial, który ukazuje problemy z aklimatyzacją, spięcia z naprawdę żywymi ludźmi i daje do zrozumienia, że inność czasami ciężko jest zrozumieć, a łatwo pałać do niej wrogością? Do tego dochodzą problemy z komunikacją w rodzinie, depresja i inne tego typu atrakcje.
Jeżeli sądzicie, że w temacie zombie widzieliście już wszystko, to dajcie szansę In the Flesh. Może to nie apokalipsa, ale fajnie jest czasami spojrzeć na temat od innej strony.
Post scriptum. Warte wspomnienia, a w tematyce zombie są również: Night of the Living Dead (film), The Extinction Parade (komiks), Z Nation (serial).
Tydzień z Dying Light to wspólna kampania reklamowa Gram.pl i firmy Techland, wydawcy gry "Dying Light"