Z tęsknoty za II wojną światową w grach wideo - wspominamy serię Brothers in Arms

Adam "Harpen" Berlik
2016/05/31 15:00
0
0

Call of Duty leci w kosmos, Battlefield zrywa ze współczesnymi konfliktami zbrojnymi, a gracze tęsknią za II wojną światową w grach wideo.

Z tęsknoty za II wojną światową w grach wideo - wspominamy serię Brothers in Arms

Jeśli dziś pomyślimy o studiu Gearbox Software to natychmiastowo przed oczami będziemy mieli Borderlands i ostatnio wydane Battleborn. Firma ma jednak w swoim dorobku także niesamowitą serię pierwszoosobowych strzelanek Brothers in Arms z akcją osadzoną w realiach II wojny światowej. Co prawda na horyzoncie nie ma żadnej nowej odsłony tego cyklu, a zapowiedziane wiele lat temu Brothers in Arms: Furious 4 zostało anulowane, chcielibyśmy powspominać zapadające w pamięć przygody Matta Bakera i spółki, bo nadarza się ku temu bardzo dobra okazja.

Jeszcze do niedawna (czytaj: przed premierą Call of Duty 4: Modern Warfare w 2007 roku) II wojna światowa była mocno eksploatowana przez twórców gier wideo (mowa przede wszystkim o Call of Duty, Medal of Honor, Return to Castle Wolfenstein czy Battlefieldzie). Z czasem jednak (czytaj: w momencie premiery Call of Duty: Modern Warfare 4) niemal wszyscy postanowili naśladować studio Infinity Ward i przenieść akcję swoich produkcji do teraźniejszości, a potem również do przyszłości. Niemal wszyscy, bo przy II wojnie światowej pozostał Wolfenstein, ale w tym przypadku mieliśmy do czynienia z nadprzyrodzonymi motywami, a nie opowieściami bazującymi na historycznych wydarzeniach.

W przypadku Battlefielda i Call of Duty można mówić o komercyjnym sukcesie, bo przeniesienie akcji tych serii w czasy współczesne okazało się dobrym posunięciem i zaowocowało wysokimi ocenami w recenzjach. Electronic Arts strzeliło sobie jednak w stopę, bo twórcy nie zdołali przygotować nowych odsłon cyklu Medal of Honor, które spełniałyby pokładane w nich nadzieje. Zarówno Medal of Honor z 2010 roku, jak i wydany dwa lata później Medal of Honor: Warfigter oferowały możliwość wzięcia udziału we współczesnych konfliktach zbrojnych, ale nie sprostały konkurencyjnym tytułom. Dziś mamy 2016 rok, czyli dziewięć lat od premiery Call of Duty 4: Modern Warfare, które wyznaczyło nowe standardy. Przez ten czas gier osadzonych w realiach II wojny światowej było jak na lekarstwo, więc nic dziwnego, że gracze chcieliby powrócić do tego okresu.

Mogą to uczynić za sprawą Brothers in Arms. Przebojowa seria ma już swoje lata i grafika nie robi takiego wrażenia, jak w momencie rynkowego debiutu, ale nadal mamy do czynienia z solidnymi grami, które wyróżniają się na tle innych przedstawicieli gatunku pod względem sposobu przedstawiania historii, jak i mechaniki rozgrywki. Warto je sobie przypomnieć lub poznać nawet teraz. Zwłaszcza, że nie ma problemu z dostępnością tych tytułów. Brothers in Arms: Road to Hill 30th, Brothers in Arms: Earned in Blood oraz Brothers in Arms: Hell's Highway można nabyć w wersjach cyfrowych (bez zabezpieczeń DRM) w sklepie gram.pl.

Co takiego jest w Brothers in Arms? Przede wszystkim fabuła nie stanowi tutaj pretekstu do rozgrywki. Głównym bohaterem Brothers in Arms: Road to Hill 30th jest sierżant Matt Baker, który musi dowodzić swoim kilkuosobowym oddziałem podczas misji rozgrywających się w 1944 roku (niedługo po słynnej inwazji w Normandii). Już na samym początku zabawy, kiedy nasi żołnierze przygotowują się do lądowania i w panice rozpoczynają ucieczkę z płonącego samolotu, możemy posłuchać świetnie nagranych, przejmujących monologów Bakera. Mówi, że nigdy nie chciał być dowódcą, że teraz musi wziąć odpowiedzialność za swoich podopiecznych, by sprowadzić ich szczęśliwie do domu, gdzie czekają na nich rodziny. To tylko początek, dalej jest równie ciekawie, a gra chwyta za serce wielokrotnie, kiedy widzimy na ekranie, jak giną nasi towarzysze broni.

Drugą najważniejszą postacią w serii Brothers in Arms jest Joe Hartsock. To grywalny bohater kolejnej odsłony cyklu, Brothers in Arms: Earned in Blood. Podobnie jak Matta Bakera, ciężko go traktować jako zlepek pikseli, które obserwujemy na ekranie. Dzięki licznym wypowiedziom i reakcjom na wydarzenia czujemy więź z Hartsockiem i wiemy, dlaczego Baker, a także pozostali żołnierze znaczą dla niego bardzo wiele. Trzecia część, Brothers in Arms: Hell's Highway, ponownie umożliwia wcielenie się w Matta Bakera, który wspólnie z Hartsockiem i kompanami wciąż musi zmagać się z przeciwnikami na frontach II wojny światowej.

GramTV przedstawia:

Autorzy postawili więc duży nacisk nie tyle na fabułę, co przedstawienie relacji między postaciami. Nie zaniedbali jednak rozgrywki - ta jest równie istotna i oferuje ciekawe rozwiązania. Zanim przejdziemy do sedna, warto zaznaczyć, że Brothers in Arms: Road to Hill 30th to pierwsza odsłona serii, a Brothers in Arms: Earned in Blood, które jest określane drugą częścią, w istocie nie wprowadza żadnych kluczowych zmian w mechanice zabawy i jest raczej pakietem nowych misji niż pełnoprawną kontynuacją. Dopiero w Brothers in Arms: Hell's Highway zauważamy skok jakościowy pod każdym względem.

Jako że mamy do czynienia z pierwszoosobowymi strzelankami w realiach II wojny światowej, można by sądzić, że Gearbox Software zaproponuje dynamiczną rozgrywkę, podczas której kluczem do sukcesu okaże się umiejętność szybkiego opróżnienia magazynku. Brothers in Arms nie jest jednak naśladowcą Call of Duty i idzie niejako pod prąd, bo nagradza graczy, którzy choć trochę wysilą szare komórki w kolejnych bitwach. Esencję zabawy stanowi wydawanie rozkazów swoim towarzyszom za pomocą intuicyjnego systemu komend, ostrzeliwanie przeciwników i flankowanie pozycji wroga. W ustaleniu rozmieszczenia jednostek nieprzyjaciela pomaga system umożliwiający obejrzenie go z perspektywy lotu ptaka. Wówczas akcja zostaje zatrzymana, a gracz może dowolnie przełączać się między wszystkimi postaciami widocznymi na mapie i opracować taktykę.

Brothers in Arms: Road to Hill 30th i Brothers in Arms: Earned in Blood to przedstawiciele starej szkoły tworzenia gier wideo. Dziś mogą wydawać się nieco archaiczne i toporne, ale gracze, którzy tęsknią za klasykami, pewnie docenią brak rozwiązań charakterystycznych dla współcześnie wydawanych produkcji. Nie mamy tutaj systemu osłon (ale możemy się za nimi chować, jednak bohater nie przykleja się do murku czy też jakiegokolwiek innego obiektu). Próżno także szukać apteczek. Kiedy zostaniemy trafieni, ikona postaci w lewym dolnym rogu ekranu zmieni kolor z zielonego na żółty, a gdy będziemy bliscy śmierci - na czerwony. Brzmi trochę hardkorowo i czasem faktycznie tak jest (zwłaszcza na wyższych poziomach trudności), ale jeszcze do niedawna nie tworzyło się gier po to, by każdy mógł je przejść.

Nie musicie jednak w tym momencie rezygnować z Brothers in Arms, bo zawsze możecie sięgnąć po trzecią odsłonę serii. Brothers in Arms: Hell's Highway oferuje ten sam rdzeń zabawy oparty na flankowaniu, ale wprowadza wiele istotnych zmian (poza takimi oczywistościami jak znacznie ulepszona grafika i zaawansowany system destrukcji otoczenia), które ucieszą współczesnych graczy. Kiedy postać przykleja się do osłony akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby i możemy prowadzić bezproblemowo ostrzał zza wybranej przeszkody. W momencie, kiedy Matt Baker zostanie wielokrotnie trafiony, na ekranie pojawią się czerwone plamy - to sygnał, by schować się za osłoną. Wystarczy chwila, by energia życiowa protagonisty została zregenerowana.

Nie chciałbym zbyt wiele zdradzać, bo ci, którzy grali w Brothers in Arms wiedzą, że warto powrócić do serii, a artykuł ma głównie zachęcić osoby, które tęsknią za II wojną światową w grach wideo i chcieliby nadrobić gry ze wspomnianej serii. Ale warto przypomnieć, że oprócz ciekawych postaci i nieoczekiwanych zwrotów akcji, jak również interesującej mechaniki rozgrywki, zarówno w Road to Hill 30th, Earned in Blood, jak i Hell's Highway, otrzymujemy naprawdę zróżnicowane i angażujące misje oraz wiernie odwzorowane rodzaje broni z okresu II wojny światowej. To kolejna zachęta do tego, by zamiast narzekać na Call of Duty czy Battlefielda z akcjami rodem z Hollywood, dać szansę klasykowi.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!