Recenzja Crush Your Enemies. Bardzo sympatyczna miniaturka

Kamil Ostrowski
2016/07/21 18:00
0
0

Co robisz, kiedy masz ochotę na pizzę, ale nie jesteś głodny? Jesz mini-pizzę oczywiście (już chyba wiem czemu nie mogę schudnąć).

Recenzja Crush Your Enemies. Bardzo sympatyczna miniaturka

Prawdę powiedziawszy, nie mam do gier już tyle cierpliwości co kiedyś. Granie w krótkie, nawet parogodzinne produkcje to dla mnie chleb powszedni i nie obruszam się już nawet, kiedy jakiś tytuł „zmęczę” w czasie który wystarczyłby ledwie na obejrzenie filmu. Pod jednym warunkiem – gra musi być tania, żebym nie czuł się nabity w butelkę. Mogę więc z czystym sumieniem lubić i zwyczajnie polecać Crush Your Enemies, chociaż to gierka bardzo prosta, oferująca zabawę na ledwie parę godzin. Trudno jednak fakt ten twórcom wypominać, skoro gra jest stworzona z sercem, a cena, jak już wspominałem, nie jest zbyt wygórowana.

Crush Your Enemies to nic innego, jak RTS w miniaturce. Zasady rządzące zabawą w produkcji Vile Monarch to nic innego, jak destylat z popularnej mechaniki gry w papier-kamień-nożyce, która obecna jest przecież w takiej czy innej formie we wszystkich strategiach czasu rzeczywistego, od Starcrafta po Company of Heroes. W Crush Your Enemies pojawia się więc pięć rodzajów jednostek: chłopi, wojownicy, łucznicy, tarczownicy i czarodzieje. Ci pierwsi również mogą uczestniczyć w walkach, chociaż ich głównym zadaniem jest rozmnażanie się (działa wyłącznie gdy stacjonują w osadach), a także uprawianie trzody chlewnej i ścinanie drzew (zbieranie surowców wprowadzone zostaje dopiero w późniejszych misjach). Drudzy z wyżej wymienionych najlepiej sprawdzają się w walce wręcz, podczas gdy łucznicy jako jedyni mogą walczyć na odległość (ich atak jednocześnie przyszpila wroga na czas ostrzału). Tarczownicy mają to do siebie, że mogą… odbijać ataki łuczników i wieżyczek obronnych. Magowie z kolei wspierają stacjonujące w okolicy jednostki, poprawiając ich wydajność w bitwie. Jednostki momentalnie mogą zmieniać swój charakter – wystarczy, że podejdą na pole z odpowiednim budynkiem, aby w sekundę zmienić się np. z wojowników w magów. Jeżeli się bronimy dobrym pomysłem jest też obsadzenie budynku balisty – ostrzał z niej jest morderczy, a obsadzić mogą ją jednostki każdego rodzaju.

Wszystkie mapy w Crush Your Enemies są rozmiaru maksymalnie kilkunastu pól szerokości i nieco mniej wysokości, przy czym jednocześnie na kwadracie oznaczającym pole może znajdować się oddział liczący maksymalnie pięćdziesiąt jednostek. Armie mogą przechodzić na sąsiaduję pola również po skosie, jednak nie mogą dowolnie przechodzić po obszarze, który znajduje się pod kontrolą wroga – najpierw należy go zabezpieczyć, jeżeli chcemy wyruszyć dalej. Tworzy to dodatkowe możliwości obrony, a także dosyć wyraźnie wyznacza obszar będący swego rodzaju „linią frontu”. Dodatkowe urozmaicenie wprowadzają przedmioty, których możemy używać w czasie bitwy, swego rodzaju tymczasowe „boosty”. A to eliksir tymczasowo zwiększający siłę ataku naszych wojsk, a to bomba dymna na moment blokująca wejście na dany teren, a to wybuchowy jeż pełniący rolę miny-pułapki.

Vile Monarch dla chętnych na ichniego mikro-RTSa przygotowało pełną kampanię podzieloną na dwie części. Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem po co przygotowano dwie osobne mapy świata, skoro fabularnie jedna następuje bezpośrednio po drugiej. Wracając do meritum, czyli samej kampanii - rzejście całości przeznaczonej dla jednego gracza to zadanie na około dwie godziny, zakładając, że nie macie parcia na robienie dodatkowych zadań i wyzwań (w takim wypadku dodajcie do tego drugie tyle). Gra na poziomie kampanii wprowadza parę miłych elementów, jak np. „Piwna ekonomia”, czyli konieczność zbierania kufli z piwem, co pozwala na odblokowywanie większej ilości przedmiotów do używania w czasie walki. To wszystko proste drobnostki, ale dzięki Crush Your Enemies nie ma szans nas znudzić nawet na chwilę (inna sprawa, że gra jest krótka, o czym już wspominałem). Z czasem pojawia się również szczątkowa mechanika zbierania surowców (drewno/jedzenie).

GramTV przedstawia:

Kampanię łyka się momentalnie i jest zaskakująco przyjemna. Krótkie misje, sympatyczna, w pewien sposób odstresowująca, prosta mechanika i równie prosty (ale nie prostacki) humor sprawiają, że miło spędziłem czas. Aż chciałoby się, żeby twórcy stworzyli jeszcze jedną jej część i wydłużyli zabawę o jakąś godzinę. Nieco brakuje też dodatkowych trybów, np. hordy czy jakiegoś rodzaju kooperacji. Crush Your Enemies aż się o to prosi.

Dodatkową atrakcją jaką funduje nam Vile Monarch jest tryb dla wielu graczy. Dostępnych jest całkiem sporo map, które różnią się poziomem skomplikowania, dostępnymi budynkami i obecnością bądź nie, mechaniki zbierania surowców. Potyczki są bardzo szybkie i dynamiczne, a możliwość używania w pewnym zakresie przedmiotów sprawia, że nie raz i nie dwa uda nam się wybrnąć z pozornie beznadziejnej sytuacji. Szkoda trochę, że brakuje rankingu.

Crush Your Enemies to bardzo przyjemna produkcja, której zakup można polecić z czystym sumieniem. Nie liczcie na to, że będziecie o niej pamiętać przez lata, ale z uwagi na niską cenę można śmiało tego mikroRTSika polecić. To idealna produkcja na niezobowiązujący wieczór przed komputerem, ewentualnie do odpalenia na czas gdy ściąga się łatka czegoś większego.

Crush Your Enemies dostępne jest również na Androida. Za darmo otrzymujemy coś w rodzaju rozbudowanej wersji demonstracyjnej z reklamami (i działającym multiplayerem!). Grę do pełnej wersji rozbudujemy za 26,99 zł. Warto.

7,0
Małe jest piękne i tanie. Nie liczcie na zbyt wiele, a będziecie się dobrze bawić.
Plusy
  • Prosta, ale przyjemna mechanika
  • Nie nudzi
  • Niezły humor
Minusy
  • Trochę za mało zawartości
  • Brakuje przede wszystkim rankingu multiplayer
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!