Rozmawiamy o Thunder League - profesjonalnej odsłonie War Thundera

Kamil Ostrowski
2016/03/09 19:00
0
0

Podczas Intel Extreme Masters miałem okazję porozmawiać z przedstawicielem Gaijin Entertainment na temat przyszłości War Thundera jako e-sportu.

Rozmawiamy o Thunder League - profesjonalnej odsłonie War Thundera

Kamil Ostrowski: Zacznijmy od początku, czym jest "Thunder League"?

Alexander Trifonov, PR Manager, Gaijin Entertainment: Pod koniec ubiegłego roku, nieco przed świętami, wystartowaliśmy z pierwszym profesjonalnym turniejem w War Thunder. Stworzyliśmy na tę okazję specjalny tryb, ponieważ klasyczne bitwy są zbyt chaotyczne. Walki 16 na 16 graczy zawierają w sobie zbyt wiele pierwiastka przypadku, są zbyt chaotyczne, aby sprawdzało się w e-sporcie. Jest zbyt wiele niewiadomych, zbyt ciężko przewidzieć wynik meczu. Nasz specjalny tryb pozwala na walkę małym grupkom, wedle ściśle określonych zasad. Zawodnicy respawnują się po śmierci, za każdym razem wybierając pojazd, którym chcą kierować. Jeżeli przeciwnik dominuje w powietrzu, możemy na przykład wybrać samolot myśliwski. Naszym zadaniem jest przejmowanie punktów, za co otrzymujemy punkty respawnu. Te punkty przeznaczamy na kolejne swoje "wcielenia", aż do wyczerpania puli punktów po stronie któregoś z zespołów. Walki odbywają się w systemie 6 vs 6. Na potrzeby startu tego turnieju rozwinęliśmy też mocno nasz tryb obserwatora.

Udało nam się zebrać dziesięć teamów z różnych stron świata. Były drużyny amerykańskie, europejskie, rosyjskie i nawet jedna z Polski. Były fazy grupowe, później play-offy - wszystko komentowane na streamach. W międzyczasie odpaliliśmy nową inicjatywę - coś w rodzaju Compendium w Dota 2. Gracze mieli możliwość kupowania "dog-tagów", specjalnych wirtualnych przedmiotów. 25% wpływu ze sprzedaży lądowało w puli nagród. Udostępniliśmy też cele dodatkowe, tzw. "streatch goals". Po przekroczeniu pewnej kwoty zysków ze sprzedaży dog-tagów wszyscy ich nabywcy odblokowywali dodatkową zawartość w grze. Ciekawostka - pozwoliliśmy kupującym obstawiać kto wygra zawody, ci którzy trafili dostali dodatkowe nagrody. Dzięki tej akcji udało nam się zebrać ponad 57 tysięcy dodatkowych dolarów do wypłacenia zawodnikom.

Pierwszy sezon był dla nas sukcesem, więc przygotowujemy się właśnie do startu drugiej odsłony. Kwalifikacje już trwają . Chcemy organizować kilka sezonów w ciągu roku. Ciężko jest nam jeszcze powiedzieć czy za każdym razem będziemy organizować sprzedaż dog-tagów - nie chcemy zmęczyć naszej społeczności, nie mówiąc o tym, że nie jest łatwo wypuszczać co chwilę dodatkowe, ekskluzywne pojazdy. Stworzenie czołgu czy samolotu trwa kilka miesięcy - to nie tylko modelowanie 3D i ustawienie parametrów, ale także kontaktowanie się z kustoszami muzeów, ściąganie kserokopii dokumentacji, itd.

KO: Są już w tej chwili jakieś drużyny, które utrzymują się z grania w lidze War Thunder? Wiem, że wcześnie aby o tym mówić, ale może.

AT: Wiesz, w ostatnim turnieju do wygrania było 57 tysięcy, to nie tak źle, prawda?

KO: To prawda, chociaż wiele zależy od tego, jak często będą okazje do wygrania takiej kwoty. Inna sprawa, że jeżeli nie crowdfunding, to w jaki sposób będziecie finansować turnieje? Będziecie mocno inwestować w e-sport i dorzucać z własnej kieszeni do puli nagród?

AT: Wciąż o tym myślimy. Oczywiście uważamy, że zawodnicy powinni móc utrzymać się z e-sportu, w szczególności profesjonaliści. Myślimy o wsparciu sponsorskim, rozważamy różne opcje. Zobaczymy.

GramTV przedstawia:

KO: Pytam o tę kwestię m.in. ze względu na swoją dawną rozmowę z CEO Wargaming.net, Waszego głównego konkurenta. Przyznał mi, że nie chce przesadnie zachęcać pro-gamerów do całkowitego poświęcania się e-sportowi, z wielu względów, m.in. ze względu na szczerość wobec nich, jeżeli chodzi o specyfikę kariery na jaką mogą liczyć. Dzielicie to podejście czy macie zamiar aktywnie zachęcać graczy do zainteresowania się War Thunder jako platformy dla pro-graczy?

AT: Nie można mieć prawdziwego e-sportu, jeżeli profesjonaliści nie są w stanie utrzymać się z grania. To niezbędne do stworzenia gry, która kwitłaby jako e-sport. To jest nasz cel - chcemy, żeby War Thunder był profesjonalną platformą dla współzawodnictwa. To nie jest dla nas zabawa po godzinach.

KO: Outsourcujecie organizowanie turniejków?

AT: Współpracujemy ze StarLadder (rosyjska organizacja tworząca wiele lig e-sportowych, przypominająca trochę nasze ESL - dop. Kamil Ostrowski). Nasze studio jest niewielkie - liczymy około stu osób, z czego większość to deweloperzy. Nie mamy ogromnych działów marketingu, siłą rzeczy musimy współpracować z podmiotami trzecimi. Mimo tego staramy się rozwijać w tym zakresie - mamy mały zespół dedykowany wyłącznie e-sportowi, który powoli uczy się poruszania w świecie pro-gamingu.

KO: Słyszałem też (bo przyznam, że w War Thundera ostatni raz grałem dawno temu), że macie system zautomatyzowanych turniejów?

AT: Tak, to prawda. Mamy tryb, który pozwala na treningi. Gracze mogą brać udział w turniejach cały czas. W zależności od wyników gracze otrzymują punkty, które pozwalają im uplasować się w tabeli wyników.

KO: Z mojej strony to tyle jeżeli chodzi o pytania o Thunder League. Oddaję Ci jeszcze głos na moment, żebyś mógł czynić zadość swoim obowiązkom i posłodzić trochę o War Thunderze :)

AT: Chciałbym tylko dodać, że liga e-sportowa to nie jedyne nad czym pracujemy. W marcu pojawi się duża nowa aktualizacja, pojawią się nowe pojazdy, dwie nowe mapy, poprawiliśmy wiele pomniejszych elementów, dodaliśmy również nowe mechaniki. Przykładowo - na zimowej mapie inspirowanej bitwą o Moskwę czołgi mogą wjeżdżać w budynki i tam czaić się, czekając na przejazd wroga. Cały czas pracujemy nad czymś nowym.

KO: Dzięki za rozmowę.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!