Partyzancka walka w becie The Revolution jest ciężka - mierzymy się z głupimi przeciwnikami, nijakim strzelaniem i kiepską stroną techniczną.
Partyzancka walka w becie The Revolution jest ciężka - mierzymy się z głupimi przeciwnikami, nijakim strzelaniem i kiepską stroną techniczną.
Wspominałem o trudnym zadaniu. Bo oto panowie z Dambuster Studios nie tylko muszą odciąć się od pierwszej części, ale także przygotować produkcję, która okaże się na tyle mocna, by rywalizować z innymi strzelankami. I tu właśnie może być pewien zgrzyt. Ponieważ te bardziej klasyczne tytuły, pokroju Battlefielda czy Call of Duty, zdominowały gatunek. Powiewu świeżości wśród sieciowych tytułów gracze szukają aktualnie w Rainbow Six: Siege, natomiast ci co potrzebują wielkiego świata i nastawienia na MMO uważnie obserwują The Division, które zadebiutuje już w marcu. Homefront: The Revolution celuje natomiast gdzieś pośrodku, kładąc nacisk zarówno na klasyczny, dedykowany jednej osobie tryb rozgrywki, jak i kooperację, dzięki której można grać wspólnie ze znajomymi.
Dzięki zorganizowanym w lutowy weekend betatestom miałem możliwość spędzenia kilku godzin z Homefront: The Revolution w roli głównej. I przyznam szczerze, że mam względem tej produkcji sporo obaw i zastrzeżeń, choć paradoksalnie całość zaczęła się nieźle, bo od całkiem przystępnego kreatora postaci, w którym oprócz podstawowych cech fizycznych i wyglądu decydowałem także o korzeniach naszego żołnierza, które określają jego podstawową cechę. W ten sposób wcielić możemy się w trenera personalnego, mechanika samochodowego czy elektryka. Jak na "po prostu strzelankę" całkiem fajny element, który w pełnej wersji gry wraz z resztą systemów dotyczących rozwijania postaci czy dostępnych umiejętności może okazać się całkiem interesujący. Tym bardziej, że wraz z postępami w zabawie możemy pozwolić sobie na lepszy ekwipunek czy dodatki do broni, modyfikujące jej wygląd czy statystyki.Niestety, żeby jednak miało to w grze większe znacznie, musiałaby zaoferować satysfakcjonujący gameplay. I tu właśnie natrafiamy na elementy, z którymi Homefront: The Revolution może mieć największy problem. Oczywiście nie wyciągam w tym momencie wniosków odnoszących się do trybu dedykowanego pojedynczemu graczowi i pamiętam o tym, że także w kwestii kooperacji wiele może się jeszcze zmienić. Produkcja musiałaby jednak doczekać się zmian u podstaw, o które może być trudno biorąc pod uwagę zbliżający się termin debiutu. Dla zwykłych graczy do maja jeszcze daleko, ale dla deweloperów, którzy chcieliby wprowadzić jakieś zmiany, a przecież muszą jeszcze pracować nad innymi częściami gry, to naprawdę niewiele.
Podczas jednej z misji mamy okazję zasiąść za kierownicą motocykla, niestety model sterowania nim także pozostawia swoje do życzenia. Podczas jazdy brak wrażenia, że prowadzimy prawdziwy pojazd, który ma swoją masę i poddaje się prawom fizyki. Dwukołowiec śmiesznie skacze i niezbyt poradnie skręca. Miło by było, gdyby deweloperzy dodając już do gry taki element, zadbali o jego odpowiednie wykonanie. Tu mamy wrażenie, że tego zabrakło. Podobnie jak i pomysłów twórcom na lesze zaprojektowanie i przeprowadzenie poszczególnych misji. Nic w Homefront: The Revolution nie wydaje się rewolucyjne czy nawet odkrywcze - podczas zadań przechodzimy po prostu do kolejnych wyznaczanych punktów, gdzie wychodzą nowe fale przeciwników, których trzeba pokonać, czasem poprzedzając to wyznaczoną czynnością.
Do tego wszystkiego dochodzi oprawa wizualna gry, którą można uznać za niespełniającą oczekiwań, ponieważ na ten moment Homefront: The Revolution prezentuje się gorzej niż się spodziewałem. W oczy rażą doczytujące się na ekranie obiekty, a warstwa wizualna jest słaba, pozbawiona klimatu, miejscami zbyt sterylna. Poszczególne lokacje trudno uznać za ciekawe, podczas zabawy napotykamy raczej na niezbyt skomplikowane modele postaci czy broni. Gdyby tego było mało, animacja na Xbox One nie jest płynna i zdarzają się jej spadki, v-sync także nie zachwyca swoim działaniem. Oczywiście spodziewam się, że w pełnej wersji gry nic takiego nie będzie miało miejsca.Beta Homefront: The Revolution nie przyniosła zbyt wiele odpowiedzi, postawiła za to nowe znaki zapytania przy poszczególnych elementach tej produkcji. Na ten moment bowiem, nie jestem przekonany, by w takiej formie zaproponowana kooperacja przyciągnęła graczy na dłużej. Przeciwnicy wylatują ze wszystkich stron, strzelanie nie jest zbyt przyjemne, nie wciągają także lokacje, do tego wszystkiego strona techniczna pozostawia wiele do życzenia. Owszem to beta, ale jeśli kooperacja w grze nie doczeka się większej ilości zmian czy ciekawszych zadań z lepiej zaprojektowanym SI, być może cała nadzieja pozostanie w trybie singleplayer. A ten w przypadku poprzedniego Homefronta nie był zbyt dobry.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!