Przetrwanie w dzikiej głuszy? To proste! O ile będziecie trzymać się naszych zasad dotyczących bezpieczeństwa w The Flame in the Flood.
Przetrwanie w dzikiej głuszy? To proste! O ile będziecie trzymać się naszych zasad dotyczących bezpieczeństwa w The Flame in the Flood.
W chwilę po rozpoczęciu zabawy znajdziesz się na tratwie i rozpoczniesz swoją przygodę w The Flame in the Flood ładując na nią swój dotychczasowy niewielki ekwipunek oraz czworonożnego kolegę. Nawigowanie tym drewnianym ustrojstwem nie jest specjalnie trudne, ale też nie przychodzi zbyt łatwo – są miejsca i momenty, w których wybitnie łatwo jest wpłynąć tratwą w wystające skały rozbijając się o płynące z nurtem graty. Od jednego uderzenia nic się nie stanie, ale powtórzenie tego kroku kilka razy pod rząd to pewny przepis na głupią śmierć. Czemu na głupią? Bo wiele elementów The Flame in the Flood jest losowych, takie jak chociażby znajdowany ekwipunek w zwiedzanych miejscach oraz czyhające tam niebezpieczeństwa. Ale akurat nad tym, gdzie płynie tratwa, zapanować z nich wszystkich najłatwiej. Serio, nie kończ gry tonąc w rzece, są na to lepsze sposoby.
Zapewnienie sobie niezbędnego do przeżycia pożywienia to element, na który trzeba zwracać uwagę nie tylko w kryzysowej sytuacji. Gdy jednak nie można pojechać do smażalni kurczaków, zamówić pizzy z dowozem ani wyjeść zapasów z lodówki robi się mały problem. Spora część zabawy w The Flame in the Flood oraz jeden z najważniejszych elementów i podstawowych problemów do rozwiązania to właśnie zaspokojenie głodu i nazbieranie zapasów pożywienia na przynajmniej kilkanaście godzin naprzód. Na szczęście istnieje sporo opcji na zapewnienie sobie pożywnej strawy.
Najprostszy z nich to zbieranie tego, co wyrasta z ziemi i nie jest opisane jako zjadliwe. Znalazłeś kukurydzę? Nie wahaj się jej zjeść, ale dobrze się rozejrzyj, jeśli wokoło jest jej więcej warto usiąść przy ognisku i przygotować sobie kukurydziany placek, który dostarcza znacznie więcej pożywienia. Podobna zasada dotyczy juki – na surowo nie jest to najlepszy wybór, ale po ugotowaniu jest to całkiem sensowny posiłek. Równie dobry sposób to złapanie w sidła małego, milutkiego króliczka i dokonanie na nim pewnej przykrej czynności uwzględniającej ostre narzędzie… Królik daje nie tylko mięso, ale także i cenną skórę. Jego mięso warto upiec nad ogniem. Jeszcze lepiej, gdy posiadane zapasy możecie zakonserwować za pomocą soli – wytrzymają dłużej i staną się cennym elementem na najbardziej gorące momenty. Źródłem mięsa mogą być też dziki, wilki i niedźwiedzie, ale najpierw trzeba sobie z nimi poradzić. Z braku laku zawsze jeść można robaki. Ohydne… ale sycące.
Surowe mięso nie jest dobrą opcją – bardzo łatwo nabawić się od niego pasożytów. Dodatkowo szybko się psuje. Nadal można je co prawda jeść, ale nie spodziewaj się, by dawało to dobry efekt, choć w kryzysowej sytuacji czasem nie można podjąć innej decyzji. Słabym źródłem pożywienia i wody są owoce morwy, ale przesadzenie z ich ilością jest prostym przepisem na wyniszczającą organizm biegunkę. Na te wszystkie problemy jest jednak świetny sposób – lecznicze napary. Do ich wykonania potrzebna jest czysta woda oraz rośliny, sumak lub mlecz.
Jedzenie jedzeniem, ale bez dostępu do pitnej wody ani rusz i niestety to co płynie w rzece absolutnie nie nadaje się do picia…. Chyba, że wiecie jak poradzić sobie z tym problemem. Sposób opisaliśmy w poprzednim punkcie. Na początek jednak podstawy – do zbierania wody przyda się słój. Jeśli znajdziesz pompę głębinową to owszem, pozwoli zaspokoić pragnienie, ale nie będziesz w stanie zabrać wody z sobą w dalszą drogę. Bardzo ważne jest wiec wyposażenie się w element pozwalający na zbieranie czystej deszczówki, albo też czerpanie wody z rzeki, którą następnie można przefiltrować z wszelkich zanieczyszczeń. Można to uczynić chociażby dzięki specjalnemu filtrowi (węgiel drzewny, szmaty oraz pałka wodna). Najwygodniejsza z opcji to jednak łapanie deszczówki. Jest czysta, nadaje się do picia, a dodatkowo opady nie trwają krótko – zdążysz wiesz napełnić kilka słojów lub skorzystać z jednego, a następnie napełnić go na zapas.
Węże, dziki, niedźwiedzie i wilki podczas zabawy w The Flame in the Flood to jedne z najpoważniejszych zagrożeń. Jeśli nie masz sposobu na ich zabicie (a warto, bo są źródłem cennej skóry i surowego mięsa), zawsze można... uciekać. Zwierzyna oczywiście rzuci się w pogoń. Gdy wilki podejdą zbyt blisko można odstraszyć je machnięciem laski i kupić sobie w ten sposób kilka cennych sekund. Dziki tuż przed atakiem na moment się zatrzymują, by nabrać rozpędu, a następnie biegną prosto przed siebie – w takim momencie sposobem na uniknięcie szarpanych ran czy złamań jest zrobienie dobrego uniku. Inna z opcji to trzymanie w ręce palącej się pochodni. Ogień szybko gaśnie, ale przez kilka chwil odstrasza zagrożenie.
A co z zabijaniem zwierząt? Opcji jest sporo. Na mniejsze, niegroźne, przydają się sidła. Zabicie wilka, dzika oraz niedźwiedzia wymaga już albo pułapki z zaostrzonymi kolcami albo łuku ze strzałami. Oczywiście obie opcje można łączyć. Na niedźwiedzia dla przykładu świetnie sprawdza się zestaw "pułapka + strzały z łuku", pozostałe zwierzęta są mniej odporne, choć nie dotyczy to rzadkich okazów, a i na takie się podczas wędrówki natkniesz. Jeśli nie ma innego sposobu, zawsze można napuścić jedne zwierzęta na inne. Niedźwiedź pozabija wilki i dziki, dzięki czemu można zebrać pozostające surowce. Natomiast wilki czy dziki mogą stanąć do walki z wężami.
Czym dalej w przysłowiowy las, tym łatwiej poznać wiele sposobów na uszkodzenie swojego ciała. Cześć z nich niby nie jest groźna. Dla przykładu kolce powodują zadrapania. Mrówki także nie brzmią groźnie, ale ich ugryzienia mogą przerodzić się w poważniejsze konsekwencje. Warto mieć więc przy sobie aloes oraz bandaż lub opcjonalnie zestaw do szycia, którym można zamknąć rany szarpane – o takie szczególnie łatwo, gdy musicie poradzić sobie z dzikiem, wilkiem czy niedźwiedziem o których wspominaliśmy powyżej. Przyjmowanie potężniejszych ciosów to także zagrożenie złamaniem, które trzeba nastawić wykonaną m.in. przy pomocy drewna szyną. Jeśli tego nie zrobisz, co prawda nie zginiesz, ale będziesz kuśtykał do końca życia, o który zdecydowanie szybciej, gdy spada mobilność podczas gwałtownych ucieczek. Wracając do otwartych ran, to najłatwiejszy ze sposobów na nabawienie się zakażenia. Na takie okazje warto trzymać w ekwipunku penicylinę.
Wydawać mogłoby się, że przy wszystkich opisanych powyżej zagrożeniach niska temperatura czy zmęczenie organizmu nie wydają się być specjalnie niebezpieczne, ale nie daj się zmylić. W The Flame in the Flood umrzeć można z zimna lub z wyczerpania. Aby zaradzić niskiej temperaturze warto spać w nocy, o ile naturalnie masz gdzie – do snu potrzebne jest ognisko lub odpowiednie schronienie. Można je także wybudować na swojej tratwie, ale wymaga to trochę zachodu. Jeżeli tylko jest opcja pilnuj więc, by poziom zmęczenia nie był zbyt wysoki, gdyż jest to potencjalnie niebezpieczna sytuacja. Podobnie ma się rzecz z wychłodzeniem organizmu. Deszcz to szansa na czystą wodę, ale powoduje przemoknięcie ciuchów. Te mogą wyschnąć same, szczególnie w ciągu dnia przy ładnej pogodzie lub przy ognisku, tego jednak nie da się rozpalić podczas opadów, a one mogą trwać czasem i kilka godzin. Opcją na wysuszenie ciuchów jest także sen w zadaszonym miejscu.
Mamy nadzieję, że dzisiejsze uwagi pozwolą na skuteczniejszą zabawę w The Flame in the Flood. Informujemy także, że to dopiero pierwszy z czterech zaplanowanych tekstów. Już jutro pochylimy się nad zagadnieniem pływania tratwą oraz jej rozbudowywania.
Powyższy artykuł jest elementem współpracy pomiędzy firmami Techland oraz gram.pl.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!