Gry mają swoje E3 oraz GamesCom, samochody natomiast Genewę - najważniejsze w Europie oraz jedne z najważniejszych na świecie targów motoryzacyjnych, na których zawsze roi się od ciekawych konceptów oraz premierowych pokazów.
Gry mają swoje E3 oraz GamesCom, samochody natomiast Genewę - najważniejsze w Europie oraz jedne z najważniejszych na świecie targów motoryzacyjnych, na których zawsze roi się od ciekawych konceptów oraz premierowych pokazów.
A teraz już na poważnie, jest ku temu świetna okazja, bo samochód doczekał się w Genewie swojej nowej wersji Audi R8 Mk2. I o ile może faktycznie na wygląd R8 można lekko ponarzekać, o tyle w kwestiach technicznych pojazd jest tworem z najwyższej półki. Audi R8 Mk2 wyposażono w nowoczesne, aluminiowe nadwozie, napęd Quattro (na cztery koła), a także 5,2-litrowy silnik V10 o mocy 602KM w ulepszonej wersji "plus". Jednym słowem całej tej ekologii, całemu temu modnemu downsizingowi, wszystkim tym elektrycznym hybrydom nowe Audi R8 wystawia środkowy palec i pozdrawia z szyderczym uśmiechem. A to się chwali. Ok, powstała też elektryczna wersja w postaci e-tron 2.0, ale pomińmy to milczeniem.
Audi R8 ma także inną zaletę. Jest jednym z najtańszych aut o tak fantastycznych osiągach dostępnym na rynku. 165 tysięcy euro to nadal kupa pieniędzy, ale poniżej prezentujemy Ferrari za 12,5 miliona złotych, przy którym cena R8 wydaje się być drobnymi na drugie śniadanie. Auto będzie dostępne w sprzedaży w roku 2017, więc macie chwilę, by wystawić w korytarzu świnkę-skarbonkę. Ewentualnie możecie iść w ślady tego pana.
Projektanci postawili na ostre krawędzie - stąd też z przodu dwa trójkątne wloty powietrza przy zderzaku, wielki grill z ostrymi krawędziami oraz malutkie wręcz, ale także agresywnie zaznaczone lampy. Tył samochodu jest już bardziej delikatny, jego charakterystycznym elementem są tylne reflektory poprowadzone przez całą długość klapy bagażnika. Nowocześnie jest także pod maską auta, w prezentowanym egzemplarzu umieszczono trzylitrowe TDI wspomagane przez silnik elektryczny. Dzięki nim Audi Prologue Avant dysponuje zawrotną jak na miejski samochód mocą w postaci 455 koni mechanicznych. Przyspieszenie do setki wynosi 5,1 sekundy, prędkość maksymalna natomiast - 250 kilometrów na godzinę, ale tylko dlatego, że samochód będzie miał nałożony "elektroniczny kaganiec". Kolejne dwie fajne liczby na koniec: cztery to liczba skrętnych kół w samochodzie, a 1,6 to średnie spalanie na 100 kilometrów.
Pewnie pod względem statystyk to najgorszy wynik z całego naszego zestawienia, ale to jedyny samochód do którego zmieścicie nie tylko całą rodzinę, ale i tygodniowe zakupy z Biedronki. No i to spalanie! Nie wiem jak Wy, ale ja osobiście takim Audi w nowej Forzie pojeździłbym z przyjemnością. Podobnie jak i w rzeczywistości.
Co pod maską? Sporo słodyczy. Podwójnie doładowana jednostka V6 EcoBoost o pojemności 3,5 litra, a więc downsizing pełną gębą, ale bez straty na mocy, bo ona oscyluje w granicach 600 koni mechanicznych. Póki tak chcą ograniczać pojemność silników, że ich moc rośnie, ja tam nie mam nic przeciwko.
Auto wygląda przepięknie, ale nie jest to model stworzony całkowicie od zera - ta linia rozpoczęła się jeszcze przy modelu 308, a następnie ewoluowała do następnych form, dochodząc ostatnimi czasy do wspomnianej 458 Italia, którą teraz zastąpi 488 GTB. Auto jak zawsze wygląda zjawiskowo i agresywnie, maksymalnie sportowo, jak tylko się da. Jest nisko osadzone nad ziemią, z wyraźnie zakrzywioną ku przodowi maską - po bokach dominują natomiast dwa ogromne wloty powietrza, wpasowujące się delikatnie w linię tylnego nadkola poprowadzoną aż do ostro ściętego "bagażnika", który w przypadku Ferrari tradycyjnie wypełniony jest przez potężny silnik. Tym razem jest to turbodoładowane V8 o pojemności 3,9 litra. To oczywiście nie jest spektakularna pojemność, ale nie bójcie się, dzięki dwóm turbosprężarkom auto dysponuje mocą aż 670KM, dzięki czemu setka pojawi się na liczniku zaledwie po trzech sekundach od startu zatrzymanego. Prędkość maksymalna tego modelu oscyluje w okolicach 330 kilometrów na godzinę.
Auto powstało w oparciu o 458 Spider, ale trudno to tak właściwie zobaczyć, być może trochę przez jego kolorystykę, być może przez zmodyfikowany mocno przód z rozciągniętymi na całą długość przedniego zderzaka lampami, tworzącymi niepokojąco wyglądający uśmiech. Zobaczenie tego w tylnym lusterku musi być dość dramatycznym przeżyciem, ale nie bójcie się, jeżeli już Was to spotka, to potrwa tylko chwilkę, bo auto zaraz zniknie daleko przed Wami. Jakże miałoby być inaczej, skoro pod jego maską znajduje się silnik V8 o pojemności 4,5 litra i mocą sięgającą ponad 600 koni mechanicznych?
W zeszłym roku w Genewie prezentowano koncept samochodu, tym razem mogliśmy zobaczyć jego produkcyjną wersję, choć o produkcji mówić tu niezwykle ciężko, bo samochodów powstanie dokładnie sześć. Każdy upamiętniający dziesięć lat owocnej współpracy.
Uważni, być może zauważyli zbieżność pewnych dat. Nowa Honda NSX pojawia się na rynku dokładnie po 25 latach od debiutu swojej poprzedniczki, a także w dziesięć po zakończeniu jej produkcji. Magia liczb odnosi się także do tego samochodu pod zupełnie innym względem - pod maską auta pracują dwa silniki, jeden spalinowy (V6 DOHC z dwoma turbosprężarkami), a drugi elektryczny. Ale to jeszcze nic, bo Honda NSX ma kolejne dwa silniki elektryczne, umieszczone z przodu - każdy z nich odpowiada za jedno z kół, wspomagając jego przyspieszenie, efektywność hamowania oraz sterując momentem obrotowym. Dokładnych danych na temat mocy jeszcze nie znamy, ale mówi się, że będzie oscylować w okolicy 550-560KM. Na zdjęciu - Honda NSX wraz ze swoją projektantką, Michelle Christensen.
1500 koni mechanicznych! To mniej więcej tyle, ile znajdziecie w dziesięciu mijanych codziennie na ulicach miasta samochodach - zamkniętych pod jedną maską. Nie wiem, czy do zakupu dokładają licencję na zabijanie, ale z całą pewnością nie powinni wypuścić na ulicę w tym nikogo, kto nie przejdzie specjalnego przeszkolenia. Przydałby się także brelok z reklamy pewnego samochodu, w którym głowa taty przypominała synowi, że jedzie za szybko. Koenigsegg Regera - drugi człon nazwy oznacza po szwedzku "rządzić" i ten samochód robi to z całą pewnością. Jest to najszybsza i najmocniejsza hybryda na świecie dysponująca trzema silnikami elektrycznymi, jednym spalinowym oraz hydrokinetycznym sprzęgłem. Samochód ten nie posiada skrzyni biegów, a rozpędza się w 20 sekund... do 400 kilometrów na godzinę! Do setki - jedynie w 2,8. Auto z powodzeniem odstawi na prostej większość ścigaczy, a szybsze od niego są już chyba tylko dragstery i bolidy F1.
Warto wspomnieć jeszcze o masie pojazdu - 1628 kg w gotowej do jazdy wersji. To o ponad 400 kilogramów mniej od Bugatti Veyron. Teraz już chyba nie dziwicie się, dlaczego czas Veyron dobiegł końca, a Bugatti rozpoczęło pracę nad następcą?
Warto wspomnieć także o diecie, którą przeszedł Aventador, dzięki czemu jego masa spadła o kolejnych 50 kilogramów i wynosi obecnie 1525 kg, a to już prawie anoreksja. Stosunek mocy do masy auta wynosi w tym momencie 2,03 kilograma na jeden KM. Auto legitymuje się także napędem na cztery koła, co pewnie nie ucieszy fanów jeżdżenia bokiem.
Pierwsza część nazwy to natomiast 675 i oczywiście oznacza to liczbę koni mechanicznych, którymi dysponuje ten model. Moc jest generowana z silnika V8 o pojemności 3,8 litra. Zmieniony tył to o 40 procent lepsza przyczepność. Auto jest lżejsze od podstawowego modelu o 100 kilogramów. Ma też gorsze o 0,1 sekundy przyspieszenie od "króla" Regera - wynosi ono 2,9. Ale przecież i tak nie poczułby się różnicy. Prędkość maksymalna to 330 kilometrów na godzinę, a przyspieszenie do dwustu - 7,9.
Na koniec mały bonus dotyczący Forda GT. Przed włączeniem poniższego wideo ustawcie głośniki na pełną moc i zawołajcie wszystkich, którzy są dookoła Was. Będzie się działo!