Graczem nie jest, ale przepowiedział porażkę Wii U. Doskonale zna rynek amerykański, ale Nintendo pod jego rządami raczej uniknie rewolucji.
Graczem nie jest, ale przepowiedział porażkę Wii U. Doskonale zna rynek amerykański, ale Nintendo pod jego rządami raczej uniknie rewolucji.
Nowo mianowany prezes Nintendo przez większość swojej kariery zawodowej związany był inną branżą - blisko trzy dekady spędził w Sanwa Bank. Do Nintendo dołączył w 2000 roku, przejmując rolę, jakżeby inaczej, dyrektora finansowego The Pokemon Company, firmy należącej do Wielkiego N. Już dwa lata później Kimishima stanął na czele Nintendo of America, a w czerwcu 2013 wrócił do Japonii jako dyrektor zarządzający. Od czerwca 2014 był odpowiedzialny za politykę kadrową firmy. Jak widać, w jego bogatym skądinąd CV brakuje styczności z samym programowaniem czy projektowaniem gier.
Nie sposób go pod względem pasji do przemysłu interaktywnej rozrywki porównać ze znamienitym poprzednikiem. - Na mojej wizytówce jestem korporacyjnym prezesem. W mojej głowie jestem twórcą gier. W sercu jestem graczem - w 2005 roku te słowa wypowiedział Satoru Iwata. Podobne deklaracje z ust Tatsumiego Kimishimy raczej nigdy nie padną, ale zgoła odmienna natura nowego prezesa Nintendo wcale nie musi działać na niekorzyść firmy. Zresztą, pierwsze wypowiedzi samego następcy Iwaty i analityków każą podejrzewać, że w firmie nie dojdzie do rewolucji.
Pole, na którym może dokonać się największa zmiana, to kwestie wizerunkowe. Z uwagi na fakt, że nowemu prezesowi Nintendo brakuje doświadczenia na polu produkcji gier, wskakiwanie w buty Satoru Iwaty, który słynął z niekonwencjonalnych pokazów, wypadłoby zapewne sztucznie i mogłoby zostać odebrane negatywnie. Można się zatem spodziewać, że Tatsumi Kimishima będzie bardziej tradycyjnym zarządcą, a rolę showmanów pozostawi Shigeru Miyamoto odpowiedzialnemu za pion kreacji, Genyo Takedzie, mającemu skupić się na kwestiach technologicznych, czy awansowanemu na szefa nowo utworzonej dywizji ds. planowania i rozwoju rozrywki Shinyi Takahashiemu.
Zdaniem Lewisa Warda nie będzie jednak tak, że Tatsumi Kimishima całkowicie odsunie się w cień. - Tak, inni najważniejsi ludzie w Nintendo, jak pan Miyamoto, prawdopodobnie przejmą część blasku reflektorów, skupionego do tej pory na panu Iwacie. Kimishimie też nie jest to jednak obce. Jestem pewien, że już wkrótce przemówi swoim własnym językiem. Może nie będzie równie dziarski jak pan Iwata, ale podejrzewam, że jego osobowość rozbłyśnie podczas Nintendo Direct lub w ramach sesji zadawania pytań przez inwestorów. Byłbym zszokowany, gdybyśmy nie zobaczyli, jak pan Kimishima stawia wyraźny stempel na kierunku spółki przed końcem roku fiskalnego w marcu 2016 - ocenia.
Nie ulega wątpliwości, że Nintendo wkracza w bardzo ważny dla siebie okres. Wcześniej wspomniane fundamenty, wylane przez Satoru Iwatę, to przede wszystkim odważne wejście ze swoimi grami w rynek urządzeń przenośnych, a także premiera nowej konsoli, znanej pod nazwą kodową Nintendo NX. Firma wkroczyła również w przemysł figurek interaktywnych amiibo. Z tych przedsięwzięć, choć mogą one zostać źle odebrane przez najbardziej zagorzałych fanów Nintendo, Tatsumi Kimishima na pewno się nie wycofa. Jak sugeruje GamesIndustry, nowy prezes firmy być może będzie musiał przyjąć na siebie gniew tych, którzy poczują się zdradzeni przesunięciem środka ciężkości na inne sektory, chroniąc tym samym Genyo Takedę i Shigeru Miamoto przed nadciągającą falą krytyki.
Serkan Toto nie widzi w Tatsumim Kimishimie wieloletniego prezesa Nintendo - wprost mówi o nim jako o rozwiązaniu tymczasowym. - Prawdopodobnie będzie stanowił pomost pozbawiony większych wybojów, dopóki nie pojawi się "prawdziwy" sukcesor - przewiduje analityk. Nie zmienia to faktu, że Kimishima musi przeprowadzić Nintendo przez trudny okres. Na wzburzone morze statek ten wypłynął jeszcze z poprzednim kapitanem, pchany koniecznością przeprowadzenia sporych zmian i otworzenia się na nie. Z największymi falami będzie musiał poradzić sobie już jego następca. Na zdecydowaną zmianę kursu wydaje się być już za późno. Niech ta konkluzja nie będzie jednak mylnie odczytywana jako wizja Tatsumiego Kimishimy będącego jedynie żywym przedłużeniem myśli Satoru Iwaty. Z takim doświadczeniem nowy prezes Nintendo z pewnością będzie chciał zaznaczyć swój pobyt u steru, nie wywracając przy tym firmy do góry nogami.