Najlepsza liga koszykarska na świecie w jednej z najlepszych gier sportowych.
Najlepsza liga koszykarska na świecie w jednej z najlepszych gier sportowych.
Steve Kerr został rok temu trenerem Golden State Warriors, co dla fanów tego zespołu okazało się wiadomością ze wszech miar wesołą, o czym stanowi zdobyty przez nich tytuł mistrzów NBA. Trochę gorzej mają fani koszykarskiej serii ze studia 2K Sports, bo nowe obowiązki byłego zawodnika nie pozwoliły mu wziąć udziału w nagrywaniu komentarza. Urzekające zmagania słowne z Kevinem Harlanem, ustępują miejsca nowemu duetowi. Greg Anthony w tym co robi jest oczywiście fantastyczny, ale wieloletnim fanom zabrzmi obco.
Ta zmiana jest symptomatyczna dla NBA 2K. Od lat twórcy stawiają (tak sobie wyobrażam) pytanie: co zmienić w grze tak bliskiej doskonałości? I rok rocznie wprowadzają elementy mniej lub bardziej zmieniające wizerunek i obsługę, mniej lub bardziej trafione, na świętym miejscu pozostawiając jednak trzon, rozgrywkę, która ostatecznie decyduje o przyjęciu tytułu przez fanów w związku z czym nie może spaść poniżej pewnego poziomu.
I nie spada. Edycja z 16 z tyłu to pod względem samej esencji, czyli boiskowych zmagań jedna z najlepszych odsłon ostatnimi czasy. Samo odświeżenie silnika fizycznego, tak aby gracze jeszcze naturalniej oddziaływali na siebie i poruszali się na boisku zasługuje na oklaski, bo teraz coś co już było wyznacznikiem jakości wśród gier sportowych zachwyca z nową siłą. Zawodnicy nie ślizgają się po parkiecie, mają świadomość swojej pozycji na boisku i względem przeciwnika, a cały mecz wygląda bardzo realistycznie.
Do tego dochodzą zmiany pod maską. Obrona stała się teraz dużo bardziej skuteczna i to nie tylko dzięki wskaźnikowi jak dobrze ustawieni jesteśmy względem atakującego nas zawodnika. Rzuty i wejścia pod kosz, które są dobrze zastawiane mają dużo mniejszą szansę trafienia. Częściej zdarzają się bloki czy przechwyty. Wszystko poszło w kierunku tego, by w ataku naprawdę trzeba było myśleć, szukać czystych pozycji i grać taktycznie. Nieprawdopodobne rzuty stały się teraz domeną absolutnych supergwiazd w danej dziedzinie, czyniąc z nich naprawdę skarb, a z dnia ich niedyspozycji koszmar.
Sztuczna inteligencja naszych koszykarzy również została usprawniona, bo dużo częściej niż uprzednio starają się oni szukać pozycji i rozgrywać akcje bez piłki. Stosują się przy tym do założeń przedmeczowych wykonując akcje z naszej książki zagrań. Automatyczne wybieranie zagrań też stara się trafiać te, które aktualnie obecni na boisku są w stanie wykonać. Izolacja dla Rose'a, podkoszowe ustawienie przy Gasolu, zwolnienie miejsca na obwodzie dla Thompsona.
Wszystkie te rzeczy bardzo pozytywnie wpłynęły na styl gry zespołu. Zupełnie inaczej gra się świetnymi ogólnie, ale słabszymi podkoszowo Thunder, a silnymi w pomalowanym Grizzlies. Zmuszanie poszczególnych zespołów do grania wbrew temu jaki mają skład skutkuje dużo gorszą ich grą i słabszą postawą zespołu. Analogicznie, jeśli chcemy pokonać tuzów, to warto zmuszać ich do tego, by grali akcje będące poza ich strefą komfortu.
Na poprawkach w mechanice gry zyskują wszystkie tryby zabawy, które w tym roku w zasadzie pozostają bez zmian, jeśli chodzi o ilość z pewnymi zmianami w niektórych aspektach. Dla mnie na przód zawsze wychodził tryb kariery jednym zawodnikiem, pozwalający stworzyć własną postać i przechodzić przez wszystkie szczeble kariery NBA.
W tej edycji nacisk położono jeszcze bardziej na filmowość, co potwierdza zatrudnienie Spike'a Lee, znanego reżysera, by zajął się poprowadzeniem scenek z udziałem naszego alter ego. I tu mamy zgrzyt. Już w poprzedniej edycji drażniło mnie, że mój rozgrywający to gość z przedmieść mówiący specyficznym slangiem i emanujący irytującą pewnością siebie. Teraz podniesiono to do potęgi entej, przy okazji czyniąc karierę bardziej linową. W tym sensie, że wcielamy się w niejakiego Freqa i w jego butach walczymy o prymat. Mamy rodzinę, siostrę bliźniaczkę i wszyscy są czarnoskórzy. Jako że zawodnika znów możemy stworzyć na własne podobieństwo, to rodzeństwo mówiące do mnie bracie, gdy ewidentnie różni nas kolor skóry jest co najmniej dziwne.
Poza tym jest to znów kawał fantastycznej zabawy. Od meczów w liceum przez krótką karierę na uczelni, bo udział w drafcie i zdobywanie kolejnych trofeów wszystko jest klasą samą w sobie. Nasza obecność na boisku znów jest oceniana w każdym elemencie, co sprawia, że obojętnie jaki cykl rozwoju sobie przyjmiemy zawsze gra będzie premiować nas za dobre zachowanie i karcić za złe. Jest to przepiękny przykład sportowego RPG.
Tryb MyPlayer potrafi być niesamowicie wymagający i dogłębna znajomość sterowania jest niezbędna. Rozkład przycisków na padzie przeszedł w tym roku lekką kosmetykę - dużo łatwiej jest wykonać podania podpięte teraz pod trzy przyciski pada, fajniej działa też stawianie zasłon. Dla osób obytych z serią nie będzie problemem nauczyć się nowych kombinacji i wykorzystywać je w grze, ale brak samouczka, obecnego bodaj trzy lata temu, który na sali treningowej uczył nas po kolei zachowań na boisku jest posunięciem ryzykownym. Same filmiki nie wystarczą.
Inne bolączki gry to wciąż te same utyskiwania. Menu zorganizowane są lepiej niż rok temu, ale wciąż rażą uciążliwością i każą za długo czekać pomiędzy włączaniem innych opcji. Słabo wypada też tryb online; nie pod względem dostępności opcji, bo tu mamy wszystko czego nam potrzeba. Znów czasem trudno znaleźć przeciwnika, znów trybach społecznościowych z utworzonym przez siebie graczem nie trudno o lagi i rozłączenia. Jest to ciężkie do pojęcia tym bardziej, że inne funkcje gry są usprawniane, a tu wciąż nie ma większego postępu.
Jest oczywiście w NBA 2K16 dużo więcej niż tylko MyCareer. Chcesz zostac menadżerem drużyny i martwić się o wszystko, od cen przekąsek do morale gwiazd? Ruszaj do MyGM. Chcesz pograć w karcianą wersję i kolekcjonowanie zawodników, z których talii formujesz swój najlepszy zespół? Jest MyTeam. Chcesz pograć w skonfigurowaną ligę z 29 innymi osobami? Jest. Można tak wymieniać i wymieniać, ale z listy obowiązkowych rzeczy w grze sportowej znajdziemy tu absolutnie wszystko.
Zachwyca także sama prezentacja. I nie piszę tu o grafice, która oczywiście jest tip top, ale o samym wprowadzeniu do meczu, gdzie w studio siedzi Shaq, Ernie Johnson i Kenny Smith budując atmosferę meczu. Gdzie w trakcie mamy wypowiedzi i wywiady z zawodnikami. Gdzie w iście telewizyjnym stylu konstruowana jest oprawa wokół widowiska sportowego. Pół godzinki z nowym NBA 2K to naprawdę kompletna paczka emocji.
Tytuły, które pojawiają się na rynku z 12 miesięczną regularnością są często trudne do oceny. Zazwyczaj mamy do czynienia z produktem wysokiej jakości, ale wprowadzającym na tyle mało zmian, że trudno uzasadnić konieczność zakupu nowej gry. NBA 2K16 nie ma tego problemu. Ostatnia edycja, przy której chciałem zostać na dłużej, nie zmieniać, nie ulepszać to ta z 12 na okładce. Tutaj mam podobnie. Wiem, że zagości ona na moim sprzęcie na dłużej.
2K Sports po raz kolejny pokazują jak zrobić prawie perfekcyjną grę oddającą wszystkie elementy tego, co kojarzy nam się z danym sportem. Od głębi rozgrywki, po prezentacje i ilość dostępnych opcji jest po prostu znakomicie. Fajnie pisać o czymś co z czystym sumieniem można polecić jak największemu gronu osób.