Kiedy po dwóch doskonałych częściach Toy Story dowiedziałem się o planach stworzenia trzeciej części, zastanawiałem się jaki jest sens stworzenia kontynuacji. Te filmy były dla mnie doskonałą, zamkniętą całością, i kolejna odsłona wydawała mi się całkowicie niepotrzebna. Potem przyszło Toy Story 3, i musiałem wszystko odszczekać: „trójka” przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Podobnie było w przypadku rybiej sagi Pixaru nie sądziłem, że warto, aby powstało Gdzie jest Dory. Także tutaj się myliłem.
Akcja filmu rozgrywa się rok po wydarzeniach z Gdzie jest Nemo. Dory już nie błądzi samotnie po bezkresnym oceanie zmagając się z brakiem pamięci krótkotrwałej, przez który zapomina wszystko po kilku sekundach. Teraz odnalazła spokój u boku Nemo i Marvina, dzięki którym może wieść względnie normalne życie mimo swojego zaburzenia. Ich wsparcie spowodowało nawet, że zaczęła odzyskiwać pamięć. Kiedy jej rodzice powrócili w strzępkach wspomnień, postanowiła wyruszyć w podróż i ich odnaleźć. Marvin i Nemo nie byli w stanie odwieść jej od tej decyzji, więc wypłynęli razem z nią. Kierunek – Kalifornia!
Podobnie jak pierwowzór, Gdzie jest Dory to film drogi. I choć część motywów, postaci czy zabiegów fabularnych łączy oba filmy, na szczęście dzieli je na tyle dużo, by nie było mowy o wtórności bądź odcinaniu kuponów. Jedna z różnic dotyczy tego, w jaki sposób została przedstawiona tytułowa bohaterka.
W oryginale Dory była postacią drugoplanową, a jej problemy z pamięcią były głównie źródłem żartów. Teraz stała się ona centralną postacią, a jej amnezja została ukazana przede wszystkim w dramatycznym świetle. Już na samym początku dowiadujemy się, że przez swoją szwankującą pamięć rozdzieliła się ze swoimi rodzicami. Dalej nie jest wcale lżej: Dory jest pokazana jako postać bez wspomnień, żyjąca tylko w teraźniejszości, której całe życie umyka przy chwili nieuwagi. Są sceny, w których Dory zapomina o swoich najbliższych i jest wobec tego procesu bezsilna, a równocześnie jest tego cały czas świadoma. Dory jest przerażona – i powiem szczerze, mi również jej strach się udzielał.
Na szczęście egzystencjalne rozterki nie powinny zepsuć maluchom radości z oglądania filmu. Wnosząc po reakcjach z sali, dzieci były zdecydowanie bardziej zaaferowane scenami podwodnych gonitw czy dowcipnymi aspektami wadliwej pamięci Dory.
GramTV przedstawia:
Dużo humoru do filmu wniosła również ośmiornica Hank. Z jednej strony bawił widzów swoim ciętym językiem i zgryźliwością, z drugiej jego gibkość i zdolność do kamuflażu były pretekstem do wielu slapstickowych żartów. Co ciekawe, w oryginale głosu mu użyczył Ed O'Neil, znany jako Al Bundy ze Świata według Bundych. Nie wiem, czy angaż Andrzeja Grabowskiego, kojarzonego ze Świata według Kiepskich, miał służyć tylko jako nawiązanie do oryginalnej wersji językowej, ale na szczęście Grabowski sprawdził się w swojej roli wyśmienicie.
Na uwagę zasługuje fakt, że spora część filmu rozgrywa się w instytucie oceanografii, który pełni także funkcję oceanarium. Zdecydowano się pokazać dwie twarze tej placówki. Z jednej strony wielu pracowników to osoby faktycznie dbające o zwierzęta, ich zdrowie i dobrostan. Jednak jest też funkcja rozrywkowa, która przynosi morskiej faunie stres i cierpienie. Sposób przedstawienia tego instytutu był częściowo zainspirowany dokumentem Blackfish, który dotyczył m.in. warunków bytowych orek w parkach SeaWorld. Bardzo przemówił do mnie ten element filmu: udało się pokazać trudny, aktualny temat z wielu perspektyw, równocześnie unikając zbędnego umoralniania.
Przy okazji recenzji filmów Angry Birds i Kung Fu Panda 3 krytykowałem te filmy za brak ambicji i za to, że nie są niczym więcej niż tylko maszynkami do zarabiania pieniędzy. Niektórzy czytelnicy pukali się w głowy i komentowali, że przecież wiadomo, że te filmy mają zarabiać pieniądze, a poza tym trudno tutaj wymagać nie wiadomo jakich rzeczy od zwykłej „bajki”. Jednak Gdzie jest Dory? pokazuje, że film dla dzieci może być zarówno intratny, jak i ambitny. Równocześnie też jest to rzadki przykład sequela, który jest co najmniej równie dobry jak oryginał, a moim zdaniem – nawet lepszy. A czy film ma jakieś wady? Hmm, mogłoby być więcej mew.
Zgodnie z tradycją, przed seansem nowego filmu pełnometrażowego pokazany został również short Pixaru. Tym razem tym krótkim filmem był Pisklak. Jest to prosta historia małego bekasa, który jest już za duży, by karmiła go matka, dlatego musi samodzielnie spróbować sił w zdobywaniu jedzenia.
Nie jest to szczególnie oryginalna historia, ale mnie rozczuliła do reszty. Jednak myślę, że jest to szczególnie interesująca animacja głównie ze względu na styl, który wydaje mi się być pewnym eksperymentem dla studia. Tym razem wszystko jest ukazane nie w typowym, „kreskówowym” stylu, lecz zdecydowano się na pewną dozę realizmu – myślę, że z sukcesem. Być może to jest jeden z kierunków, w którym może podążyć twóczość Pixaru.
Niewiele jest filmów równie dobrych czy lepszych od Zwierzogrodu ;) Ubiegłoroczne "W głowie się nie mieści" też jest moim zdaniem lepsze od Dory, ale to nic nie ujmuje temu filmowi. Powiem tak: Dory (i Nemo) są w moim prywatnym rankingu trochę poniżej pixarowego panteonu, na który składają się m.in. Up, Toy Story czy Wall-E, ale wciąż powyżej (i tak niezłej) Meridy :)
Miło widzieć fana Disneyowskiej (i Pixarowej) animacji ;)Też uważam, że z animacji z ostatnich sześciu lat "Zootopii" dorównuje tylko "Inside Out", ale to i tak najlepszy film Disneya od czasu "Króla Lwa" (przy okazji, w środę minęła 22 rocznica premiery tego klasyka). Jeżeli chodzi o filmy Pixara, to moja hierarchia wygląda tak:"Ratatuj""Toy Story 2""W głowie się nie mieści""Toy Story 3""Potwory i Spółka""Gdzie jest Nemo""Odlot""Auta""Wall-E""Iniememocni"
pannowacki
Gramowicz
17/06/2016 23:28
> Czy film jest równie dobry jak Disneyowski "Zwierzogród"? W tym roku Disney wysoko zawiesił> poprzeczkę i nie wiem, czy uda się ją przeskoczyć 9a w sumie to chyba nawet nie chcę> ;)).Niewiele jest filmów równie dobrych czy lepszych od Zwierzogrodu ;) Ubiegłoroczne "W głowie się nie mieści" też jest moim zdaniem lepsze od Dory, ale to nic nie ujmuje temu filmowi. Powiem tak: Dory (i Nemo) są w moim prywatnym rankingu trochę poniżej pixarowego panteonu, na który składają się m.in. Up, Toy Story czy Wall-E, ale wciąż powyżej (i tak niezłej) Meridy :)
Usunięty
Usunięty
17/06/2016 22:13
Czy film jest równie dobry jak Disneyowski "Zwierzogród"? W tym roku Disney wysoko zawiesił poprzeczkę i nie wiem, czy uda się ją przeskoczyć 9a w sumie to chyba nawet nie chcę ;)).