Jak być może pamiętacie, nie zdecydowaliśmy się recenzować każdego kolejnego odcinka serialu o Agencie 47. Piotr w swoim artykule wyraził przy okazji, jakie wątpliwości rodzi w nim taka fromuła wydawania gry. Minęło jednak 10 tygodni od premiery i warto spojrzeć, jak ten projekt się rozwija - zwłaszcza, iż na pierwszy plan wysnuneły się rzeczy, o których mój kolega w swej analizie nie napisał. Pretekst zaś trafił się świetny, bo na tydzień przed premierą trzeciego odcinka miałem okazję zagrać w niego na pokazie gier Square Enix (tak, w inne ważne ichnie produkcje też już pograłem, ale embargo, więc sza!).
Hitman okazał się nie być typową grą wydawaną w odcinkach (swoja drogą, gdy widzę ciągłe używanie pojęcia epizod, to czuję, że ja też wkrótce będę miał epizod... epizod psychotyczny), bo pomiędzy nimi nie ma pustki. Gra rozwija się, a twórcy dopasowują ją do oczekiwań fanów. Społeczność graczy jest więc niejako ciałem doradczym, a najbardziej aktywni z nich mogą liczyć na unieśmiertelnienie. Tydzień temu ukazał się escalation contract nazwany na cześć Kottiego – to zawodnik, który został rozsławiony poprzez widowiskowy speedrun.
Od dnia premiery Hitman wzbogacił się o ćwierć setki kontraktów, tudzież pojawiły się opcje takie jak chociażby escalation contract. Eskalujące kontrakty dodają za każdym przejściem kolejne specyficzne warunki, które trzeba spełnić. Może to być broń użyta do zabójstwa, specyficzny strój, dodatkowe pułapki, kamery do wyłączenia w krótkim czasie... Taka zabawa wymaga perfekcyjnego rozpracowania mapy, więc daje nowe wyzwanie osobom, które już mogłyby zacząć się nudzić w scenerii danego odcinka.
Dwa tygodnie temu pojawiła się pierwsza z jeszcze bardziej wymagających misji - elusive targets. Cel pojawia się na jednej z map i pozostaje tam jedynie przez pewien ograniczony czas. Tym razem były to dwie doby. Nie pojawi się już nigdy więcej, więc kto go nie dopadł, nie będzie miał drugiej szansy. Zresztą drugiej szansy nie mieli również ci, którzy spartolili podejście do celu. Sam delikwent nie był oznaczony na mapie, był też niewykrywalny instynktem Agenta 47. Trzeba było przeszukać mapę, mając w głowie wygląd gościa z kontraktu. Druga misja elusive target pojawi się w grze Hitman już jutro, tak na marginesie dodam...
Jak widać, częścią strategii studia Io-Interactive jest dopasowywanie gry do oczekiwań odbiorców. Jasne, że biznesowe elementy, o których wspominał w swym artykule Piotr, mają znaczenie z punktu widzenia Square Enix, ale cały scenariusz nie jest tak mroczny, jak się spodziewał. Bo okazało się, iż można z odcinkowej formuły wykrzesać sporo ognia. No i przy okazji tak dopieszczać fanów, że stają się oni ambasadorami gry Hitman. A jak wiemy, polecanki od znajomych to rzecz bardzo ważna przy podejmowaniu decyzji o zakupie.
No dobra, na początku wspomniałem, iż już grałem w trzeci odcinek, a cały czas nic o nim nie napisałem. Tym razem Hitmana przenosi nas do Marrakeszu. Nazwa kodowa misji dla Agenta 47 brzmi Pozłacana Klatka. Na miejscu są do zdjęcia dwa cele: umoczony bankier i ambitny generał. Obydwaj w sporym stopniu odpowiadają za to, że miasto nie wygląda w grze tak, jak na fotkach waszych znajomych, którzy wybrali się do Maroka. Marrakeszem wstrząsają protesty, na ulicę wysłano nawet wojsko. Sytuacja jest napięta, więc poszukiwanie celów nie będzie banalnym spacerkiem po spokojnym, turystycznym mieście.
To, że trwają protesty, organizowane przez ludzi, których bankier Claus Strandberg pozbawił pieniędzy (schronił się w szwajcarskim konsulacie, jak sądzę nasi "frankowicze" będą mieli dodatkowy emocjonalny aspekt rozgrywki, o ile stać ich na Hitmana), jest na rękę ambitnemu generałowi Rezie Zaydanowi. Wyprowadził żołnierzy na ulice i prowadzi własną grę o władzę. Zarazem nie znaczy to, iż życie nie toczy się swoim rytmem. Poruszamy się przede wszystkim po uliczkach wypełnionych straganami i jeszcze bardziej wypełnionych ludźmi. Takich tłumów nie było w poprzednich odcinkach. Szybko przekonałem się, jak bardzo utrudnia to wszelkie działania Agenta 47. Naprawdę trzeba się nieźle przyczaić, by wykonać jakąkolwiek akcje bez świadków.
Marrakesz oddano w grze Hitman bardzo ładnie. Miasto naprawdę tętni życiem, wąskie uliczki, dachy pełniące rolę pokojów wypoczynkowych, stare motocykle parkowane w najdziwniejszych miejscach – można się zanurzyć w atmosferę gwarnego arabskiego miasta. Możemy się wspinać i zwiedzać wspomniane saloniki pod otwartym niebem. Wraz z podenerwowanymi mieszkańcami oglądać informacje na ekranach telewizorów w lokalach i na ulicach – bo przecież sprzęt TV na bazarze też jest sprzedawany. Punktem kontaktowym dla poszukiwaczy nowych kontraktów jest zaś shisha bar – czyż to nie uroczy pomysł?
Stan wyjątkowy oznacza liczne patrole, tudzież wydzielenie niektórych części miasta na użytek wojska. Zwłaszcza dawnej szkoły, która jest teraz bazą żołdaków generała. Kręcąc się po uliczkach podsłuchałem kilka ciekawych rozmów. Córka starego nauczyciela wspominała znajomemu, ze ojciec po zamknięciu szkoły nie oddał nigdy kluczy i trzyma je na pamiątkę. Żołnierze mówili coś o jeńcu brutalnie przesłuchiwanym w jednym z pomieszczeń szkoły... Najciekawsze jednak okazało się być odkrycie – ale to już chyba spojler, więc jakby co skaczcie do następnego akapitu – związane z ulotkami antyrządowymi, które masowo pojawiają się w mieście. Otóż wszystko wskazuje, że drukuje je sam generał. Bo zależy mu na eskalacji zamieszek.
Miałem jedynie godzinę na zabawę, więc nie ugryzłem zbyt głęboko scenariusza, ale widać, iż ma on pazur. Posprawdzałem za to, jakie szanse na ukrycie się ma Agent 47 w pełnym podenerwowanych ludzi mieście, gdy coś skrewi. No więc są one niewielkie, chyba, iż doskonale przygotuje sobie drogę ucieczki na wypadek wtopy i na przykład znajdzie cichy dach z dużą skrzynią, do której potem wskoczy. Połaziłem też po dawnej szkole w mundurze żołnierza, poprzyglądałem się wojakom robiącym pompki na placu i sknociłem próbę dotarcia do owego wspominanego więźnia. Strasznie żałowałem, że musiałem kończyć zabawę z Hitmanem, by zabrać się za kolejne tytuły. No, powiedzmy że z wyjątkiem jednej gry, o której jeszcze przez dwa tygodnie muszę milczeć.
Jak widać odcinkowy Hitman nie jest taki straszny, jak go mój redakcyjny kolega namalował. Fakt, za sam Marrakesz trzeba dopłacić osiem euro, ale tak to jest, gdy nabywa się poszczególne odcinki – cały serial kupiony w formie kota w worku to mniejszy wydatek. A jak widać, Io-Interactive stara się, by nie był to kot imieniem Zonk. Premiera najnowszego odcinka na PS4, XBOX One i PC już 31 maja.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!