Gry mobilne były dawniej synonimem tytułów dla niedzielnych graczy. Dzisiaj nie brakuje wśród nich dzieł najodważniejszych artystów naszej branży.
Gry mobilne były dawniej synonimem tytułów dla niedzielnych graczy. Dzisiaj nie brakuje wśród nich dzieł najodważniejszych artystów naszej branży.
Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że w poszukiwaniu oryginalności i nietuzinkowych pomysłów warto udać się właśnie do AppStore i Google Play. W poniższym zestawieniu przedstawiam siedem gier, które są najlepszymi dowodami na to, że w przemyśle elektronicznej rozrywki wcale nie skończyły się pomysły. Wciąż są twórcy, którzy chcą eksperymentować i zadziwiać, tyle że na mniejszą skalę...
Ten tytuł wygląda jakby powstał w całości w windowsowym Notatniku, ale niech prosta "oprawa graficzna" was nie zwiedzie. Blackbar to gra tekstowa, której akcję osadzono w dystopijnej przyszłości. W grze śledzimy poczynania ruchu oporu walczącego z reżimową cenzurą.
Jak na grę tekstową przystało całą historię poznajemy poprzez czytanie listów. Sęk w tym, że część słów zasłaniają tytułowe czarne paski. Z cenzurą rozprawiamy się wręcz dosłownie próbując odgadnąć jakie hasła zostały przed nami ukryte. Wbrew pozorom zadanie to nie należy do najprostszych. Przynajmniej dobra znajomość języka angielskiego jest wymagana, aby móc cieszyć się grą, o której sam Ron Gilbert powiedział krótko: "Wspaniała".
Co najlepsze, tę perełkę możemy mieć zawsze przy sobie. Nigdy nie wiadomo, kiedy go głowy wpadnie nam słowo, którego szukaliśmy...
Pamiętacie echochrome ii? Japońskie dzieło na konsolę PlayStation 3 wymagało od gracza rzucania na wirtualną ścianę odpowiednich cieni przy pomocy "latarki", za którą służył kontroler Move. Mechanika rozgrywki była ciekawa, ale całość nie była zbyt skomplikowana jak na tytuł na stacjonarną konsolę. Co więcej, wymagał on dodatkowego akcesorium, które przecież nie było w posiadaniu każdego gracza. Nic więc dziwnego, iż nie cieszył się on zbytnią popularnością.
O tej "dziwnej" grze wspominam nie bez przyczyny, gdyż ten sam koncept, czyli zabawa z cieniem to pryncypium, na którym opiera się Shadowmatic. Na ekranie telefonu lub tabletu widzimy obiekt i rzucany przez niego cień. Musimy nim tak obracać, aby mroczne odbicie przybrało znajomy kształt na przykład królika czy dzbanka.
Brzmi to wręcz banalnie prosto, ale Shadowmatic wymaga od gracza zaktywizowania wszelkich zwojów w mózgu odpowiedzialnych za myślenie abstrakcyjne. Zwłaszcza że gra, przynajmniej do momentu naszej ingerencji, nie podpowiada nam jaki kształt mamy ułożyć. Otrzymujemy tylko podpowiedzi w stylu "ciepło/zimno". Miłośnicy główkowania będą zachwyceni. Podobnie jak ci poszukujący w grach nietuzinkowych pomysłów.
Device 6 to nie tylko kolejne cyfrowe czytadło. Owszem, tej grze chyba najbliżej jest do książki, ale pozory mylą. Szczegóły o ucieczce Anny z tajemniczej wyspy poznajemy dzięki napisanym świetnym językiem opisom (znajomość angielskiego to podstawa!), które dodatkowo "ożywiono" pomysłowym umiejscowieniem tekstu na wirtualnych stronach. Kiedy bohaterka idzie po schodach, to kolejne słowa układają się w stopnie. Kiedy na korytarzu skręca w prawo, to tak samo robią kolejne wyrazy. To prosty, ale jakże pomysłowy zabieg.
Próbując pomóc Annie w rozwiązaniu tajemnicy natkniemy się także na sporą ilość elementów interaktywnych. Gra co jakiś czas wymagać będzie od nas wpisania kombinacji cyfr czy manipulacji przy dziwnie wyglądającym ustrojstwie. Jedna z zagadek zmusi nas nawet do wstania z fotela i... podejścia do lustra.
Według wielu recenzentów klimatyczne Device 6 to najlepsza gra na sprzęt od Apple. To naprawdę wyjątkowe dzieło i jeśli tylko macie taką możliwość, to koniecznie go spróbujcie. W coś podobnego jeszcze nigdy nie graliście.
Tej grze jest chyba najdalej ze wszystkich w tym zestawieniu do miana "artystycznej", ale za to najbliżej do niezobowiązującej i wciągającej zabawy. Jej tytuł mówi wszystko: Absurdalne wędkowanie. Tutaj faktycznie chodzi o łowienie ryb, ale sposób w jaki to robimy zupełnie nie przypomina nudnych wypadów nad jezioro w towarzystwie zanęty i spławika. W Ridiculous Fishing złapane na haczyk okazy wyrzuca się w ponad powierzchnię wody, a następnie... pruje do nich z wymyślnej broni. Dopiero nafaszerowane ołowiem ryby i inne morskie żyjątka uznaje się za "złowione".
Brzmi absurdalnie, ale jest przy tym diabelnie grywalne i nie nudzi się nawet po kilkuset razach. Serio. Dlaczego dzieło to jest wyjątkowe? W grze ukryto tony żartów oraz... mały, ale chwytający za serce wątek fabularny. Nie bez znaczenia jest też ogólna "hipsterskość", którą wyczujecie zaraz po jej pierwszym odpaleniu. Klimatyczna oprawa audiowizualna jest dopełnieniem całości, w której wbrew wszelkim pozorom nic nie jest przypadkowe.
Minimalistyczna. Do bólu. Tak chyba najprościej jest opisać grę Blek. Na dobrą sprawę każde kolejne słowo o niej zbędne. Dlaczego? Tytuł ten mamy poznawać sami po prostu w niego grając. Gatunkowo najbliżej jest mu do gry logicznej, ale tak naprawdę każdy kolejny poziom rządzi się swoimi prawami angażując raz szare komórki, raz zwinność naszych palców.
Czy Blek traktujący w dużej mierze o kropkach i zygzakach to coś więcej niż eksperyment? Na to pytanie najlepiej udzielić odpowiedzi po zagraniu. To kolejny z tytułów, który nie miałby prawa pojawić się na rynku, gdyby nie platformy mobilne.
Złudzenia optyczne cieszą nawet wtedy, kiedy oglądamy je na papierze. W interaktywnej formie są jeszcze lepsze, czego dowodem jest Monument Valley. Zwłaszcza że w tym tytule dołożono do nich przepiękną grafikę i historię, która mimo swojej skromności urzeka niczym opowieści z wielkich dzieł.
Podstawą rozgrywki jest tu manipulowanie elementami otoczenia tak, aby dojść do z pozoru niedostępnych części malowniczych plansz. Wspomniane już złudzenia optyczne grają tu pierwsze skrzypce. Gra wymaga sporej ilości główkowania, ale nigdy nie odrzuci od siebie zbyt wygórowanym poziomem trudności. To jedna z tych produkcji, którym trzeba się nieśpiesznie delektować. Wtedy smakuje ona najlepiej.
Zestawienie zamyka kolejna gra, którą trudno zaklasyfikować do jakiegokolwiek gatunku. Framed to interaktywny komiks, gdzie to gracz kontroluje przebieg opowiadanej historii poprzez układanie kadrów według własnego uznania.
To jednak nie klasyczny Comix Zone. Nie przejmujemy tutaj bezpośredniej kontroli nad postacią. "Ograniczamy się" do roli scenarzysty, ale jak nie trudno się domyślić, ta daje nam jeszcze większą swobodę.
Tytuł Framed odnosi się nie tylko do kadrów z kart, a właściwie to ekranów, cyfrowego komiksu. Oznacza on również "wrobionego", którym jest czarna postać jaką obserwujemy na kolejnych panelach. Zgadza się, odrobina dobrej gangsterki nigdy nikomu nie zaszkodziła. Zwłaszcza ta w eksperymentalnym wydaniu.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!