Dying Light to nie tylko walka z zombie podczas głównego fabularnego wątku, ale i inne ważne zadania, których podejmujemy w wolnych chwilach.
Dying Light to nie tylko walka z zombie podczas głównego fabularnego wątku, ale i inne ważne zadania, których podejmujemy w wolnych chwilach.
Ludzie, którzy nadal przebywają w Harran, a nie zmienili się jeszcze w błąkające się po ulicy kupy mięcha, nie są zbyt skorzy do współpracy. Część z nich działa na własną rękę, ale reszta podzieliła się na dwa główne ugrupowania. Normalni, dobrzy ludzie, którzy chcą po prostu przeżyć jak najdłużej i jeżeli Bóg da - wydostać się z tego piekielnego miejsca są pod ochroną Breckena, w Wieży. Bandziory, zbiry i wszyscy ci, dla których sytuacja postapokaliptyczna jest idealną okazją do mordowania i przejmowania siłą cudzej własności są natomiast armią Raisa. Jak już wspomnieliśmy we wczorajszym tekście, rozwój infekcji da się trzymać w fazie Kolonizacji, w której wirus nie przejmuje kontroli nad ludzkim ciałem. Zarażony potrzebuje jednak stałego dostępu do dawek specjalnej antyzyny. Otóż lekarstwa takie pojawiają się na terenie zarażonej strefy w specjalnych zrzutach zaopatrzenia. A chrapkę mają na nie oczywiście obydwa ugrupowania. Jeżeli więc podczas zabawy zobaczycie spadające z nieba paczki, które po wylądowaniu świecą z daleka czerwonymi dymnymi świecami, biegnijcie tam co tchu. Możecie być pewni, że w środku znajdziecie wartościowe fanty, a i punktów doświadczenia zdobędziecie odpowiednią ilość. Jest tylko jeden problem, prawie zawsze na miejscu napotkacie się już na żołnierzy Raisa. A to przecież całkiem poważny przeciwnik i to działający w grupie.
Przeżycie na terenie pełnym zombie to przede wszystkim mistrzowsko opanowana umiejętność starożytnej sztuki walki, jaką jest uciekaido. Bieganie w Dying Light jest bardzo ważnym elementem zabawy i podstawowym środkiem poruszania się po mieście, zresztą część pozostających przy życiu mieszkańców zajmująca się wycieczkami na niebezpieczne tereny będzie nazywana właśnie Biegaczami. Epidemia epidemią, śmierć śmiercią, a zombie zombie zombie, ale jedna rzecz się nie zmienia. Nigdy. Rywalizacja między ludźmi. Po prostu trzeba wiedzieć, kto z ocalałych ma największe cohones, stąd też możliwość sprawdzenia się w specjalnych wyzwaniach. Są ich dwa typy. Pierwsze wyłaniają najlepszych biegaczy, a polegają na przebyciu wyznaczonej trasy w ściśle wyznaczonym limicie czasowym. I choć mogłoby wydawać się inaczej, wcale nie jest to pestka, a wykonanie tych misji z reguły wymaga zdecydowanie więcej niż jednego podejścia. Drugim typem wyzwań jest walka. W nich sprawdza się oczywiście kto najlepiej włada różnego rodzaju bronią i jest najskuteczniejszym zabójca błąkających się po Harran potworów. Oczywiście, że musicie pokazać innym jak dobrzy jesteście w walce i to niezależnie od preferowanego rodzaju broni. Nie może być przecież inaczej.
Oprócz tego są także miejsca przeznaczone dla najtwardszych. Dla tych, co nie boją się stanąć w twarz ze śmiercią i zaprosić ją do niebezpiecznego tańca. Słyszeliście o miejscach kwarantanny? To te miejsca, które odwrotnie do bezpiecznych stref stanowią strefy niebezpieczne. Dlatego pozamykano je na głucho i oznaczono specjalnymi oznaczeniami, aby nikt z ocalałych przypadkiem tam nie wszedł, a i to co znajduje się w środku nie wypełzło na zewnątrz. Jeśli chcecie ekstremalnych przygód, miejsca kwarantanny wam je zapewnią. Dodatkowo w środku znajdziecie niezwykle cenne przedmioty. Upewnijcie się tylko, że wchodzicie tam albo z dobrym żołnierzem u boku, albo ze świetną bronią w ręce. I koniecznie zabierzcie z sobą sporo apteczek, bo z całą pewnością - będzie krwawo.
Tydzień z Dying Light to wspólna akcja promocyjna firm Gram.pl i Techland.