Gamescom 2015: Master of Orion - już graliśmy

Michał Myszasty Nowicki
2015/08/13 19:20
0
0

Kultowe dla wielu z nas Master of Orion powraca. W bardzo, bardzo klasycznej formie.

Gamescom 2015: Master of Orion - już graliśmy

Master of Orion to seria, która dla wielu miłośników gier spod znaku 4X była przez lata niemal jak wyznanie wiary. Szczególnie druga jej część, do dziś zaskakująco nowoczesna i grywalna, co w swojej retrorecenzji niejednokrotnie podkreśla Sławek. W 2003 roku powstała też część trzecia, próbująca przenieść serię na współczesny grunt, jednak ostatecznie mało udana i nielubiana przez fanów. Teraz za odświeżanie marki MoO zabrało się NGD Studios, pracujące pod skrzydłami Wargamingu. Ja zaś miałem okazję pograć przez kilka chwil w wersję alfa i jednocześnie porozmawiać z jednym z twórców gry.

Jednego możemy być pewni - nowemu Master of Orion najbliżej będzie do pierwszej części cyklu. Już kilka pierwszych minut prezentacji utwierdziło mnie w przekonaniu, że tak naprawdę otrzymamy produkcję klasyczną aż do bólu. Z jednej strony prawdopodobnie ucieszy to fanów klasycznych części, którzy chcieliby wrócić do wspomnień z dzieciństwa, czy młodości w nowoczesnej oprawie i z bardzo wygodnym interfejsem.

Przejrzystość to najbardziej kluczowe słowo odnoszące się do nowego MoO. Począwszy od klasycznych, relatywnie prostych zasad rządzących rozgrywką, a skończywszy na interfejsie, podczas tych kilkudziesięciu minut ani razu nie miałem wątpliwości co robić, czy gdzie czego szukać. To naprawdę rzadkie odczucie, szczególnie w przypadku pierwszego kontaktu z grą strategiczną.

Wszystko to razem uzmysłowiło mi też jedną rzecz - nowe Master of Orion nie będzie raczej grą dla miłośników najbardziej skomplikowanych, pełnych zależności gier 4X. Odniosłem wrażenie, że Wargaming celuje tutaj w dwa typy odbiorców. Po pierwsze tych fanów klasycznych odsłon, którzy nie chcą innowacji, ani rewolucji, tylko tego samego we współczesnej oprawie. Po drugie zaś - i to chyba nawet ważniejsze - w graczy, dla których próg wejścia w produkcjach takich jak choćby Endless Space, czy nawet Galactic Civilizations jest zwyczajnie zbyt wysoki. Nowe MmO nie ośmiela i nie przytłacza już na starcie ogromem informacji, wręcz przeciwnie - sprawia wrażenie gry prostej i przejrzystej, bardzo przyjaznej użytkownikowi.

Stąd też cała masa różnorodnych ułatwień, jakie już teraz znajdziemy zaimplementowane w interfejsie. Owszem, możemy samodzielnie decydować o losie każdego "kolonisty", czy ręcznie zarządzać produkcją i badaniami na każdej z planet. Ale równie dobrze możemy zdefiniować priorytety dla danej planety, a nawet całego imperium, jednym przyciskiem. Ortodoksi na pewno będą narzekać, ale powinno to przypaść do gustu wszystkim początkującym. Pojawia się tutaj oczywiste pytanie, czy tak "staroszkolne" podejście wystarczy, by poza sentymentalną podróżą do przeszłości, móc zaoferować coś ciekawego bardziej wymagającym graczom? Przekonamy się niedługo. Nie raz okazywało się, że gry z prostą i przejrzystą mechaniką biły te bardziej skomplikowane grywalnością.

Miałem okazję zagrać w kilka pierwszych tur, czas więc opowiedzieć nieco o samej rozgrywce. Powiew wiatru wspomnień czuć już na pierwszym etapie zabawy, przy wyborze rasy, którą będziemy chcieli zagrać. Mamy tu bowiem klasyczny ich zestaw, doskonale znany każdemu fanowi serii - poza ludźmi obecni są Psiloni, Mrrshan, Silicoidzi, Sakkra, Bulrathi, Alkari, Darlokowie, Klackoni i Meklarowie ze wszystkimi swoimi klasycznymi bonusami i cechami. Każdy kto grał w dwie pierwsze części, od razu poczuje się jak w domu. Zabawę rozpoczynamy na macierzystej planecie, dysponując trzema statkami: kolonizacyjnym, zwiadowczym i bojowym. Mamy więc tutaj klasyczny scenariusz "od planety do imperium", a wszystkie pozostałe rasy biorące udział w wyścigu do zwycięstwa startują w podobnych warunkach. O tym, że rozgrywka ma charakter turowy chyba nie muszę wspominać?

GramTV przedstawia:

Cała reszta zabawy to relatywnie proste działania, charakterystyczne dla wczesnych gier 4X. Zarządzamy naszym rozrastającym się imperium na kilku płaszczyznach, dbając o kilka najbardziej istotnych aspektów. I tak na mapie globalnej badamy coraz to dalsze układy, zasiedlamy (jeśli jest to ekonomicznie uzasadnione) nowe światy oraz prowadzimy wszelakie działania wojenne. Po spotkaniu z innymi rasami możemy (a nawet powinniśmy) pobawić się także w dyplomację. I tutaj ciekawostka - zarówno sam panel dyplomacji, jak i możliwości dane graczowi wyglądały niczym żywcem wyjęte z Civilization V.

Zresztą nie tylko dyplomacja nasuwa automatyczne skojarzenia z ostatnia częścią Cywki. Również drzewo rozwoju technologicznego sprawia wrażenie (poza oczywiście samymi technologiami) niemal identycznego. Bardzo silna inspiracja? Być może, jednak w tym przypadku już dość niebezpiecznie balansująca na granicy kopiowania cudzych wzorów. A skoro jesteśmy w tym miejscu, to oczywiście należy wspomnieć o drugim, najważniejszym chyba aspekcie rozgrywki, czyli wewnętrznym rozwoju naszego imperium. Zarządzamy nim zarówno w skali mikro (poszczególne planety), jak i makro (ogólny rozwój technologiczny) i jest to de facto najważniejszy element zabawy. Nasza przyszła potęga musi mieć solidne fundamenty, dlatego dbałość o ekonomiczny i technologiczny rozwój są niezwykle istotne.

Te elementy przypominają już zdecydowanie bardziej drugą część serii. Możemy więc przydzielać poszczególnych "mieszkańców" do odpowiednich pól planety (każda ma nieco inną charakterystykę), definiując tym samym nacisk położony na jeden z kilku aspektów rozwoju (badania, żywność, produkcja). Ponadto musimy zadbać o morale naszych mieszkańców (np. budując podnoszące je budynki), obronę planety oraz cały czas kontrolować bilans dochodów i wydatków.

W Master of Orion zwycięstwo możemy osiągnąć na kilka sposobów. Najprostszym jest klasyczna dominacja, czyli podbicie wszystkich "konkurencyjnych" cywilizacji. Ale nie tylko. Możemy również wygrać technologicznie, czy choćby dyplomatycznie (będzie pangalaktyczny kongres i "niezależne światy"). Jedno czego żałuję, to zbyt krótki czas na zabawę. W strategiach turowych niezwykle istotnym aspektem jest działanie SI, a niecałe 30 minut nijak nie pozwala ocenić tego aspektu. Mam więc w najbliższej przyszłości nadzieję na nieco dłuższy dostęp do jakiejś wersji beta.

Po prezentacji i krótkiej rozgrywce w mojej głowie pojawiło się w zasadzie tylko jedno hasło. Nowe Master of Orion to nic innego, jak Cywilizacja w kosmosie. Bardzo wiele rozwiązań jest tutaj niemal identycznych (choć część z nich pojawiła się oczywiście także we wcześniejszych MoO). Gra może więc trafić nie tylko w gusta tych, którzy mają ochotę na sentymentalną podróż w nowoczesnej oprawie, czy graczy szukających produkcji 4X z akceptowalnie niskim progiem wejścia. Może również zainteresować osoby, które nieco zawiodło Beyond Earth. Które chciały Cywki, ale w kosmosie, a nie na jednej tylko planecie.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!