The Way nawiązuje do najlepszych retro platformówek, ze wszystkimi tego konsekwencjami - jest magia, są zagadki, ale jest też trochę płaczu i męki.
The Way nawiązuje do najlepszych retro platformówek, ze wszystkimi tego konsekwencjami - jest magia, są zagadki, ale jest też trochę płaczu i męki.
Czym The Way w ogóle jest? Przede wszystkim hołdem dla takich gier jak Another World, Heart of Darkness oraz Flashback – i to hołdem wykonanym w oryginalnym stylu, a więc pikselowym oraz dwuwymiarowym. Przy czym od razu warto wyjaśnić, że strona wizualna produkcji nie jest retro dlatego, że deweloperzy więcej nie potrafili, a tak ostatnio w przypadku niezależnych gier bywa. Puzzling Dream zaprezentowało w swojej grze pikselową sztukę najlepszego sortu, której obraz ujmuje malowniczym rozmachem nie tylko przy ładnych krajobrazach. Planeta na której spędzamy większość czasu składa się z kontrastujących z sobą lokacji - za każdym razem jest kolorowo i charakterystycznie, bo każde miejsce ma swój własny klimat. Wzrok przyciąga świeża kolorystyka i fajna gra światła oraz cienia, a także intrygująca flora i fauna. Przywiązanie do szczegółów cieszy oko, bo detale zdobią każdy element planszy. Fenomenalny pixelart to jeden z największych plusów The Way.
Drugi to scenariusz oraz narracja. Zabawę rozpoczynamy na cmentarzu i od samego początku The Way nie pozostawia obojętnym, gdyż pierwszą akcją, którą wykona gracz jest... rozkopanie całkiem świeżego grobu ukochanej i zawiezienie jej ciała do swojego mieszkania. Okazuje się jednak, że nie jest to przypadek okrutnej dewiacji, a jedynie przykład walki o swoją miłość za wszelką cenę. Główny bohater nie dopuszcza do siebie myśli, że stracił swoją drugą połowę i postanawia wbrew wszystkiemu zabrać ją (w specjalnej kapsule hibernacyjnej, żeby nie było) na planetę, na której – jak wierzy - znajduje się technologia, które może przywrócić ją do życia. Ożywienie jej to oczywiście zadanie bardziej skomplikowane niż można się spodziewać, a przy okazji szansa do klasycznych rozważań poświęconych kruchości życia i utraconej miłości.Pozostaje jeszcze trzeci plus - rozgrywka. The Way czerpiąc wzorce ze wspomnianych klasyków sprawnie i autorsko żongluje dwoma stylami rozgrywki – jeśli akurat nie popisujemy się umiejętnością naciskania klawiszy klawiatury w odpowiednim tempie podczas wspinaczek czy walk, wysilamy szare komórki łamiąc głowę nad zagadkami logicznymi. Przy elementach zręcznościowych surowość The Way bywa przeszkodą, bo wspinanie się i skakanie wymaga czasem anielskiej cierpliwości z powodu średnio precyzyjnego sterowania, ale hej - to jest retro! I takie właśnie ma być. Elementy zręcznościowe są dodatkową trudnością o tyle, że o śmierć tu niezwykle łatwo, a ginie się nawet od upadku ze średniej wysokości czy pojedynczego postrzału i nie ma przebacz. Przy The Way zginiecie dziesiątki razy, a rozmieszczone czasem zbyt daleko punkty zapisu dadzą w kość, gdy fragmenty poziomów będziecie powtarzać w kółko od nowa. Ale jest to ten rodzaj zabawy, w którym twórcy nie podsuwają wszystkich informacji pod nos i pozwalają na samodzielne odkrywanie pewnych mechanizmów. A to wymaga trochę cierpienia.
Zdarza się, że po dłuższym zawieszeniu się na danym fragmencie nagle przychodzi moment oświecenia, po którym ruszamy z kopyta do przodu. Po drodze nie tylko popychamy akcję do przodu poszukując sposobu na przywrócenie ukochanej do życia, ale także poznajemy z okruchów historii przeszłość głównego bohatera dostając przy okazji lekcję o prozie życia. Co więcej, scenariusz posiada dwa możliwe zakończenia, co w podobnych grach jest rzadkością. Wspomniałem już o świetnie prezentującej się stronie wizualnej, dodam więc tylko, że podczas całego "dramatu" przygrywa równie dobrze wykonana strona audio. Muzyka idealnie współgra z obrazem i pomaga nadawać tempa wydarzeniom, podkreślając nastrojowe sytuacje czy mniej spokojne momenty.
The Way jest maksymalnie niezależną produkcją wykonaną przez utalentowanych twórców, którzy swoim profesjonalizmem wyróżniają się na tle amatorskich indyków. Ich debiutancka gra korzysta z klasycznych elementów, świetnie je z sobą przeplata, a dodatkowo serwuje niezłą opowieść o standardowych dla gatunku cechach. Nie tylko bawi przez około 12 godzin, ale stawia także sporo trudnych przeszkód, a dodatkowo oczarowuje pod wizualnym względem. Mimo wszystko nie znaczy to, że każdy doceni ten tytuł. Jeśli jesteście nastawieni raczej anty wobec sceny niezależnej, The Way może okazać się zbyt ciężkim orzechem do zgryzienia - szczególnie, że sterowanie bywa toporne, a ginie się często. Ale jeśli do dziś potraficie dobrze bawić się przy pikselach i retro platformówkach, The Way jest dla Was konieczną do sprawdzenia pozycją.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!