Kolejna polska gra z niemałym potencjałem. Póki co, niewykorzystanym.
Kto nie zna Soldata? Dzięki prostym zasadom, wciągającej rozgrywce i niskim wymaganiom sprzętowym ta polska gra zdobyła swego czasu całkiem sporą popularność. Teraz ten sam twórca powraca z nową grą: Trench Run
Nazwa gry może być cokolwiek zwodnicza. Trench oznacza okop, a okopy najczęściej kojarzą się z wojną pozycyjną z pierwszej Wojny Światowej, gdzie linia frontu potrafiła się przez dlugie miesiące nie ruszyć nawet o centymetr. Trench Run jest jednak antytezą wojny pozycyjnej: zamiast powolnej, nudnej, depresyjnej walki dostajemy szybkie, emocjonujące i na swój sposób radosne starcia.
Zasady są proste: jest dziesięciu graczy w dwóch drużynach, każda z nich po przeciwnej stronie dwuwymiarowej mapy. Jeśli któryś z graczy dotrze do przeciwległego końca mapy, jego drużyna wygrywa. Oczywiście, możemy powstrzymać wrogów przed dobiegnięciem do celu przy pomocy broni palnej czy materiałów wybuchowych. Unieszkodliwienie wszystkich przeciwników również skutkuje zwycięstwem.
Brzmi prosto? I tak jest. Zasady w lot pojmie nawet ktoś, kto pierwszy raz widzi komputer na oczy. Jednak nie oznacza to, że miłośnicy bardziej skomplikowanej rozrywki nie mają tu czego szukać. Rozgrywka jest szalenie szybka i trzeba mieć oczy dookoła głowy, by móc szybko orientować się w sytuacji - jeśli dostrzeżesz lukę w obronie wroga, możesz szybkim sprintem zakończyć rundę. Do tego zabawę komplikują różne klasy postaci: grenadierem czy komandosem gra się zupełnie inaczej niż snajperem i medykiem.
Na dokładkę mamy jeszcze drugi tryb. Jeśli komuś nie odpowiada współpraca, może wybrać tryb skirmish, gdzie czterech graczy walczy na śmierć i życie. Każda runda najczęściej trwa kilkanaście sekund, a kto pierwszy zbierze 8 fragów, ten wygrywa.
W potyczkach wiele jest uzależnione od ciągłych zrzutów zaopatrzenia z powietrza. Amunicja jest mocno ograniczona - dla przykładu, grenadier ma przy sobie jedynie trzy rakiety i jedną minę, więc nie da się okupować jednej pozycji i zasypywać wrogów ładunkami wybuchowymi. Wieczna walka o skrzynki z amunicją sprawia, że i tak szybka i energiczna rozgrywka jest jeszcze bardziej dynamiczna.
Gra jest okraszona uroczą, pixelartową grafiką, bliższą raczej Amidze niż NES. Potyczkom zaś niezmiennie akompaniuje przyjemna, jazzująca gitara. W tej niezobowiązującej atmosferze świetnie sprawdza się nietypowe lobby. Nie mamy tutaj klasycznego, suchego menu: zamiast tego na rozgrywki w sieci czekamy na specjalnej mapie, na środku której znajduje się boisko do gry w koszykówkę, obok którego stoją kantyna i sklep. Między starciami na śmierć i życie możemy z naszymi oponentami porzucać piłką, wypić z nimi drinka, czy też kupić nowy strój dla naszego żołdaka. Jest tylko jeden problem: obecnie nie bardzo jest z kim spędzać czas w lobby...
GramTV przedstawia:
W dniu premiery nie miałem zbyt dużego problemu ze znalezieniem partnerów do gry, w kolejnych dniach niestety najczęściej byłem skazany na zabawę z botami. Aktualizowane cały czas statystyki dotyczące ilości graczy na serwerze, nie nastrajają pozytywnie: teraz rzadko kiedy są więcej niż dwie osoby na serwerze, w ciągu całej doby zbiera się ich najwyżej kilkadziesiąt.
Problem mógłby rozwiązać tryb dla jednego gracza, ale jest on tutaj szczątkowy - możemy jedynie się bawić z botami w dwóch wymienionych wcześniej trybach. Jednak biorąc pod uwagę, że sterowani przez komputer przeciwnicy nie porażają inteligencją, nie jest to wybitna rozrywka. Jakby tego było mało, tryb dla samotnego gracza po ostatniej aktualizacji jest w zasadzie niedostępny: gra lokalna po wybraniu w menu się zwyczajnie wykrzacza, nie ma możliwości rozpoczęcia gry. Nie jest to wina mojego kapryśnego komputera, sprawdzałem to na dwóch różnych maszynach. W tym momencie by zagrać z botami, musimy wejść na serwer i wybrać tryb skirmish - wówczas po 20 sekundach brakujący gracze zostaną zastąpieni przez komputer. Niestety, w drugim trybie takie rozwiązanie nie zadziała… Jest to o wiele większa niedogodność, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że tryb lokalny odpowiada również za zabawę kilku graczy przed jednym komputerem. Sorry, na spotkania towarzyskie musicie na razie wybrać inne tytuły.
Innym problemem jest mała różnorodność trybów. Nie rozumiem, czemu autorzy nie spróbowali wprowadzić kilku wariacji na temat tych obecnie dostępnych. Ponadto twórcy mogli wziąć przykład z doskonałego Towerfall: Ascension, gdzie udało się typowo multiplayerową rozgrywkę połączyć z niezłym trybem dla samotnego gracza. Podobne rozwiązania świetnie sprawdziłyby się w Trench Run.
Cóż, nie jest to łatwa gra do oceny. Pierwsze wrażenie zrobiła bardzo dobre, gorzej, że ze względu na pustkę na serwerach nie miałem możliwości zobaczyć, jakie byłoby drugie i trzecie wrażenie. Nie można przejść obojętnie wobec faktu, iż ta gra nie powinna się jeszcze ukazać, takie bugi nie powinny mieć racji bytu po wyjściu z fazy early access. Autorzy obiecują dalszą pracę nad grą, mam nadzieję, że błędy zostaną szybko wyeliminowane i będą mogli oni mogli skupić się na dodawaniu nowej zawartości.
Obecna ocena jest swego rodzaju kompromisem między tym, czym ta gra jest, a czym może być. Za bugi, pustki na serwerach i skromną zawartość powinna dostać notę w okolicach 5.0, ale jeśli twórcy zakasają rękawy i pomogą tej produkcji rozwinąć skrzydła, to Trench Run ma szansę stać się naprawdę świetnym tytułem - ocena 8.0 leży w zasięgu możliwości twórców. Póki co wystawiam grze kompromisowe 6.5.
Jeśli chcesz dać szansę tej grze i masz dobrą ekipę do grania, to warto skorzystać z promocji, dzięki której możesz zakupić 4 kody na grę w cenie dwóch - wówczas pustki na serwerze nie będą problemem. Jeśli jednak miałbyś liczyć na zabawę z nieznajomymi, to lepiej nie ryzykować z zakupem.
W związku z tym, że gra cały czas jest rozwijana, recenzja zostanie uzupełniona, jeśli przyszłe aktualizacje zmienią znacząco obraz gry
6,5
Brzydkie kaczątko, które może stać się pięknym łabędziem.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!