Star Wars Battlefront - pierwsze wrażenia

Zbigniew Trzeciak
2015/11/16 17:00
0
0

Bardzo dawno temu, w odległej galaktyce Battlefield próbuje zostać Battlefrontem.

Star Wars Battlefront - pierwsze wrażenia

Oj trudno było nastawiać się pozytywnie do Battlefronta. Zaczęło się od problemów firmy DICE, twórcy gry, który za ostatnie swoje produkcje spod znaku Battlefield był mocno krytykowany. Potem zaczęły się pojawiać informacje o tym czego w grze nie będzie i jakich elementów względem poprzedniczek zabraknie. Wreszcie nadszedł czas testów wersji beta gry, które i mnie samego nie przekonały, że będzie to tytuł na długie nasiadówki przed ekranem.

Wnioski po tych kilku dniach z betą właśnie były z lekka przygnębiające. Niezrównoważona rozgrywka, mało opcji drużynowego czy taktycznego podchodzenia do zadań na mapie czy wreszcie dość zręcznościowo zestrojone strzelanie i obsługa broni. Z drugiej jednak strony zdziwiony byłem jak stabilna, grywalna i bezproblemowo działająca była już ta wczesna wersja gry, co w przypadku tego akurat studia, i tego akurat wydawcy (EA) często nie było wcale pewnikiem.

Abonenci usługi Xbox Live oraz EA Access dostali kilka dni temu bezpłatny (tak naprawdę to płatny, bo obie platformy nie są oczywiście dostępne za darmo) dostęp do pełnej wersji gry, ograniczony do 10 godzin zabawy. Z padem w ręku zasiadłem przed konsolą ciekawy czy taka wersja demonstracyjna jest w stanie przekonać do pozostania z tą produkcją na dłużej.

Battlefront sprzedaje swego rodzaju marzenie. Marzenie, którym dla ludzi zakochanych w świecie Gwiezdnych Wojen, jest, choćby w wirtualny sposób, stać się częścią tego świata i wziąć udział w spektakularnych bitwach. Tytuł od DICE skupia się na tej starszej trylogii, więc za odbiorców ma szerokie grono fanów, także tych na zabój zakochanych w filmowej serii.

Atmosfera hitów George'a Lucasa jest tutaj przekazywana znakomicie. Dwie planety jakie znalazły się w becie mnie nie przekonały. Choć śniegowe wywracanie kroczących AT-AT jest jedną z ikonicznych scen znanych z ekranów kinowych, to zimowe tereny jakoś nie znalazły drogi do mojego serca. Zupełnie inaczej poczułem się, gdy na Endorze Ewok rzucił mi w głowę kamieniem zaznaczając swój udział w starciu Imperium z rebeliantami. Takich smaczków jest więcej, od wizyty na Tatooine po spotkania z Hanem Solo. I choć zdaję sobie sprawę, że jest to w jakiś sposób pogrywanie na moim nostalgicznym przywiązaniu do Gwiezdnych Wojen, jak na razie zupełnie mi to nie przeszkadza.

Nie bez znaczenia jest tu także grafika. Battlefront jest po prostu prześliczny. Twórcy wręcz popisują się możliwościami swojego silnika - Frostbite, a fantastyczne tereny sci-fi biją na głowę brudny realizm poprzednich gier napędzanych tą technologią. Znów wrócę na Endor, bo zalesiona planeta z potokami, skałami i wszechobecną roślinnością jest niesamowicie urokliwa. Gdy pierwszy raz zobaczyłem kroczące wśród drzew maszyny Imperium to sekundkę zajęło mi ogarnięcie blastera i powrót do walki.

Po dziesięciu godzinach gry, nabiciu nastu poziomów, mam jedno przeważające wrażenie. Jeszcze mi się nie znudziło, jeszcze chcę więcej. Czyli zupełnie inaczej niż po testowaniu bety. Wciąż mam jeszcze karabiny do przetestowania, umiejętności do oszlifowania, mapy do zwiedzenia i zagrania do wypróbowania.

GramTV przedstawia:

Battlefront jest w pewnym sensie propozycją dla tych osób, które w Battlefieldach wpadały na mapę, by pozostać jednoosobową armią. Nie współpracować zbyt blisko i z innymi, wykonywać oczywiście wspólne cele, ale wciąż pozostawać samotnym białym żaglem. O ile w poprzednich częściach był to wybór, to tutaj jest to raczej konieczność. Gra sama z siebie nie promuje gry drużynowej, nie pozwalając łączyć się w zespoły czy nie dodając punktów doświadczenia za współdziałanie. Wyzwania jakie stawiają przed nami poszczególne tryby powodują pewne ukierunkowanie rozgrywki, ale jedyne co możemy zrobić bez połączenia się ze znajomymi i głosowego wydawania sobie poleceń, to odrodzić się na losowo wybranym nam partnerze i skorzystać z jego kart.

No właśnie, kart. Najnowsza produkcja DICE odeszła od klas postaci - zresztą bez działań drużynowych nie ma miejsca dla mechanika czy medyka - na rzecz prostego systemy dopasowania postaci. Każdy wybiera sobie jeden karabinek oraz trzy karty umiejętności, z których dwie związane są typowo z uzbrojeniem. Możemy więc wybrać granaty, rakiety czy dodatkową broń. Trzecia karta to specjalna umiejętność, jak na przykład chwilowa eliminacja odrzutu broni czy sprawienie, że nasz blaster staje się skuteczniejszy w walce z maszynami. Choć jest to nieco ograniczony wybór, to możemy w ten sposób troszeczkę sprofilować naszą postać - na przykład zostając żołnierzem wsparcie skutecznym na dystans czy kimś odpowiedzialnym za zwalczanie maszyn. Fajnie gdyby możne te role w jakikolwiek sposób koordynować względem całego zespołu. Bo tak, to jest to po prostu wykładnia naszego ulubionego sposobu gry na danej mapie, a nie próba wpisania się w aktualne potrzeby naszej małej armii.

A tej taktyki potrzeba choćby w znanym z bety trybie "Atak na AT-AT", gdzie jako rebelianci musimy skoordynować ataki z powietrza, ze zdobywaniem kluczowych punktów i walenia z całej siły do kroczących kolosów w krótkich okresach, kiedy staje się on podatny na zniszczenia. Przewaga Imperium - głównie ze względu na dostępny sprzęt ciężki - jest tu na tyle spora, że kontrowanie tego zależy od dobrej kooperacji całej drużyny.

Battlefront na trybach nie oszczędza i znajdziemy tu wszystkie klasyki wieloosobowych strzelanek. Od dominacji, przez szturm, aż po klasyczny deathmatch i zdobywanie flagi. Fajnymi dodatkami są też eskadra, czyli starcia maszyn powietrznych, czy polowanie na bohatera, gdzie zwykli żołnierze mierzą się z wielkimi postaciami Gwiezdnych Wojen. Mi szczególnie do gustu przypadła odmiana dominacji, gdzie ideą jest przejęcie trzech punktów na mapie, z tym że nie są one statyczne a znajdują się na wciąż poruszających się dronach. Są to mniejsze, kilkunastoosobowe starcia, gdzie sytuacja zmienia się dynamicznie, a walka nie koncentruje się na z góry ustalonych pozycjach.

Ważnym elementem rozgrywki i każdej dostępnej mapy są też znajdzki porozrzucane tu i ówdzie. Bonusy z nich płynące zaczynają się od dość prostych - jak dodatkowy granat czy mina - aż po możliwość wejścia za stery maszyn czy w buty ikonicznych postaci. Wcielanie się w Lorda Vadera, Hana Solo czy jedną z 6 dostępnych "superpostaci" jest kolejnym elementem, który zachwyci fanów Gwiezdnych Wojen. Pierwsze duszenie za udziałem Mocy jest niezapomnianą scenką. Są one silniejsze, szybsze i bardziej śmiercionośne od zwykłych żołnierzy, ale nie na tyle by stanowić o kompletnej przewadze jednej ze stron. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało - coś jak czołg w serii Battlefield.

Te pierwsze godziny wlały we mnie nadzieję. Zdaję sobie sprawę, że na pewno nie jest to "hardcorowa, pecetowa strzelanka", ale z padem w ręku śmiganie po planetach odległej galaktyki jest naprawdę dobrą zabawą. Matchmaking działa dobrze, gra ładuje się zdumiewająco szybko, wygląda oszałamiająco i potrafi wzniecić nutkę rywalizacji. Być może nie jest to ten Battlefront, którego wszyscy szukali, ale wygląda na to, że i taki się nada.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!