Symulatory lotu zawsze kojarzyły mi się ze skomplikowanymi grami, które sprzedawano razem z kilkusetstronnicowymi instrukcjami, a miłośnicy tego gatunku wydawali setki złotych na joysticki, które posiadały więcej przycisków niż przeciętny akordeon. Dlatego cokolwiek mnie zdziwiło, że Take Off – The Flight Simulator to gra na sprzęty mobilne. Czy da się zrobić sensowną symulację na ekrany dotykowe?
Nim jednak przystąpię do dalszego opisu gry, przyda się szerszy kontekst. Take Off tworzyło polskie studio Jujubee, najbardziej znane z kontrowersyjnego Kurska, który premierę ma mieć w tym roku. Wydawcą z kolei jest niemiecki Astragon. Być może nazwy nie kojarzycie, ale jest to wydawca specjalizujący się w symulatorach, które na pewno każdy kojarzy: od American Truck Simulator przez Construction Simulator po najsłynniejszy cykl Farming Simulator. Są to gry dla specyficznej grupy odbiorców, i tak jak moja przygoda z rolnictwem w realnym życiu w zupełności mi wystarczy, i wołami nie dałoby się mnie zaciągnąć do orania wirtualnego poletka, dla innych komputerowe sianokosy to wymarzony sposób na spędzenie wolnego popołudnia. Podobnie, mimo szczerych chęci, wirtualne lotnictwo w Take Off – Flight Simulator mnie nie porwało – jednak postaram się ocenić grę jak najbardziej obiektywnie na podstawie jakości wykonania.
W grze wcielamy się w początkującego pilota, który rozpoczyna swoją karierę na Hawajach. W jego staraniach wspiera go dziadek, doświadczony kapitan, który nie tylko służy radą, ale również kupuje debiutantowi jego pierwszy samolot. Początkowo latamy jedynie zwykłymi awionetkami, jednak wraz ze zdobywanym doświadczeniem przesiadamy się na coraz większe maszyny, by wreszcie zasiąść za sterami ogromnych samolotów pasażerskich.
Sama symulacja jest całkiem niezłym kompromisem między realizmem a przystępnością. Z pomocą wirtualnego steru możemy panować nad wysokością oraz znajdującymi się na skrzydłach lotkami, oddzielna manetka odpowiada za ster znajdujący się na ogonie. Do tego mamy jeszcze przepustnicę odpowiadającą za ciąg, panujemy nad wychyłem klap, są również odpowiednie ustawienia autopilota... Twórcy udostępnili sporo opcj, ale na szczęście nawet taki laik jak ja był w stanie opanować sterowanie (wybaczcie awiacyjny suchar) w lot.
Kompromis, niestety, nie jest idealny. W jednej z pierwszych misji na ekranie pojawił mi się taki komunikat: doszło do awarii lotek w obu skrzydłach, ukończ misje używając usterzenia pionowego. Dla miłośników lotnictwa z pewnością jest to zrozumiałe od razu. Dla nowicjusza, takiego jak ja – już niekoniecznie. Jest to tym bardziej rażące, jeśli weźmiemy pod uwagę, że gra wydaje się być skierowana raczej do młodszego użytkownika – nie sądzę, że czyniąc dziadkiem mentora twórcy chcieli trafić do dorosłych graczy.
Kolejny dysonans pojawił się przy okazji dostępnych dla graczy samolotów. Na pierwszy rzut oka przygotowana flota może wydawać się całkiem pokaźna: 14 samolotów różnych klas, sterowanie każdym zaś znacząco się różni. Na dodatek kokpity wszystkich samolotów są realistycznie odwzorowane. Jednak czar pryska, kiedy się okazuje, że nie pokuszano się o zdobycie licencji na użycie prawdziwych samolotów. Podejrzewam, że dla miłośników lotnictwa byłaby to niemała gratka.
Sama mechanika lotu jest jednak naprawdę niezła. Szczególnie widać to przy okazji wcześniej wspomnianych misji, w których konkretny mechanizm w naszym samolocie ulega awarii. Pokazują one, jak każdy element naszej maszyny wpływa na lot. Dlatego też nie da się poprawnie latać wykonując manewry na ślepo – bez opanowania np. roli wychyłu klap wylądowanie może graniczyć z niemożliwością.
Ważnym elementem każdej gry o lotnictwie są widoki. W wypadku Take Off trudno spodziewać się cudów – ciężko po grze mobilnej oczekiwać pełnego detali otwartego świata. Mimo wszystko jest jednak całkiem estetycznie i oglądanie Ziemi z przestworzy sprawia frajdę, nawet jeśli tu i ówdzie występuje nadmiar pikseli. Większym problemem są braki w płynności: mimo uproszczonej grafiki, gra potrafiła zwolnić do kilkunastu klatek na sekundę, szczególnie w trakcie opadów atmosferycznych. Na Sony Xperii Z3 – telefonie niekoniecznie najnowszym, ale mimo to o wciąż całkiem niezłych specyfikacjach – taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
W wypadku gier mobilnych zawsze pojawia się pytanie o model finansowy. Take Off jest grą płatną, choć wciąż tanią – na Androidzie kosztuje 12.99 zł, na iOS $2.99. Jednak, niestety, pomimo tego, że gra nie jest wydana w modelu free-to-play, w grze i tak zostały umieszczone mikrotransakcje. Nie ma możliwości, by zakupić wszystkie samoloty i ulepszenia do nich jednorazowo wykonując każdą misję. Gracz zostaje postawiony przed wyborem: albo go czeka mozolny grind, albo będzie musiał ponownie sięgnąć do portfela.
Po kilku godzinach spędzonych z Take Off – The Flight Simulator odnoszę wrażenie, że ta gra nie będzie w stanie spełnić oczekiwań ani niedzielnych lotników, ani zapalonych miłośników awiacji. Dla amatorów gra będzie zbyt monotonna, ekspertów z kolei może odrzucić rozczarowująca grafika i brak licencjonowanych maszyn. Jeśli ktoś chce mieć możliwość latania korzystając z telefonu czy tabletu, myślę, że lepszą alternatywą może być X-Plane, które przynajmniej posiada prawdziwe samoloty. Jeśli zaś chodzi o “poważne” symulatory na pecety, to opensource’owe FlightGear wydaje się być w tym momencie najlepszą opcją.