Anno 2205 - recenzja

Zbigniew Trzeciak
2015/12/02 18:00
0
0

Seria niesamowicie zasłużona, a potraktowana po macoszemu.

Anno 2205 - recenzja

Kampanie dla jednego gracza, które są tak liniowe, że pojedyncze ich przejście załatwia sprawę kojarzymy bardziej z grami FPS niż strategiami ekonomicznymi. A jednak Ubisoftowi udała się niespodziewana sztuka wepchnięcia symulatora budowania kampanii na tory tak proste, że największy atut takich tytułów, możliwość rozgrywania po raz setny tej samej mapy, został wytracony z ręki.

Pierwsze wrażenie to znajoma i bezpieczna formuła, powrót na łono poprzedniczki, która była pierwszym futurystycznym wypadem serii. Znów w świecie kwadratowych ulic stawiamy domy naszych pracowników i wszelakie udogodnienia mające na celu zapewnić im lepsze samopoczucie i tym samym spowodować wprowadzenie się klasy wyższej. Ta znowuż ma inne wymagania, więc zabawę zaczynamy raz jeszcze.

Chociaż taka formuła brzmi bardzo, eufemistycznie rzecz ujmując, nieskomplikowanie, to jednak od wielu lat stanowiła kanwę jednej z lepszych ekonomicznych serii gier. Głównie dlatego, że stanowiła pewne ramy, w ramach których gracze mogli się poruszać, eksperymentować i planować ich zdaniem najlepsze z możliwych rozwiązań jeśli chodzi o nowo powstałą kolonię. Z taką skrzynkę narzędzi można było spokojnie majsterkować.

Anno 2205 idzie troszkę inną drogą. Od początku dość mocno narzuca nam kierunek w jakim mamy iść, bo cała kampania jest bardzo mocno sfabularyzowana. Wymaga ona od nas byśmy krok po kroku odhaczali punkty z listy wyzwań podążając ścieżką wytyczoną nam przez twórców. I już nawet nie chodzi tutaj o samą opowieść, która jest niczym więcej jak typową wizją przyszłości z wszechwładnymi korporacjami i wycieczkami na księżyc.

Problemem jest zbyt mało miejsca na własną inwencję, na to żeby spróbować robić pewne rzeczy w innej kolejności czy w inny sposób. Pierwsze przejście gry jest naprawdę znakomitym przeżyciem, bo symulacja działa dobrze, grafika jest śliczna, a zadania poboczne, jak budowanie specjalnych budynków czy walka, są ciekawie przedstawione i stanowią przyjemną odskocznię od zarządzania.

W momencie, w którym przyjdzie nam zawiadywać więcej niż jedną placówką rzeczy robią się naprawdę interesujące. Klimat umiarkowany, arktyczny i księżycowy mają swoje osobne wymagania i konieczne jest do nich zupełnie inne podejście. Nie tylko jeśli chodzi o surowce, ale tez planowanie budowy. Na przykład kiedy doskwiera nam zimno siedziby ludzkie muszą być postawione w okolicach dających ciepło fabryk. Takich smaczków jest więcej.

Istotny jest też handle między osadami, bo nie każda z nich jest w stanie produkować wszystkie potrzebne jej surowce. Musimy więc nie tylko kontrolować każdą z koloni z osobna, ale także pamiętać, że będzie ona musiała w mniejszym lub większym stopniu wspierać pozostałe. Przy założeniu, że wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym a my skaczemy z miejsca na miejsce rozgrywka naprawdę przyjemnie zaskakuje. Jednocześnie cały czas, niezależnie od poziomu trudności, mamy wrażenie, że wszystko leży w naszych rękach, a gra nas nie oszukuje.

Te kilka, w najlepszym wypadku koło dziesięciu, godzin jakie zajmie nam przejście kampanii w zasadzie pokaże nam wszystko co gra ma do zaoferowania. I nie jest to komplement. Kiedy siadałem do drugiego podejścia na wyższym poziomie skomplikowania, to szybko zauważyłem, że w zasadzie robię dokładnie to samo. Dążę do tych samych celów.

GramTV przedstawia:

Jasne, każdy klimat ma kilka miejsc do wyboru jeśli chodzi o osiedlenie się. Jednak z góry narzucone zadania i wymogi kampanii sprawiają, że szybko łapałem się na tym, że robię to samo. Nie tworzę zupełnie innego państwa-miasta, a jedynie przesuwam w prawo lub w lewo niektóre budynki, tworząc raz po raz bardzo podobne modele społeczeństwa po to, by osiągnąć te same cele. Toczę te same walki, buduję bardzo podobne do siebie wspaniałe budowle.

Byłbym w stanie zrozumieć takie podejście do kampanii, gdyby gra dawała nam pole do popisu w innych trybach. A tych, niestety, zwyczajnie tutaj nie ma. Nie ma swobodnej rozgrywki, nie ma trybów wieloosobowych. Przez to Anno 2205 grubą kreską odcina się od tradycji swoich poprzedniczek, które były tytułami pozwalającymi na długie godziny. Trochę tak jakbyśmy w cenie pełnego Call of Duty dostali tylko historię dla jednego gracza - mało, prawda?

Idąc dalej weterani serii zauważą, jak wiele innych elementów gry zostało niepotrzebnie uproszczonych. Praktycznie nie ma zarządzania surowcami, bo raz poznana droga rozwoju pozwala na bezproblemowe zapewnieni ich odpowiedniej ilości, a nawet na najwyższym poziomie trudności nie ma większych problemów z tym, żeby na wszystko starczyło nam pieniędzy, pracowników i energii. Zawsze pod dostatkiem mamy miejsca na wszystkie fabryki i nigdy nie znajdziemy się w miejscu, w którym czegoś nam zabraknie i gra w ten sposób zmusi nas do szukania nowych wysp i nowych źródeł. Pamiętam jak jeszcze nie tak dawno trzeba było badać nowe lądy by wiedzieć jakie rośliny będzie można na nich uprawiać. Determinowało to nasz rozwój, dalsze plany, zmuszało do kombinowania i myślenia. Nie tu.

A jakby tego było mało, najfajniejsza część gry, czyli właśnie zarządzanie w czasie rzeczywistym trzema różnymi palcówkami, cierpi na bardzo poważną dolegliwość. Każdy z regionów musi się załadować zanim do niego przejdziemy. W momencie, w którym skakać musimy z miejsca na miejsca co rusz, bo zdobyty gdzieś surowiec wykorzystać możemy do rozbudowy, gra zamienia się w ciągłe ładowanie kolejnej mapy. Choć nie są to jakoś specjalnie długie okresy, to jednak moment, w którym więcej czasu spędzamy czekając niż grając jest dość irytujący.

Anno 2205 powinno przypaść do gustu osobom, które z serią, albo gatunkiem, przygodę zaczynają. Jest ślicznie, przejrzyście, w miarę prosto i logicznie. Kampania wciąga i tłumaczy co się z czym je. Z pewnością można się dzięki tej grze rozkochać w grach ekonomicznych i zacząć sięgać po bardziej wymagające produkcje.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wydawca traktuje ten tytuł podobnie jak każdy inny - wyceniając go jak pełnoprawny tytuł, zachęca również do kupna przepustek zapewniających rożne dodatki. Może gdzieś po drodze któryś z nich doda brakujące funkcje i rozwinie rozgrywkę. A na razie trudno tak naprawdę polecić nowe Anno.

5,5
Ten przystanek pociągu Anno można spokojnie ominąć.
Plusy
  • Prześliczna grafika
  • Niezła kampania za pierwszym razem
Minusy
  • Jeden! tryb gry
  • Nie ma po co wracać do kampanii
  • Uproszczone systemy gry
  • Krok w tył serii
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!