Konferencja Microsoftu zrobiła duże wrażenie, bo 'zieloni' pokazali naprawdę sporo. Wszystko należy jednak ocenić krytycznym okiem.
Konferencja Microsoftu zrobiła duże wrażenie, bo 'zieloni' pokazali naprawdę sporo. Wszystko należy jednak ocenić krytycznym okiem.
Osobiście przyznaję za wczorajszą konferencję Microsoftowi sporego plusa – przede wszystkim za wykonanie jej w formule „mało gadania, sporo treści”, dzięki czemu praktycznie cały czas na scenie pokazywano coś fajnego. A tak się składa, że Microsoft miał wczoraj co pokazywać – zobaczyliśmy nie jednego, lecz aż dwa nowe Xboksy, w tym Project Scorpio, którego ogromna moc obliczeniowa umożliwi swobodne granie w rozdzielczości 4k. Zastanawiam się tylko nad ceną tego sprzętu, bo komputer takiej klasy kosztuje sporo. Mam także wrażenie, że mój Xbox Ona postarzał się wczoraj o jakieś półtorej generacji w godzinę – i choć Microsoft zapewnia, że wszystkie trzy konsole będą z sobą kompatybilne, nie ukrywajmy, że granie w niższej jakości jest raczej średnią przyjemnością. O Xbox One S nie napiszę ani słowa, bo odchudzenie to standardowy zabieg i dla mnie jako posiadacza pierwszej wersji konsoli nie jest to zbyt interesujące. Co innego personalizowane pady – skorzystałbym z możliwości stworzenia takich kontrolerów, bo wyglądają cudnie, choć obawiam się, że cena takiej przyjemności może być zbyt wielka dla polskich graczy. Wszak kontroler Elite sprzedawany jest za około 500 złotych, dla większości z nas to ogromna część miesięcznego budżetu. Cóż, od czego są święta – może podpowiem Mikołajowi, co chciałbym znaleźć pod choinką.
A oprócz kolorowego pada ze swoją ksywą chciałbym znaleźć tam kilka zapowiedzianych przez Microsoft gier. Rozgrywająca się na terenie Australii Forza Horizon 3 z trybem kariery online dla czterech graczy to majstersztyk i niesamowicie cieszę się, że ta gra zadebiutuje już we wrześniu, bo już teraz wiem, że osłodzi mi smutną i przykrą jesień. State of Decay 2 to kolejna gra obok której również nie przejdę obojętnie – jedynka była bardzo dobra, choć miała swoje techniczne mankamenty. Liczę na to, że te elementy zostaną wyeliminowane przy okazji kontynuacji, a pozostanie sama grywalność i klimat, ponieważ deweloperzy z Undead Labs wiedzą jak o nie zadbać. Sea of Thieves po raz kolejny udowodniło mi, że to może być ta piracka gra, na którą czekałem od lat – w której podczas zabawy trzeba czasem opuścić pokład i łatać dziurę w burcie, by statek nie poszedł na dno, a wszystkiemu towarzyszy sporo humoru. Miodzio. Podobnie jak i We Happy Few, którego dotychczas nie miałem na swoim radarze, ale psychodeliczny klimat przypominał mi trochę BioShocka, a to wystarczy, by gra znalazła się na liście „do sprawdzenia”.Sporo dobrego Microsoft pokazał także dla korzystających z Windowsa 10 – pojawią się tam wszystkie ekskluzywne gry, na czele z Gears of War 4. Fajnie, ale chciałbym w tym miejscu przestrzec przed zbytnim optymizmem i przypomnieć, że pecetowa wersja Gears of War: Ultimate Edition debiutowała w fatalnej konwersji, a to nie jedyna komputerowa gra od Microsoftu, która miała swoje problemy. Dodatkowo sztandarowy przykład „unifikacji” zabawy w postaci Fable: Legends, które miało umożliwić wspólną zabawę na PC i konsoli został wyrzucony do kosza. Pod tym względem pokazuję więc firmie żółtą kartę i ocenię dopiero efekty jej wysiłków.
Takich mocnych konferencji nie było wiele w historii E3. Nie ma jednak się co dziwić opadniętym szczękom, wszak Microsoft otworzył i zamknął konferencję nowymi konsolami, a to przecież to sztuka wyjątkowa. Pierwszym z rzeczonych sprzętów jest odchudzony Xbox One do którego doczepiono literkę „S”. Konsola po odchudzeniu jej o 40%, z wbudowanym zasilaczem, podrasowanym wyglądem i padem po liftingu prezentuje się naprawdę dobrze i jeżeli Sony do tej pory nie miało przygotowanej wersji „slim” dla PlayStation 4, to naprędce skleca coś w tej chwili, na godziny przed prezentacją. Dodatkowym atutem nowego sprzętu Microsoftu jest cena – 299 dolarów za Xbox One S to mniej niż do tej pory płaciliśmy za klasyczną wersję. W standardzie jest dysk 500GB, ale dorzucając kolejne 50 dolarów dostaniemy odpowiednio dodatkowe 500 i 1000 gigabajtów pojemności twardego dysku. Osobiście uważam, że opcja 2TB to przesada, ale jeżeli nie lubicie kasować gier, to wreszcie znaleźliście konsolę dla siebie. Wisienką na torcie hardware’owego wypasu jest możliwość tworzenia własnych kontrolerów – świetna inicjatywa.
Naprawdę do pieca natomiast Microsoft dorzucił z Xbox One Project Scorpio. Co prawda konsola ta zadebiutuje dopiero za rok z małym okładem, ale już dziś można mieć nadzieję, że pozwoli ona na komfortową grę z goglami VR, na granie w 4K (zapewne tylko w niektóre tytuły, ale to już coś) czy na obsługę naprawdę dopasionych efektów graficznych. Ciężko nie odnieść wrażenia, że dopiero ulepszone wersje konsol obecnej generacji będą tym czego oczekiwaliśmy od Xboksa One i PlayStation 4.
Jeżeli chodzi o gry, to również nie ma się do czego przyczepić. Microsoft pokazał parę naprawdę mocnych tytułów na wyłączność, w tym ślicznie wyglądające, absolutnie przegięte Gears of War 4, ciekawe Dead Rising 4, State of Decay 2, ReCore i Forzę. Aha, właśnie – określenie „tytuł na wyłączność” w rozumieniu Microsoftu oznacza od dzisiaj zarówno Xboksa One jak i pecety. Dobrze to czy źle? Moim zdaniem to bardzo ciekawa polityka, aczkolwiek nie dałbym się pociąć, że opłaci się gigantowi z Redmont. Zieloni chcieli dobrze tworząc „w pełni cyfrową konsolę” co kosztowało ich całą przewagę jaką uzyskali nad Sony w poprzedniej generacji. Wszystko zależy od tego czy ich program „Play Anywhere” uda im się dobrze sprzedać. Osobiście odpowiada mi, że Microsoft stara się zacierać granice między konsolą i pecetem, ale ciężko jest przekonać „brać grającą” do nowych rozwiązań, zwłaszcza jeżeli chodzi o wszelkie mieszkanie w modelu dystrybucji. Wielu konsolowych graczy czuje się okradzionych z tytułów na wyłączność, zamiast zwrócić uwagę na to ile indyków pojawia i pojawi się dzięki tej polityce na Xboksie One.
Podsumowując – konferencja udała się Microsoftowi, bo mieli mnóstwo sprzętu do pokazania. Jeżeli chodzi o gry to pokazali solidny line-up, ale bez szału. Podoba mi się natomiast, że firma eksperymentuje z rynkiem. Za pomocą Xboksa One przemycają do salonów pecety podłączane do telewizorów, jednocześnie tworząc pomost pomiędzy biurkiem, miejscem kojarzonym raczej z pracą niż wypoczynkiem, a miejscem relaksu, czyli salonem. Dzięki Bogu nie było też słowa o „nowej erze telewizji”. Krótko mówiąc, Microsoft wie, że musi grać ryzykownie, ale gra o zwycięstwo. A jak mówi staropolskie przysłowie: „kto gra grubo, wygrać musi!”.