Rok 2016 jest dla włoskiej marki o tyle istotny, że przypadają w nim setne urodziny założyciela firmy Ferruccio Lamborghini. Z tej okazji do stada byków dołączył nowy pojazd - Lamborghini Centenario. Włosi po raz kolejny spróbowali podnieść motoryzacyjną poprzeczkę robiąc swoją wersję pojazdu zasługującego na miano hipersamochodu. Udało im się to z nawiązką.
Już na pierwszy rzut oka widać, że auto bazuje na modelu Aventador, choć zmian jest sporo. Sylwetka samochodu doczekała się jeszcze bardziej finezyjnego kształtu, wzbogacając się o nowe przetłoczenia oraz wloty powietrza. Jego kształt to definicja agresywności - przód auta mocno schodzi do ziemi i pełni funkcję spoilera wspomagającego wytworzenie odpowiedniego docisku. Przednie lampy przypominają oczy dzikiej bestii wpatrującej się w ofiarę. Centenario doczekał się sporego "garba" na masce z dwoma znacznych rozmiarów wlotami powietrza po bokach - linia drzwi mocno wcina się w sylwetkę, tworząc miejsce dla kolejnego tunelu dla powietrza, pracującego na docisk tyłu konstrukcji. Wszystkie krawędzie są zdecydowane, długie i ostre, prowadzone niczym od linijki, tył pojazdu to już natomiast czysta futurystka - nad potrójnym wydechem umieszczono kosmiczny tylny dyfuzor i wąskie, lecz długie lampy LED.
Auto wykonano w całości z włókna węglowego, posiada tylną skrętną oś, a napędza je ulepszony silnik z Aventadora, który teraz oferuje 770 koni mechanicznych. Dzięki nim Centenario do setki przyspiesza w 2.8 sekundy, a maksymalnie może pędzić z prędkością 350 kilometrów na godzinę. Model powstanie w 40 egzemplarzach, połowę z nich stanowić będą roadstery. Wszystkie znalazły już nabywców pomimo ceny wynoszącej około dwóch milionów euro.
Bugatti Chiron
W zeszłym roku podczas salonu w Genewie zaprezentowano Bugatti Veyron Grand Sport Vitesse La Finale - pożegnalną wersję Veyrona. Już wtedy plotkowano się o następcy modelu, którym rzekomo miał zostać Bugatti Chiron i tak też stało się faktycznie. W kwestii wyglądu samochód mocno nawiązuje do swojego poprzednika, stanowi rozwinięcie jego idei. Z przodu nadal króluje charakterystyczny, wąski dziób, ale auto otrzymało także spoiler poniżej dwóch charakterystycznych wlotów powietrza. Wzrok przykuwają także przednie lampy, każda z nich składa się z czterech led-owych reflektorów wyglądem przypominających oczy bestii. Największe zmiany dotknęły bocznej linii auta, teraz dach łączy się bezpośrednio z podwoziem fantazyjnym okręgiem, który zdaje się "połykać Chirona" od połowy. W ten sposób powstało miejsce na boczne wloty powietrza umieszczone za drzwiami auta. Warto zwrócić uwagę także na koła, tym razem w kształcie pięcioramiennej gwiazdy. Sporo zmieniano z tyłu, choć i z tej perspektywy Chiron jawi się po raz kolejny jako młodszy brat Veyrona. Cztery okrągłe lampy zastąpiono jednym długim i wąskim reflektorem osadzonym nad nazwą modelu, podwójną, szeroką rurą wydechową i wygiętą linią zderzaka odznaczającą w ten sposób dyfuzor. Jest znacznie ładniej niż poprzednio.
Bugatti Chiron powstał przede wszystkim, by stanąć do walki z Koenigseggiem, który przez ostatnie lata odstawił pod względem mocy i osiągów Veyrona. VW stara się wrócić na szczyt, stąd też Chiron dysponuje mocą 1500 koni mechanicznych, dzięki którym auto może jechać maksymalnie z prędkością 420 km/h, ale tyko przez elektroniczne ograniczenie - bez niego wynik może być lepszy. Tyle wystarczyło, by auto uzyskało miano "najszybszego na świecie" wśród produkowanych seryjnie. Poruszając się z maksymalną prędkością paliwa starcza jednak tylko na osiem minut zabawy, ponieważ zapotrzebowanie silnika wzrasta aż do 190 litrów na sto kilometrów.
Ze startu zatrzymanego setka na liczniku melduje się już po dwóch i pół sekundach, natomiast po sześciu i pół auto gna już pokonując 200 kilometrów na godzinę. Model trafi do sprzedaży w cenie 2,4 miliona euro. I z całą pewnością pojawi się w niejednej wyścigowej grze.
Koenigsegg Regera
Koenigsegg Regera to główny rywal Bugatti Chiron w wyścigu o miano najszybszego auta drogowego. Podczas targów w Genewie szwedzka firma zaprezentowała produkcyjny model samochodu. W odróżnieniu od debiutującego na koniec roku Chiron, Regera już niedługo znajdzie się w rękach pierwszych właścicieli. Dodatkowo Bugatti choć ma pod maską 1500 koni mechanicznych, wydaje się przy nowym Koenigseggu ociężałe - nie tylko ze względu na sylwetkę i niekoniecznie ze względu na wynoszącą 1995 kilogramów wagę, ale także przez wyniki w sprincie. Przyspiesza do setki w 2,5, do dwustu w 6,5, natomiast do 300 w 13,6 sekund. Tymczasem już na oko znacznie chudsza Regera, okazuje się także lżejsza (1590 kg) oraz żwawsza. Choć na krótki dystans okazuje się lekko słabsza (2,8 na setkę i 6,6 na dwie), po chwili wysuwa się na prowadzenie. Przyspieszenie do trzystu na godzinę ze startu zatrzymanego zajmuje jej bowiem 10,9 sekundy, a to aż o 2,7 szybciej od Chirona. Oba pojazdy dysponują identyczną mocą 1500KM, ale lepszy docisk samochodu od Bugatti sprawia, że finalnie to ono okazuje się być najszybszym na świecie wśród produkowanych seryjnie. Gdy Regera swoją prędkość maksymalną osiąga przy 410 kilometrach na godzinę, Chiron ciśnie dalej, aż do 420, a ograniczenie to jest mu nałożone elektronicznie w trosce o opony.
Czy to sprawia, że Koenigsegg Regera może mieć kompleksy? Przegranie z najlepszym z najlepszych to nie wstyd, a miejsce na podium to zaszczyt. Auto prezentuje się świetnie i ma wyraźny pazur, jednocześnie nie jest ani tak krzykliwe, ani tak agresywne jak nowe Lambo, co z pewnością przysporzy mu fanów. Na pierwszy rzut oka widać oczywiście, że to hipersamochód, a jeśli ktoś ma wątpliwości wystarczy, by zerknął na zdjęcia prezentujące tył tego auta. Taki tyłeczek to nie przypadek.
DS E-Tense
DS E-Tense to francuska, elektryczna nowość prosto od Citroena podana pod nową, współtworzoną z Peugotem marką. Lecz nie tylko ze względu na rodowód o aucie było głośno podczas Genewy. Dwuosobowe GT przyciąga wzrok odważną i sportową sylwetką, a musicie wiedzieć, że jest to auto w stu procentach elektryczne, które dysponuje mocą aż 405 koni mechanicznych. Przyspieszenie do setki to kwestia czterech i pół sekundy. Prędkość maksymalna auta jest ograniczona do 250 kilometrów na godzinę, maksymalny zasięg natomiast wynosi 360 km, chyba, że podróżujecie w mieście. Auto przez mocno przypakowane przednie nadkola i zielony kolor prezentuje się trochę jak żaba, ale to chyba nie jest specjalne dziwne biorąc pod uwagę smakowe preferencje Francuzów. Samochód może się jednak podobać, szczególnie, ze względu na atrakcyjną figurę. Zwróćcie uwagę na wnętrze, którego zaprojektowanie zajęło bagatela 800 godzin.
Aston Martin DB11
Aston Martin DB10 wdzięczył się i prężył muskuły na planie Spectre, auto powstało jednak tylko w dziesięciu egzemplarzach, a większość z nich nigdy już nie zobaczycie z prostego powodu - zostały zniszczone podczas kręcenia filmu. Następcą sklepowej "dziewiątki" będzie właśnie zaprezentowana "jedenastka", która wprowadza powiew świeżości do klasycznej linii Astona Martina produkowanej już od 68 lat.
Jak przystało na ekskluzywne sportowe GT pod maską DB11 pracuje V12 o pojemności 5.2 litra, które dysponuje zawrotną mocą 600 koni mechanicznych. Mamy więc do czynienia z downsizingiem względem DB9, ale z pozytywnym efektem dla mocy: auto przyspiesza do setki w 3,9 sekundy, a maksymalnie rozpędza się do 322 kilometrów na godzinę. Od pewnej prędkości za odpowiednią aerodynamikę odpowiada wysuwany tylny spoiler, natomiast o żwawe wytracanie prędkości dba 700-milimetrowy i sześciozaciskowy układ hamulcowy na każdym z kół. Gdybyście chcieli takim pojazdem pojeździć na co dzień, potrzebujecie jedynie 200 tysięcy. Euro.
Lexus LC 500h
Lexus LC 500h jest żywym dowodem na to, że poczynania Lexusa z ostatnich lat to nie pojedyncze wybryki, a odważna, śmiała i konsekwentnie realizowana wizja, dzięki której producent zbiera na świecie wysokie noty. Dwa lata temu w Genewie prezentowano model RC 350F Sport, tym razem należąca do Toyoty luksusowa i elegancka marka prezentuje LC 500h - hybrydowe rozwinięcie modelu LC. Auto nie tylko piekielnie mocne, ale także odważne, które wygląda równie futurystycznie co niektóre koncepty, a jednak w takiej wersji trafi do produkcji. Obok tradycyjnej wersji w rodzinie znalazło się także miejsce dla hybrydy.
Wzrok przyciąga długi przód ze skośnymi lampami i potężnym, wyraźnie zaznaczonym grillem pociągniętym aż do dolnej krawędzi zderzaka. Obojętnie nie da się przejść także obok uwypuklonych tylnych błotników nadających całości muskularnego wyglądu. I taki właśnie jest LC 500h - silny, bezkompromisowy, dynamiczni i ostry. Jeżeli komuś hybrydy kojarzą się z nudą, LC 500h rzuca temu kłam. Auto od wersji z tradycyjnym silnikiem z zewnątrz różni się tylko oznaczeniem na progu. Pod maską natomiast nadal dzieje się sporo, a moc auta przebija wersję V8. Wygląda bowiem na to, że uzyskana z 3,5 litrowego silnika V6 wspartego elektrycznym motorem łączna moc wyniesie aż 476KM. Nie znamy jeszcze pełnych danych technicznych, ale przyspieszenie do setki powinno wynieść mniej niż 4,5 sekundy.
Opel GT
Korzeni Opla GT należy szukać pod koniec lat 60-tych minionego wieku, bo to wtedy niemiecka firma wprowadziła go do sprzedaży. GT nie tylko nawiązywało wyglądem do amerykańskiej Corvetty, ono wprost wywodziło się z USA - wóz zaprojektowali Clare McKichan i Chuck Jordan, a panowie odpowiadali za różne Chevrolety, np. Camaro. Produkcja Opla GT zakończyła się zaledwie po pięciu latach, w 1973, ale niespodziewanie powrócił on w latach 2007-2009 zastępując Speedstera. Co ciekawe, GT można w Polsce oglądać podczas zawodów ligi Drift Masters - startuje nim mistrz polski z roku 2011, Paweł Trela.
Po tym przydługawym wstępie, możemy przejść do meritum: w Genewie Opel zaprezentował koncept nowego GT w minimalistycznej wersji. Sylwetka to czyste coupe z długą maską i krótkim tyłem, pozbawiona nawet klamek, bagażnika czy lusterek. Co ciekawe, pojazd ma napęd na tył, jednak względem swoich poprzedników stracił trochę sportowego charakteru. Umieszczony za przednią osią trzycylindrowy silnik ma pojemność zaledwie jednego litra, ale generuje 145KM i 205 Nm. Dzięki niskiej wadze (mniej niż 1000kg) GT rozpędza się do setki poniżej ośmiu sekund, a nawet jest w stanie przekroczyć dwieście kilometrów na godzinę.
Ferrari GTC4Lusso
GTC4Lusso jest następstwem dla niezwykle charakterystycznego Ferrari FF. Jego shootingbrake'owa linia była wyróżnikiem na tle innych aut włoskiego producenta, nic więc dziwnego, że trend jest kontynuowany. Nowy model jednocześnie prezentuje udoskonaloną wersję sylwetki FF - wyższej i szerszej od poprzednika, z nowymi lampami na przodzie i tyle auta oraz wyraźniejszymi wlotami powietrza po bokach. To wszystko razem sprawia, że GTC4Lusso wygląda zarazem dojrzalej oraz agresywnie w tym samym momencie. Zmieniło się także pod maską - dodatkowe 30 koni sprawia, że pojazd dysponuje ogólna mocą wynoszącą 690 koni mechanicznych. Silnik to V12 o pojemności 6,3 litra, który osiąga 697 Nm przy 5750 obr/min. Auto przyspiesza do setki zaledwie w 3,4 sekundy, jego prędkość maksymalna wynosi natomiast 335 kilometrów na godzinę. Panować nad bestią w zakrętach pomaga system 4RM EVO, zapewniający możliwość skrętu tylnej osi, dzięki czemu łatwiej jest pokonywać zakręty z duża prędkością.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!