XCOM 2 - betatest

Sławek Serafin
2016/01/15 13:14
0
0

Pograliśmy trochę więcej w prawie pełną wersję XCOM 2. Jak tym razem ratuje się Ziemię?

Wiem już, jakie będą pierwsze mody do XCOM 2. A właściwie wiem, jakie chciałbym, żeby były pierwsze mody. Liczę, że fani na sam początek ostro wezmą się za wzbogacanie tego aspektu gry, który najbardziej mi się podoba. Czyli za ubranka dla żołnierzy. Proszę się nie śmiać. Serio mówię. Dostosowywanie wyglądu XCOMowych partyzantów to straszna frajda. Już w pierwszej części miło było ich przebierać, malować i tak dalej, żeby wyglądali jak najlepiej. Ale XCOM 2 idzie dalej i bardziej. I w ciekawszym kierunku, bo zamiast mniej lub bardziej pancernych puszek mamy tutaj coś bardziej w stylu twardych operatorów z sił specjalnych. Wiecie, takich jak amerykańscy komandosi z Afganistanu czy coś w tym stylu. Brody, ciemne okulary, bandany na twarzy. A jak nie bandany, to nieodłączny papieros. Tym mnie ujęli. Blizzard zabrał cygaro Tychusowi, Riot pozbawił go Gravesa, a Firaxis się nie boi. Jest i papieros, i cygaro do wyboru. Niby pierdółka, niby mało ważny szczegół, ale... tylko pozornie.

XCOM 2 - betatest

Dostosowywanie wyglądu żołnierzy, tak by się podobali, by się na nich dobrze patrzyło, by można być z nich dumnym, to ważna mechanika. Dlatego, że skraca dystans między graczem a kierowanymi przez niego postaciami. Pozwala na więź emocjonalną. I przejmowanie się ich losami. A to z kolej sprawia, że każda misja jest bardziej emocjonująca. Firaxis świetnie uczłowieczyło naszych żołnierzy w XCOM 2. I to na różne sposoby. Raz kliknąłem w pomieszczenie, które spełnia rolę lazaretu. I co tam widzę? Na łóżkach leżą moi dwaj operatorzy, którzy zostali ranni w ostatniej akcji. I odwiedza ich koleżanka z zespołu. Rozmawiają sobie, gestykulują, jak normalni, żywi ludzie. Świetnie, nie? A zaraz obok jest bar. Ze ścianą pamięci, gdzie wiszą zdjęcia poległych. I reszta moich partyzantów siedzi tam sobie, po służbie, w samych mundurach, bez broni, pancerzy i takich tam. Siedzą, rozmawiają, popijają. Autentyzm. Ujęło mnie to. Za taką dbałość o szczegóły należy się XCOM 2 piątka z plusem.

Ogólnie XCOM 2 o wiele większą wagę przykłada do opowiadanej historii tym razem, z tego co widziałem. Grałem jeszcze w niepełną wersję gry, ale cały początek był na miejscu, włącznie z przerywnikami filmowymi i tak dalej. I bardzo wyraźnie widać, że w tym drugim podejściu do kwestii ratowania Ziemi przed atakiem z kosmosu autorzy postawili na klimat. Scenek jest więcej. Wirtualne aktorstwo lepsze. Sama opowieść bardziej dramatyczna i ciekawsza. I lepiej wspomagana takimi elementami jak muzyka chociażby. XCOM 2 momentami przypomina dynamiczny, hollywoodzki blockbuster, taki od Michaeal'a Bay'a. Aż chce się grać, tak jest fajnie. I nawet udało się im w miarę sensownie, elegancko i bezboleśnie wytłumaczyć, jak to się stało, że choć w pierwszej grze skopaliśmy obce tyłki, to teraz, dwadzieścia lat później, szuje zakulisowo rządzą Ziemią za pomocą kolaboracyjnego Adventu. Ogólnie jestem pod wrażeniem, jak to się ładnie wszystko układa. XCOM 2 angażuje nie tylko wciągającą rozgrywką, ale właśnie przebiegiem fabuły, rozwojem akcji.

I po części jest to zasługa tego, że od razu zostajemy rzuceni w wir wydarzeń. Tym razem nie będziemy mogli sobie tak spokojnie, komfortowo, powolutku stawiać pierwszych kroków, jak w pierwszej grze. XCOM 2 zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. Cały czas coś się dzieje, coraz więcej, coraz szybciej. Presja czasu jest wielka, zwłaszcza od momentu, gdy zaczynamy się z nim na serio ścigać, próbując za pomocą serii desperackich akcji partyzanckich spowolnić tajemniczy projekt Avatar podjęty przez Advent. Nie wiadomo, o co w nim chodzi, ale raczej o nic dobrego, więc trzeba za wszelką cenę go powstrzymać. A tu przecież są inne ważne misje. I skanowanie stref w poszukiwaniu zasobów. I konieczność wspomagania innych komórek ruchu oporu. Świat wali nam się na głowy tak trochę. I to jest bardzo fajne. XCOM 2 jest bardziej dramatyczny, bardziej emocjonujący, niż poprzednik. To znaczy, z tego co widziałem w tych pierwszych kilku godzinach dłubania w prawie ostatecznej wersji beta.

GramTV przedstawia:

Ogólnie, tak pod względem tego jak się gra, to jest stary, dobry XCOM. Zaszły pewne niewielkie zmiany w mechanice, w tym jak się rozwija klasy, jak przebiegają badania i jak się rozbudowuje naszą mobilną bazę. Ale misje są swojskie, żeby nawet nie rzec, że takie same, jak poprzednio. Tyle, że trochę bardziej urozmaicone. Zarówno pod względem przeciwników, jak i scenerii, a także realizowanych zadań. Czegoś tak naprawdę nowego, rewolucyjnego i przełomowego w tych pierwszych godzinach nie znalazłem co prawda, ale... a, nie zaraz, chwila, moment. Jest coś takiego. Skradanie. Już wcześniej było wiadomo, że skoro tym razem gramy antyobcą partyzantką, to będziemy działać z ukrycia. Pomysł jak pomysł, myślałem sobie. To znaczy, dopóki nie zagrałem. To, że nasi żołnierze zaczynają prawie każdą potyczkę ukryci przed wzrokiem wroga, naprawdę wiele zmienia w taktycznej sferze gry. Możemy o wiele swobodniej i szybciej wyjść na pozycje. W poprzedniej grze tych pierwszych kilka tur bardzo spowalniało akcję. Ruch i warta. Ruch i warta. Ruch i... o, przeciwnicy! No to strzelamy się w końcu. W XCOM 2 mamy większą swobodę. Jasne, trzeba uważać na "strefy kontroli", żeby nie wejść w pole widzenia i się nie zdemaskować. Ale można robić o wiele fajniejsze akcje. Ustawiać się, flankować, przygotowywać zasadzki. To my decydujemy, kiedy zacznie się ostra akcja. Możemy sobie rozstawić naszych, za osłonami, w trybie warty, a potem oddać ten pierwszy strzał i patrzeć, jak rozpętuje się piekło. No, dobra, osobiście preferuję nie pierwszy strzał, lecz pierwszy granat. Jak się dobrze trafi, to można nim, w połączeniu z ostrzałem pozostałych członków drużyny w trybie warty, wykosić cały patrol Adventu, zanim jeszcze zdąży się rozbiec na wszystkie strony w poszukiwaniu osłon. Satysfakcja gwarantowana. Nowa mechanika skradania wniosła do gry zaskakująco wiele dobrego.

I może są jeszcze jakieś inne nowości, gdzieś później. Pełne przejście gry zostawiamy sobie na recenzję, podobnie jak ostateczną ocenę całości XCOM 2. Ale po kilku godzinach zabawy betą można być naprawdę dobrej myśli. Gra wygląda na przemyślaną, dobrze poukładaną, dopracowaną w szczegółach. Jest tak jak było, tak jak lubią fani XCOM. I jest także lepiej. Tak sobie myślę, że gdy do tego wszystkiego dojdą mody, po premierze na początku lutego, to już nie będzie XCOM Dwa, tylko XCOM razy dwa. Dwa razy lepszy niż poprzednik. A przecież tamten był jedną z najlepszych gier ostatnich lat. Jest się więc czym ekscytować, prawda? No jak nie, jak tak.

Jeszcze tylko trzy tygodnie.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!