Osoby liczące na wysyp nowości z obozu Nintendo musiały być srogo zawiedzione po konferencji na E3. Jeżeli w ogóle możemy mówić o „konferencji”.
Osoby liczące na wysyp nowości z obozu Nintendo musiały być srogo zawiedzione po konferencji na E3. Jeżeli w ogóle możemy mówić o „konferencji”.
W przeciwieństwie do branżowych konkurentów pokroju Microsoftu czy Sony, Nintendo zrezygnowało z tradycyjnego modelu targowej konferencji, na której kluczowi przedstawiciele producenta i współpracujących firm chwalą się nowymi projektami. Zamiast wysypu trailerów i PR-owców recytujących wyuczone formułki Big N postawiło na dwudniowy pokaz najgorętszych tytułów zmierzających na konsole Wii U, 3DS, a także enigmatyczną platformę NX. Przy czym nie było tego wcale dużo.
Innymi słowy, we wtorek o godzinie 18:00 czasu polskiego w serwisie Twitch ruszyła transmisja wydarzeń z Los Angeles, gdzie Nintendo zamierzało pokazać prawdopodobnie dwa najbardziej oczekiwane tytuły Nintendo najbliższych miesięcy: nową grę z serii The Legend of Zelda i Pokemon: Sun/Moon. Te dwa tytuły miały zdominować (i faktycznie tak się stało) pierwszy dzień pokazów, zaś drugiego dnia mieliśmy się dowiedzieć czegoś nowego o takich grach jak Pokemon GO, Monster Hunter Generations czy Tokyo Mirage Sessions #FE. Premiera tego ostatniego tytułu na Wii U jest zaplanowana na 24.06 – w wersję recenzencką bawię się od jakiegoś czasu, więc możecie się niebawem spodziewać stosownego tekstu na łamach gram.pl.
Jeszcze przed E3 Nintendo dało do zrozumienia, że nie mamy co liczyć na wysyp nowych zapowiedzi, a tym bardziej na jakiekolwiek deklaracje związane z platformą NX. Która, nota bene, ma zadebiutować już w marcu przyszłego roku. I faktycznie, jeżeli ktoś przeoczył tę informację i liczył na pokaz zaskakujących trailerów, a na dodatek nie czeka na Zeldę i Pokemony, to mógł na wczorajszej konferencji usnąć z nudów.
Całe wydarzenie, nazwane Nintendo Treehouse: Live at E3, rozpoczęło się od krótkiej zapowiedzi nowej gry The Legend of Zelda, która otrzymała podtytuł Breath of the Wild. Po tym kilkunastominutowym wstępie na scenę wjechał zespół ludzi prezentujących i omawiających Pokemon Sun/Moon – wśród zaproszonych gości pojawili się Junichi Masuda i Shigeru Ohmori, odpowiednio producent i dyrektor nowych gier studia Game Freak. Panowie przez trzy kwadranse tłumaczyli i komentowali poczynania grającego na żywo pracownika Nintendo. Dzięki transmisji mogliśmy po raz pierwszy ujrzeć rzeczywiste fragmenty rozgrywki nowych Pokemonów, a także usłyszeć, dlaczego mają się one podobać zarówno starym wyjadaczom jak i nowicjuszom.
I rzeczywiście, wszystko wskazuje na to, że Pokemon Sun/Moon będzie kolejnym ważnym krokiem w rozwoju popularnej serii, która w tym roku obchodzi okrągły, 20. jubileusz. Nowy wyspiarski region, nowe pokemony, sporo kosmetycznych zmian i nowych mechanizmów (w tym świeży tryb Battle Royale, w którym czterech trenerów tłucze się po sieci między sobą) mogą sprawić, że Pokemon Sun/Moon powiększy wcale nie małe grono pokefanów. Czy tak się rzeczywiście stanie? Przekonamy się już 23 listopada (Amerykanie zaczną grać pięć dni wcześniej).
Pokemony, pokemonami, ale najważniejszym tytułem tegorocznych targów E3, przynajmniej jeśli chodzi o ofertę Nintendo, jest bezapelacyjnie The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Pierwsza zupełnie nowa odsłona serii od sześciu lat, która miała się ukazać jeszcze w tym roku, ale ostatecznie została przesunięta na rok 2017 z myślą o premierze NX. Gra oczywiście pojawi się również na Wii U i właśnie tę wersję mogliśmy podziwiać podczas pokazów.
A było co oglądać, bowiem The Legend of Zelda: Breath of the Wild było ogrywana często i gęsto przez kolejnych prezenterów, także w towarzystwie samego producenta, Eijiego Aonumy. Nie od dziś wiadomo, że nowe przygody Linka mają zmienić nasze postrzeganie tej kultowej serii. Od dawna mówi się o rozległym, otwartym świecie, ogromnym nacisku położonym na swobodną eksplorację czy świeżym podejściu do zagadek i dungeonów. Prezentacje na E3 potwierdzają te deklaracje.
Link transmitowany na żywo mógł zwiedzić zaledwie kawałek mapy (Great Plateau), który robił wrażenie rozmiarami i różnorodnością. Trawiaste pola, lasy, ruiny, góry zachęcające do wspinaczki, wodospady i rzeki to część atrakcji, jakie czekają na niemego bohatera. Do tego dochodzą zmienne warunki pogodowe i pory dnia, które rzeczywiście wpływają na doświadczenie płynące z gry.
Jeden z prezenterów stwierdził, że The Legend of Zelda: Breath of the Wild to gra survivalowa. Link nie znajduje już serduszek odnawiających zdrowie, ale musi zbierać jedzenie (jabłek i grzybów było w okolicy pod dostatkiem). Kiedy zawita do mroźnego regionu, zaczyna szczękać zębami i trzeba go odziać w cieplejsze ubranie. Siekiera przydaje się do ścinania drzew, z których można utworzyć kładkę nad rozpadliną lub porąbać je na chrust do ogniska. Sporo uwagi poświęcono również demonstracji środków lokomocji: będzie można szybować na lotni, tarcza posłuży za snowboard (zapowiedziano akcje rodem z Władcy pierścieni, w którym Legolas zjeżdżał na tarczy po schodach i jednocześnie strzelał z łuku), a na zwiastunie widzieliśmy Linka polującego na dzikie konie.
Wszystko wskazuje na to, że The Legend of Zelda: Breath of the Wild będzie największą i najbardziej przełomową odsłoną serii. Czy to jednak wystarczy, by Nintendo wyszło na swoje i zachęciło nowych klientów do nabycia Wii U/NX? Bo przecież na tym powinno najbardziej zależeć producentowi. Jedno jest pewne, Nintendo nadal kroczy swoją ścieżką, i chociaż tu i ówdzie można dostrzec w ich grach przebłyski geniuszu, to jednak na horyzoncie nadal nie widać rewolucji, która miałaby znowu zaprowadzić japońskiego giganta na sam szczyt.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!