2016 zapowiada się obficie nie tylko dla fanów gier AAA, ale także tych, którzy lubują się w mniejszych produkcjach. Oto nasz subiektywny przegląd.
2016 zapowiada się obficie nie tylko dla fanów gier AAA, ale także tych, którzy lubują się w mniejszych produkcjach. Oto nasz subiektywny przegląd.
Ja tradycyjnie dla siebie potencjalnych perełek szukałem na rodzimym rynku. W końcu mój absolutny faworyt w tej kategorii z zeszłego roku, czyli Bulb Boy powstał właśnie w Polsce. Co takiego tym razem szykują nasi rodacy? Na początek Tsioque. Tytuł trudny do wymówienia, ale z ogromnym potencjałem. Główna bohaterka, mała księżniczka zamieszkująca stary zamek zostaje w nim uwięziona przez złego maga. Jej celem jest nie tylko uwolnić się, ale i powstrzymać szaleńca. Powyższy opis oraz kreskówkowa szata graficzna wskazuje na dosyć luźną przygodówkę. Nic bardziej mylnego. Za produkcję Tsioque odpowiada studio OhNoo, które w zeszłym roku wydało niezwykle ciekawe i klimatyczne Tormentum: Dark Sorrow. Tsioque ma nawiązywać do tego tytułu głęboką i wielowątkową historią. Nie zabraknie w niej humoru, ale fani ciężkich oraz mrocznych klimatów mają być najbardziej zadowoleni. Po tym co ekipa OhNoo zaprezentowała przy okazji pierwszej gry, o ich kolejny projekt jestem spokojny.
Tym razem produkcja dla fanów wieloosobowych potyczek. Trench Run to dzieło ekipy Transhuman Design. To ci sami ludzie, którzy stworzyli Soldata czy King's Arthur Gold. Te dwie multiplayerowe gry są moim zdaniem wystarczającą rekomendacją. Kto jak kto, ale ekipa pod wodzą Michała Marcinkowskiego wie jak przyciągnąć graczy do rywalizacji w tego typu produkcjach. Ale czym konkretniej ma być Trench Run? Rozgrywka toczy się na małej mapie, na której przeżyje tylko jeden z czterech graczy. Każdy może wybrać inną klasę postaci. Wszystkie różnią się umiejętnościami i dostępnym arsenałem. Całość w bardzo ładnej oprawie wizualnej w stylu pixel art. Trench Run powinien zainteresować nie tylko fanów rozgrywki online, ale i graczy szukających odmiany w grach w które można zagrać na spotkaniu ze znajomymi.
W nowym warszawskim studiu Reikon Games znaleźć można osoby, które w swoim CV mają pracę dla praktycznie wszystkich najważniejszych deweloperów w Polsce. Tym razem doświadczeni twórcy próbują swoich sił w shooterze z kamerą umiejscowioną nad postaciami, w którym oprócz refleksu liczyć ma się również taktyka. Rozbudowany gameplay to jednak nie wszystko. Ruiner przedstawia cyberpunkowy świat, a wśród inspiracji wymieniany jest kultowy Syndicate, a nawet klasyki anime. Oprócz tego gra ma stawiać bardzo mocny nacisk na historię. Na pierwszych materiałach gameplay wygląda nieco jak bardziej realistyczne (pod względem grafiki czy animacji) Hotline Miami. O projekcie nadal nie wiadomo zbyt dużo, a więc nie mam żadnej pewności, że pojawi się w sprzedaży w 2016 roku. Bardzo ciekawy pomysł oraz doświadczeni twórcy dają jednak bardzo dużą nadzieję, że doczekamy się naprawdę wciągającej i klimatycznej produkcji. Każdy dobry top-down shooter jest na wagę złota, a więc przynajmniej ja będę miał Ruiner na oku.
Teraz coś dla fanów wirtualnej rzeczywistości, aczkolwiek sceptycy tej technologii również znajdą wiele ciekawego w Alice VR. Jest to produkcja powstająca w nowym studiu Carbon Game. Twórcy zdecydowali się na przedstawienie akcji z perspektywy pierwszej osoby i postawienie nacisku głównie na eksplorację oraz rozwiązywanie zagadek. Akcja rozgrywa się na obcej planecie, w której z jakiegoś powodu nie można znaleźć ani jednej żywej osoby. Celem gracza będzie dowiedzenie się o co chodzi. Mimo iż design świata tego nie sugeruje (chociaż sam w sobie prezentuje się bardzo ciekawie), gameplay jest mocno inspirowany Alicją w Krainie Czarów. Na razie jednak trudno ocenić jak wygląda to w praktyce, chociaż na papierze brzmi całkiem ciekawie. Produkcja gliwickiej ekipy Carbon Game ma korzystać z gogli wirtualnej rzeczywistości, aczkolwiek bez tego sprzętu również będzie można zagrać.
Pozostając jeszcze w temacie polskich produkcji, jako pierwszą z oczekiwanych przeze mnie niezależnych gier wskazałbym The Way od rodzimego PlayWay. Trochę szkoda, że debiut tytułu aż tak bardzo opóźnia się przez ostatnie miesiące - dość powiedzieć, że według pierwotnych założeń premiera sfinansowanego za pomocą zbiórki na Kickstarterze The Way miała odbyć się we wrześniu 2014 roku. Gra miała także ukazać się m.in. w połowie stycznia 2015, lecz prace trwają do dziś. Deweloperzy już kilkukrotnie informowali, że premiera jest "tuż, tuż", a wpis z poprzedniego miesiąca twierdzi nawet, że jest szansa na premierę w lutym. Termin ten po raz kolejny nie został jednak dotrzymany.
Dlaczego czekam na The Way? Ponieważ to staroszkolna platformówka hołdująca takim tytułom jak Another World, Heart of Darkness czy Flashback, zarówno w rozgrywce, jak i wyglądzie. Oprawa wizualna nawiązuje do gier z lat 90-tych, ale wszechobecne piksele na materiałach promujących The Way układają się w niezwykle klimatyczne obrazki. Głównym bohaterem będzie członek kosmicznego zespołu badawczego, który po stracie ukochanej nie może wziąć się w garść. Wreszcie wpada na ślad tajemniczej cywilizacji i wyrusza w podróż, która zmieni jego życie. Przeczesując planetę zamieszkałą przez obcą cywilizację trafi na przeróżne zagadki, dziwaczne stwory oraz wciągający scenariusz. Jeśli obietnice twórców się spełnią, przymknę oko nawet na znacznie opóźniony debiut The Way.
Night in the Woods to kolejna niezależna produkcja, która obiecuje porwać klimatem i scenariuszem. Stoi za nim m.in. twórca Aquarii Alec Holowka oraz współzałożyciel studia Infinite Fall, a zarazem animator oraz ilustrator Scott Benson. Główną bohaterką jest kotka Mae, która po rzuceniu studiów wraca do swojego rodzinnego miasta, by przekonać się jak wiele się tam zmieniło. Jej znajomi podążyli we własnych kierunkach, natomiast Mae całkiem niespodziewanie zyskuje dostęp do specjalnych zdolności, dzięki czemu może hasać do tych części górniczego miasteczka, o których dotychczas nie miała zielonego pojęcia. Wiemy także, że świat ulega zmianie, pewne rzeczy się kończą, a przyszłość jest niepewna. Brzmi tajemniczo.
Twórcy obiecują masę sekretów do odkrycia, sporo ciekawych postaci pobocznych do poznania oraz wiele zagadek do rozwiązania. Całość utrzymana ma być w stylu dwuwymiarowej platformówki. Wraz z rozwojem głównej bohaterki otrzyma ona dostęp do kolejnych umiejętności, które pozwolą jej na poznawanie coraz większej liczby lokacji wokół miasteczka Possum Springs. Charakterystyczny styl graficzny, unikalny klimat i postacie z prawdziwą osobowością oraz problemami dają nadzieję na wciągającą grę. Nic więc dziwnego, że choć twórcy prosili podczas zbiórki o 50 tysięcy dolarów, finalnie otrzymali ich ponad 200. Czy pokładane w Night in the Woods nadzieje zostaną spełnione przekonamy się jeszcze w tym roku.
Tacoma to nowe dzieło twórców ze studia Fullbright Company, a więc ojców wysoko ocenionego Gone Home. Nazwa gry odnosi się do miejsca akcji, którym uczyniono stację kosmiczną położoną 200 tysięcy mil od ziemi. Zadaniem gracza będzie eksploracja opuszczonego miejsca, zbadanie jego tajemnicy i odkrycie, co stało się z całą załogą. W roli głównej wystąpić mają: napięcie, adrenalina oraz powolna narracja. Tacoma będzie bowiem grą przeznaczoną dla tych, którzy lubią zajrzeć do wszystkich dostępnych dokumentów czy książek i dogłębnie poznać historię eksplorowanego świata oraz jego mieszkańców. Deweloperzy pragną bowiem opowiedzieć historię o załodze statku, która składała się ze zwykłych, prostych ludzi. Fullbright chce, by gracze mogli wczuć się w sytuację pracowników badanej stacji, a następnie zrozumieć ich los.
Żadna lista oczekiwanych w tym roku "indyków" nie byłaby pełna bez No Man’s Sky i to nawet pomimo faktu, że wiele osób zastanawia się czy mechaniki rozgrywki będą w stanie przyciągnąć na dłużej. Jakby nie było No Man’s Sky zasługuje na szansę, choćby ze względu na oryginalny koncept i rozmach produkcji. W grze będziemy mogli zwiedzić całą galaktykę losowo stworzonych planet, a każda z nich zaoferować ma odmienną florę oraz faunę. Przyszykujcie się na latanie kosmicznym statkiem i zacięte pojedynki, zwiedzanie zarówno szczytów gór, jak i podwodnych lokacji, a także poszukiwanie artefaktów, które pozwolą na odkrycie sekretów skrywających się głęboko we wszechświecie.
Gdyby tego było mało, podczas swoich podróży będziemy mogli odwiedzać planety odkryte przez innych graczy, ale nie liczcie na przeludnienie - obecność innych będzie raczej poboczną ciekawostką niż sposobem na zabawę. No Man’s Sky nie jest bowiem MMO, a ważniejsza od rozgrywki z innymi ma być raczej sama podróż, w którą gracz wyrusza i przeżywa samotnie. Premiera? W czerwcu, na PC i PlayStation 4.
Nowoczesne shootery odpływając coraz bardziej w przyszłość porzuciły II wojnę światową daleko za sobą. W pewien sposób nie ma w tym nic dziwnego. Był czas, gdy gracze wprost z jękiem niezadowolenia przyjmowali informacje o kolejnych strzelankach osadzonych w tym okresie. Od Medal of Honor, przez Call of Duty aż po Brothers in Arms czy pierwsze Battlefieldy - kiedyś było tego sporo, dziś natomiast gracze tęsknią za porzuconym teatrem działań i coraz częściej domagają się powrotu do tamtych czasów.
Jeżeli także wyznajecie podobne podejście do tematu, Battalion 1944 będzie próbował częściowo zaspokoić Wasz apetyt. Piszę "częściowo", ponieważ zabawa będzie ukierunkowana w stronę sieciowej rywalizacji, co nie spodoba się fanom rozgrywki w trybie singleplayer. Na ten moment wygląda jednak na to, że ekipa Bulkhead Interactive skoncentruje się wyłącznie wokół multiplayera. Walczyć będziemy w miejscach, które swego czasu były niemym, lecz naocznym świadkiem tragicznych i krwawych starć, jak miasteczko Carentan czy lasy obok Bastogne. Nacisk na realizm przyświeca twórcom już od początku prac, stąd też w grze znajdziemy uzbrojenie używane podczas II wojny światowej. Przygotujcie się na powrót kultowego Thompsona czy ogranego niegdyś do bólu M1 Garanda.
Co jednak najważniejsze, Bulkhead Interactive wydaje się rozumieć na czym polega problem dzisiejszych fps-ów i czego brakuje w nim graczom, którzy nie są z nich zadowoleni. Stąd też rywalizacja w Battalion 1944 będzie skupiała się tylko na walkach pomiędzy piechotą, natomiast podczas bitew najważniejszy ma być skill, a nie odblokowywanie kolejnych malowań dla broni czy lunet. Całość napędzana jest przez Unreal Engine 4. Gra finalnie zadebiutuje na PC i konsole aktualnej generacji, zanim jednak to nastąpi Battalion 1944 trafi do wczesnego dostępu, być może jeszcze w tym roku.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!