W redakcyjnym gronie postanowiliśmy sprawdzić czy nowa strategia Microsoft to wielka szansa dla Xboksa One, czy gwóźdź do trumny tej konsoli.
W redakcyjnym gronie postanowiliśmy sprawdzić czy nowa strategia Microsoft to wielka szansa dla Xboksa One, czy gwóźdź do trumny tej konsoli.
Zacznijmy od początku, czyli wyjaśnienia sytuacji. Microsoft ostatnio ogłosił, że Quantum Break pojawi się jednocześnie na Xbox One i PC (ale tylko z Windowsem 10). Internet od razu eksplodował. Okazuje się, że w najbliższym czasie trudno będzie znaleźć grę tylko na Xbox One. Wszystkie produkcje mają zostać wydane jednocześnie na komputery z najnowszą wersją "okienek". Czyli co, nie ma już powodów do kupna Xboksa One? Dla niektórych jest to nieoficjalne poddanie się w walce z Sony i ich PlayStaion 4. Dla ciebie to słuszna teoria czy burza w szklance wody?
Zacznę od mocnego stwierdzenia - uważam, że Microsoft powinien zwolnić cały swój dział PR operujący w centrali i zatrudnić kogoś, kto przestanie działać graczom na nerwy.
Zanim dopadną mnie psychofani, albo dział prawny producenta konsoli wytłumaczę bardzo szybko o co mi chodzi. Oceniając aktualną sytuację trzeba brać pod uwagę dwa fakty. Po pierwsze - ludzie od zawsze kupowali konsole dla tytułów na wyłączność - nie inaczej było z Xboksem One. Wielu klientów stając przed wyborem jaką konsolę wybrać tak naprawdę stawało przed wyborem - Halo czy Uncharted, Infamous czy Gears of War i tak dalej. Po drugie - część posiadaczy Xboksa One ma do grania również pecety. Skoro zatem Microsoft stawia znak równości pomiędzy tymi dwoma sprzętami to czym dla posiadacza peceta staje się Xbox One? Drugim pecetem, którego miejsce jest pod telewizorem? Dlaczego w takim wypadku nie zainwestować w Steam Link i zwyczajnie nie strumieniować gier z peceta prosto do salonu? Takie rozwiązanie byłoby przecież o wiele tańsze. Pamiętajmy, że kupując konsolę płacimy nie tylko za hardware - płacimy za obietnicę producenta, że dany sprzęt nam się przyda, że nie raz przez kolejne lata stwierdzimy "warto było". Gry na wyłączność są bardzo ważnym elementem budowania tego poczucia "wartobyłości". Można wręcz poczuć się oszukanym. To jakbyście zapłacili z góry za bilet do kina, a na dwa tygodnie przed premierą okazałoby się, że od dziś sprzedają je za połowę ceny.
Daleki jednak byłbym od stwierdzenia, że Microsoft oddaje pole. Wręcz przeciwnie, sądzę, że to element długofalowej strategii walki o klienta, również tego konsolowego. Producent Xboksa One poza udostępnianiem gier konsolowych pecetowcom, co samo w sobie przyniesie pewien zysk, wysyła jasny sygnał do deweloperów: "przenoszenie gier pomiędzy naszą konsolą, a komputerami osobistymi jest proste". Kolejne tytuły będą migrować w obydwie strony, posiadacze Xboksów dostaną gry z pecetów szybciej niż posiadacze PlayStation 4, z uwagi na niższy próg inwestycji. Wszystko dzięki oparciu oprogramowania Xboksa One na Windowsie. Z tego punktu widzenia ruch Microsoftu przynosi graczom korzyść. Dlaczego firma nie potrafi sprzedać idei w taki sposób, a zamiast tego jej włodarze publicznie rzucają tekstami w stylu "nie bądź psem ogrodnika"? Mnie nie pytajcie, ja bym tam wszystkich zwolnił.
Faktycznie mało jest firm, które pod względem PR-u działają tak słabo. Właśnie przez to Microsoft przegrywa walkę z Sony. Zapowiadając Xbox One za dużo mówiono o atrakcjach innych niż gry. Gigant z Redmond nie był w stanie pokazać, że w przeciwieństwie do podupadającego wówczas konkurenta jest wielką korporacją, dla której dodanie do konsoli takich usług jak Skype, One Drive czy Internet Explorer to żadna filozofia, bo oni te rzeczy mają już od dawna. Microsoft stać było na stworzenie konsoli, która będzie nie tylko oferować świetne gry, ale i wiele innych atrakcji (np. telewizję). Mimo iż na start obu konsol MS miał znacznie lepsze portfolio tytułów na wyłączność (co w zasadzie nie zmieniło się do dzisiaj) to jednak do PS4 przyległa łatka "urządzenia dla graczy". Microsoft ma świetny produkt, ale kompletnie nie potrafi go sprzedać.
Wracają do tematu pamiętajmy, że nowa strategia nie jest rewolucją. ReCore od dawna jest zapowiedziane na PC, Halo Wars 2 ogłoszono od razu na Xboksa One i Windowsa 10, to samo tyczy się Fable Legends (już zresztą skasowanego) czy Gigantic. Moim zdaniem Microsoft wychodzi ze słusznego założenia, że jeśli ktoś chce wydawać duże pieniądze na komputer to rzadko kiedy jest zainteresowany również konsolą. Zapowiedź Quantum Break na PC to próba walki o ten rynek, ale zupełnie innej niż się niektórym wydaje. MS zachęca do przesiadki na Windows 10 i korzystania z Windows Store, a nie Steama. Niedawno słyszałem plotkę, że gigant z Redmond oferuje oprogramowanie pozwalające niezwykle łatwo portować gry na kolejne swoje platformy. Jeśli jednak ktoś chce z tego skorzystać, na PC musi sprzedawać swoją produkcję tylko na Windows Store. Nie wiem ile w tym prawdy, ale idealnie pasuje do walki o rynek PC.A co z Xbox One? Umówmy się, garstka osób z mega mocnymi komputerami zrezygnuje z kupna konsoli Microsoftu, dla całej reszty nic się nie zmieni. Jeśli kogoś interesuje tylko konsola, po ostatnich zawirowaniach PlayStation 4 wcale nie staje się lepszym sprzętem. Sony dalej oferuje to samo. Oczywiście dzisiaj idealnym rozwiązaniem jest bardzo mocny PC i PS4, ale ile osób zdecyduje się na taki krok? Garstka ludzi, którzy i tak w ten sposób staną się klientami Microsoftu. Dla reszty Xbox One zyskuje dodatkową funkcjonalność - możliwość grania w niektóre tytuły z posiadaczami "blaszaków". Kto wie, może w przyszłości strategia giganta z Redmond przyniesie jeszcze inne korzyści.
Szczerze mówiąc, to wolałbym, żeby dokonali kroku przeciwnego - dogadali się z twórcami Half-Life'a i zaoferowali opcję streamowania gier na Xboksa One, jako odbiornika typu SteamBox. Jestem przekonany, że sprzętowo byłoby to do ogarnięcia. Taka współpraca plus duże portfolio tytułów na wyłączność byłaby potężnym atutem, aby przekonać do siebie tych, którzy chcą mieć w domu combo potężny pecet plus konsola. Jak jednak słusznie zauważyłeś, ta grupa nie jest duża i chociaż sam się do niej zaliczam to przyznaję - to marzenia ściętej głowy.
Valve nie musi być spółką akcyjną (lub giełdową, zgaduję że o to ci chodziło), aby można było ich kupić. Mimo wszystko ewentualne przejęcie jest chyba mało prawdopodobne. Games for Windows Live faktycznie było słabe, ale kto powiedział, że Microsoft nie może spróbować jeszcze raz, ale tym razem z lepszym produktem? Za pierwszym razem nie zawiódł pomysł, tylko fatalne wykonanie. Teraz gigant z Redmond ma znacznie więcej doświadczenia i może lepiej poradzić sobie z takim wyzwaniem.
Microsoft posiada tzw. Universal Windows Platform. To cały ekosystem pozwalający na łatwe wydawanie oprogramowania na PC (Windows 10), telefony (Lumia), tablety (Surface) czy konsole (Xbox). Ułatwienia w tworzeniu multiplatformowych aplikacji to wielka korzyść dla deweloperów, ale zawsze trzeba za to zapłacić. Opisane przeze mnie plotki może potwierdzać Tim Sweeney, aktualny szef Epic Games. Jego zdaniem trzeba za wszelką cenę zatrzymać Microsoft, gdyż ten aktualną polityką chce zmonopolizować granie na PC. W mojej opinii nie ma szans, aby to się udało, ale mimo wszystko jeśli gigant z Redmond dobrze to rozegra, może zagarnąć spory kawałek rynku dla siebie.
Strategia integracji platform to akurat fakt potwierdzony przez Microsoft, tutaj nie ma o czym dyskutować. Pytanie czy jest to słuszny kierunek. Ja jestem wielkim fanem tego podejścia. Korzystam z większości urządzeń giganta z Redmond (Windows 10, Xbox One, Lumia, Surface). W tym roku chcę wymienić telefon oraz tablet i raczej na pewno ponownie zdecyduję się na produkty Microsoftu. Długo można wymieniać korzyści, a więc napiszę w skrócie - takie podejście jest niesamowicie wygodne i daje dodatkowe możliwości. Wielu szczegółów jeszcze nie znamy, ale na razie jestem optymistą. Jak jest u ciebie?
Ja jestem umiarkowanym optymistą. Generalnie rzecz biorąc Microsoft w sytuacji równowagi na rynku wychodziłby teraz na prowadzenie, jeżeli chodzi o atrakcyjność produktu. Niestety (albo stety, zależy dla kogo) Sony udało się wypracować taką przewagę, że działa ona jak dodatkowy odważnik na szalce, będący utrudnieniem dla producenta Xboksa One. Nazywane jest to też "efektem kuli śniegowej". Skoro PlayStation 4 na rynku jest prawie dwa razy więcej, to i potencjalny zysk z tworzenia na tę platformę jest dwa razy większy. Oznacza to, że koszt konwersji na Xboksa One musi być więcej niż dwa razy niższy, żeby dany tytuł wylądował na mniej popularnym urządzeniu wyłącznie z kalkulacji twórców, bez ingerencji Sony czy Microsoftu. Ciężko jest przecenić tę przewagę.
Oczywiście, integracja całego ekosystemu Microsoftu to jego wielki atut. Mam nadzieję, że firma będzie dalej szła w tym kierunku, bo przemawia do mnie koncepcja Xboksa One jako multimedialnego, "telewizorowego" peceta. Pytanie tylko jak daleko gigant z Redmond się posunie w tworzeniu mostów pomiędzy (niegdyś?) konkurencyjnymi platformami. Mam nadzieję, że nie poprzestanie na półśrodkach. W takim czy innym wypadku, jestem bardzo daleki od wieszczenia końca Xboksa One.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!