Przy takich podsumowaniach chciałoby się nieco ponarzekać, ale nie wiadomo czy nie wypada tego robić.
Przy takich podsumowaniach chciałoby się nieco ponarzekać, ale nie wiadomo czy nie wypada tego robić.
Bezapelacyjnie wydarzeniem roku była premiera Wiedźmina 3. W zasadzie to można powiedzieć, że była to największa rzecz, jaka przytrafiła się polskiej branży elektronicznej rozrywki w całej jej historii. Nowe przygody Geralta osiągnęły sukces na każdym możliwym polu. Sprzedaż jest więcej niż imponująca. W pierwszych sześciu tygodniach przekroczyła poziom sześciu milionów kopii. Liczący około 200 mln złotych budżet zwrócił się w dniu premiery. Wiedźmin 3 nadal cieszy się sporym zainteresowaniem, a więc można tylko obstawiać, kiedy CD Projekt RED ogłosi przekroczenie pułapu 10 milionów sprzedanych egzemplarzy. Według analityków w 2015 roku zysk netto całej grupy kapitałowej powinien oscylować w granicy 400-500 mln złotych. Do tego wszystkiego dochodzi ogromna ilość nagród. Pod tym względem żadna produkcja w zeszłym roku nie może się równać z Wiedźminem 3. Nic dziwnego, w końcu gra okazała się dla wielu nawet jedną z najlepszych w historii.
CD Projekt RED zrobił w 2015 roku wszystko idealnie. Wydał genialną grę, zarobił na niej krocie, ale i sprawnie rozwijał swoje dzieło regularnie publikując nowe łatki poprawiające mniejsze lub większe niedociągnięcia, a także udostępnił graczom 16 darmowych dodatków DLC. Największą atrakcją było jednak rozszerzenie Serca z Kamienia. Dla niektórych pod względem fabularnym jest ono nawet lepsze niż podstawowa wersja gry. Osobiście się z tym stwierdzeniem nie zgadzam, ale nie ulega wątpliwości, że scenariusz dodatku jest absolutnie genialny. Dzisiaj wstrzymałbym się z określeniem go mianem najlepszego rozszerzenia w historii (a jak nie to przynajmniej najlepszego od wielu, wielu lat) tylko ze względu na zbliżającą się premierę kolejnego, jeszcze większego DLC pt. Krew i Wino. Podsumowując, w tym roku Wiedźminowi i CD Projektowi RED udało się absolutnie wszystko. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że twórcy odpowiednio wykorzystają ten sukces.
Nieco w cieniu Wiedźmina 3 jest Techland. Ich Dying Light pokazał, że istnieje życie po Dead Island. Gra sprawiła mi ogromną ilość przyjemności i bez cienia wątpliwości mogę ją nazwać najlepszą produkcją w historii wrocławskiego studia. Deweloper nie ma jednak aż tylu powodów do świętowania co CD Projekt RED. Dying Light sprzedało się bardzo dobrze, w okolicy premiery popyt był nawet większy niż w przypadku Dead Island. O sukces komercyjny możemy być spokojni, ten na pewno będzie ogromny. Słabiej było za to pod względem odbioru gry. Średnia ocen Dying Light to obecnie 75% (wersja PS4, via GameRankings), w mojej opinii dużo poniżej oczekiwań i przede wszystkim dużo mniej niż tytuł ten na to zasługuje. Nie ma jednak powodów do narzekań, gdyż i tak najnowsza produkcja Techlandu okazała się wielkim sukcesem. Mam tylko nadzieję, że kolejne gry tej ekipy będą równie udane, a sukces Dying Light nie zepchnie na boczny tor przede wszystkim marki Call of Juarez.
Zaplanowałem, aby w tym tekście zacząć od gier AAA, aby potem ciągle iść "w dół", tj. do coraz mniejszych produkcji. Problem w tym, że właśnie pojawiła się pewne dziura. W 2014 roku mieliśmy kilka świetnych gier "środka". Ani to AAA, ani małe indyki. Mam na myśli przede wszystkim This War of Mine i Zaginięcie Ethana Cartera. W 2015 roku zabrakło takich produkcji. Jeśli więc miałbym na cokolwiek narzekać, byłaby to właśnie nieobecność tego typu tytułów. To tylko pokazuje, że rodzima branża, mimo iż bardzo rozwinięta, nadal ma pewne braki. Jeszcze nie trafił się rok, w którym polskie studia wydały gry AAA, wyżej opisane "średniaki", do tego kilka interesujących indyków, a i na rynku mobilnym znalazło się coś godnego uwagi. Na to zapewne jeszcze przyjdzie nam chwilę poczekać. Tę dziurę mogłoby zapełnić Layers of Fear, moim zdaniem największe zaskoczenie roku. O Bloober Team można powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewnie nie że tworzy świetne gry. A jednak, ich najnowszy horror pojawił się praktycznie znikąd i okazał się produkcją na bardzo wysokim poziomie. Jedyny minus Layers of Fear jest taki, że gra nie została jeszcze wydana. Obecnie dostępna jest tylko w Steam Early Access oraz Xbox One Preview.
Ktoś mógłby się przyczepić do mnie, że przecież było kilka gier pasujących do opisu z powyższego akapitu, chociażby Hatred, Kholat czy Worlds of Magic. No tak, były, ale trudno mówić o nich w kontekście sukcesu. Pierwsza z wymienionych produkcji zrobiła ogromną ilość szumu medialnego, ale po premierze okazało się, że oprócz kontrowersji dużo więcej nie oferuje. Według niektórych tytuł ten rozpoczynając ważną dyskusję o tym, co można w grach pokazywać, a co nie. Dla mnie jednak Destructive Creations nie zrobiło dobrej reklamy branży, czy to polskiej czy globalnej. Kholat z kolei okazał się zbyt trudny i przekombinowany. Pod względem technicznym wszystko było na swoim miejscu, ale ja osobiście miałem zbyt duże problemy z poruszaniem się po mapie, aby wczuć się w klimat i fabułę. Nawet korzystając z poradnika odnosiłem wrażenie, że to nie ze mną jest problem, tylko produkcją ekipy IMGN.pro. Worlds of Magic z kolei nie zawojowało rynku strategii 4X. Dwie udane kampanie na Kickstarterze oraz Steam Early Access nie pomogły łódzkiej ekipie Wastelands Interactive przebić się. Gra została przeciętnie oceniona, ale biorąc pod uwagę dane Steam Spy twórcy raczej na tym interesie nie stracili. To zresztą tyczy się również Hatred i Kholat. Miejmy nadzieję, że podobnie będzie z Hard West. Gra nie okazała się niestety XCOM-em na Dzikim Zachodzie i również nieco rozczarowała. W porównaniu do Ancient Space trudno jednak odmówić ekipie CreativeForge postępu. Średnia ocen na poziomie 72% to nieźle, ale nadal bez rewelacji.
2015 rok to nie tylko dwie genialne gry AAA, ale i sporo indyków. Moim osobistym numerem jeden jest oczywiście genialny Bulb Boy. Zainteresowanych większą ilością szczegółów odsyłam do recenzji. Sama ocena dużo mówi o poziomie tej nietuzinkowej produkcji. Wielka szkoda, że przeszła ona bez większego echa. Twórcy następnym razem powinni bardziej przyłożyć się do promocji. Lepiej po tym względem radziła sobie ekipa MuHa Games, która wydała całkiem udane Thea: The Awakening. Sporym zaszczytem dla dewelopera jest fakt, że Microsoft pozwolił na wydanie tej produkcji na Xbox One. Podobnie będzie z Warlock vs Shadows. Pamiętam naszą redakcyjną sesją z tą produkcją. Wiele dobrego można o niej powiedzieć, ale na pewno mocno kuleje pod względem balansu rozgrywki. Momentami przejście poziomu było zbyt trudne nawet dla czterech zdolnych graczy. Czegoś również zabrakło Roninowi. Stworzona praktycznie przez jedną osobę produkcja mogła pochwalić się nawet ekspozycją na konferencji Sony na E3 (szkoda, że wersja na PS4 do tej pory nie została wydana), ale ostatecznie nie podbiła serc graczy. Pomysł jak i design stoją na wysokim poziomie, ale tym razem również nieco zabrakło w kwestii balansu i projektu poziomów. Mimo wszystko ja bawiłem się całkiem nieźle i zdecydowanie polecam dać szansę tej produkcji.
Komercyjnie najlepiej poradziło sobie niepozorne 60 Seconds!, które wg Steam Spy przekroczyło poziom 100 tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Nic więc dziwnego, że twórcy tej sympatycznej produkcji już zdążyli zapowiedzieć pojawienie się jej na kolejnych platformach. Mam nadzieję, że nie chodzi o mobilki, tylko konsole. Jeśli interesuje ciebie oryginalne podejście do tematu tego jak wygląda życie po zrzuceniu bomby atomowej, 60 Seconds! jest pozycją obowiązkową. Nieco mniej sukcesów ma na koncie ekipa odpowiedzialna za karciankę Earthcore: Shattered Element. Na tym rynku trudno się przebić, zwłaszcza bez znanej marki. Sama jakość gry to jednak za mało. Mam jednak nadzieję, że deweloper nie zamierza się poddawać i dalej będzie rozwijać grę. Warto zresztą samemu ją sprawdzić. Średnia ocen przekroczyła 80%, a to wynik całkiem niezły. Na koniec jeszcze jedna produkcja indie - Tormentum: Dark Sorrow. W debiucie ekipa OhNoo przygotowała bardzo klimatyczną przygodówkę. Nie grzeszy ona długością, ale i tak wypada zwrócić na nią uwagę. Największy jej atut to przede wszystkim dojrzała historia z interesującym oraz dosyć zaskakującym zakończeniem.
Działo się również na rynku mobilnym. Najważniejszym tytułem jest Puzzle Craft 2 od ATGames. Gra została nawet wyróżniona przez Apple i znalazła się na 9. miejscu listy najlepszych produkcji na AppStore. Wcale nie gorzej radzi sobie Real Boxing 2: CREED, czyli kontynuacja wielkiego hitu bydgoskiego Vivid Games. Warto również wymienić Zombiebucket czy Riscy Rescue, kolejny hit twórców Timbermana. Wprawdzie sukcesu nie udało się poprawić (ponad 30 mln pobrań to jednak dosyć sporo), ale wynik rzędu 1,5 mln graczy nie powinien być powodem do narzekań. Gdyby tylko Risky Rescue nie miało przegiętego pod względem poziomu trudności ostatniego poziomu, byłaby to moim zdaniem jedna z najlepszych polskich gier mobilnych. To jeden z nielicznych przykładów na to, że na ekranie dotykowym da się stworzyć szybką i wymagającą precyzji grę. Na sam koniec warto również wymienić Geki Yaba Runner. Pod tym egzotycznym tytułem kryje się nowa wersja znanego z 3DS-a 2Fast4Gnomez od warszawskiego Qubic Games. Wszystkie wymienione gry są darmowe, a więc absolutnie każdą warto sprawdzić. Podobnie ma się rzecz z produkcjami Cherrypick Games. O nich więcej pisałem w oddzielnym artykule.
Sporo zmian zaszło w 2015 roku na gamedev-owej mapie Polski. Zacznijmy może od nieco smutniejszych wydarzeń. Problemy z niektórymi spółkami Mariusza Świtalskiego doprowadziły do restrukturyzacji jego biznesu. Efektem było zamknięcie poznańskiego Dark Stork, w które zostały zainwestowane spore pieniądze. Ducha wyzionął również Nicolas Games, którego problemy ciągnęły się do kilku lat. Pierwszy epizod Afterfall: Reconquest nie pomógł w otrzymaniu spółki przy życiu. W okresie wakacyjnym informowaliśmy również o bankructwie krakowskiego Reality Pump. Mamy więc obowiązek wyjaśnić sytuację. Jak udało mi się dowiedzieć, studio faktycznie zamknięto. Od razu jednak TopWare, które posiadało prawa do marki otworzyło je na nowo. Według obecnego szefa studia nieprawdą są również informacje niektórych mediów, jakoby Bloober Team zatrudnił byłych pracowników Reality Pump. Pracę podobno zmienił tylko jeden programista. Twórcy Layers of Fear odpowiadają jednak, że przeniosło się do nich około dziesięć osób i wszystkie dostępne informacje są prawdziwe. Legenda polskiej branży działa więc nadal i zdążyła nawet wydać Vendetta: Curse of Raven's Cry. To już drugi raz (pierwszym jest Brawl), kiedy polskie studio wydaje koszmarną grę i po czasie wprowadza do sprzedaży jej mocno poprawioną wersję pod nowym tytułem. Oby nie stało się to nową krakowską tradycją.
Nowych studiów również nie brakuje. O Fool's Theory i ich Seven już pisałem na gram.pl. Do tego dochodzi jeszcze Telepaths' Tree z projektem Inner Chains, o którym również niedługo więcej opowiem na łamach portalu. Rozwijają się także już istniejące od dawna ekipy. Vivid Games otworzyło w 2015 roku nowy oddział w Warszawie. W Krakowie pojawiło się z kolei Flying Wild Hog. Zapewne nowych studiów jest więcej, ale nie wszystkie jeszcze o tym informują. W ostatnim roku brakowało mi za to jakiś spektakularnych wydarzeń. Na giełdzie zadebiutowała tylko jedna ekipa - Jujubee (i przy okazji dała pokaźnie zarobić), z kolei 11 bit zmieniło NewConnect na GPW. Nie byliśmy za to świadkami czegoś większego. Czymś takim mogłyby być przejęcia czy fuzje. To w swojej nowej strategii zapowiedziało Vivid Games, ale na razie brakuje konkretów. Optymiści pewnie powiedzą, że nie było tak źle, a rolę dużego wydarzenia pełni powrót marki People Can Fly i odłączenie się studia od Epic Games. Co ciekawe mimo ogromnej ilości polskich przedsiębiorstw z branży ilość kapitału zagranicznego jest minimalna. Praktycznie wszystkie studia (w tym każde duże i znaczące dla sektora) są w rękach rodzimych przedsiębiorców.
Dużo się działo w 2015 roku w temacie polskich gier. Na pewno kilka słów można poświęcić zapowiedzianym produkcjom, ale to zrobię dopiero w kolejnym artykule, który pojawi się już niedługo. Teraz chciałem tylko podsumować ostatnie 12 miesięcy. Okres na pewno niezwykle udany za sprawą Wiedźmina 3 i Dying Light. Nie zabrakło również kilku udanych indyków. Sporo produkcji nieco rozczarowało, kilku rzeczy zabrakło, ale i tak powinniśmy być zadowoleni. W 2015 roku polska branża wykonała spory krok do przodu i jeśli tylko utrzyma tempo, kolejne lata będą pełne ogromnych sukcesów. Oby tak się właśnie stało.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!