Kolejny miesiąc, kolejny zremasterowany Resident Evil. Tym razem ten z 2009 roku.
Kolejny miesiąc, kolejny zremasterowany Resident Evil. Tym razem ten z 2009 roku.
Wszystko wskazuje na to, że zanim Capcom wyda potencjalnie rewolucyjną odsłonę Resident Evil z „siódemką” w tytule, na rynku zdążą się ukazać remastery wszystkich ważniejszych gier z tej serii. Najnowszym dzieckiem w rodzinie odświeżonych Residentów jest Resident Evil 5, który podobnie jak recenzowana trzy miesiące temu „szóstka” jest wyraźnie lepszy od oryginału z PlayStation 3/Xboksa 360, ale nie różni się zbytnio od kilkuletniej wersji pecetowej. Do kogo jest więc skierowany ten tytuł i czy w ogóle warto się nim przejmować?
Na początek krótka deklaracja: oryginalne Resident Evil 5 (zwłaszcza w wersji Gold z wszystkimi dodatkami) sprawiło mi masę radości w erze PlayStation 3 i należę do grona osób, które nie złorzeczyły nowemu, bardziej strzelankowemu kierunkowi serii. Oczywiście drażniły mnie archaizmy i niektóre rozwiązania, jednak siedem lat temu dostrzegałem w niej więcej pozytywów – głównie za sprawą trybu kooperacji. Całe Resident Evil 5 przeszedłem z kolegą oddalonym o jakieś 1500 km i wspominam to jako świetną przygodę. Nie wiem, czy dzisiaj chciałoby nam się to powtórzyć (wszak w ostatnich latach nazbierało się sporo fajnych coopów do zaliczenia), ale nie mam wątpliwości, że uwspółcześniony Resident Evil 5 jest po prostu ładniejszy i płynniejszy, co zawsze stanowi wartość dodaną.
Jeżeli nie mieliście wcześniej do czynienia z Resident Evil 5, to odsyłam do archiwalnej recenzji, którą podsumowuje akapit następującej treści: „Gra ma klimat, broni się dynamiczną akcją, świetną grafiką i bombowymi filmikami. Rewelacyjna jest kooperacja (nawet ta mocno ograniczona w przypadku gry z komputerem), znakomici bossowie, a interfejs przeszedł zmiany na tyle istotne, że w końcu da się grać bez zgrzytania zębami.” Nie zgadzam się ze wszystkimi wnioskami redakcyjnego kolegi, ale bez zagłębiania się w szczegóły, podzielam pozytywną ocenę całości.
Siedem lat później wróciłem do duetu Chris i Shiva, by po raz kolejny rozwikłać zagadkę zmutowanych mieszkańców afrykańskiego miasteczka, rozprawić się z zamaskowanym katem, spotkać kilku starych znajomych itd. Ku mojej uciesze, gra na PlayStation 4 przywitała mnie zdwojoną liczbą klatek animacji i grafiką w wyższej rozdzielczości. 60fps i 1080p to już standard w odświeżonych Residentach, który w porównaniu z 30fps i 720p na konsolach poprzedniej generacji naprawdę robi różnicę. Niestety edycja na PlayStation 4 i Xbox One ma w tym temacie sporo na sumieniu i domyślne 60 klatek animacji na sekundę potrafi zwolnić nawet do 45-50fpsów. Co ciekawe, „gubienie” płynności nie jest wyłącznie domeną dynamicznych scen, w których ekran roi się od przeciwników. Oczywiście walki z wielkimi bossami są bardziej narażone na występowanie problemów z frameratem, jednak zdarza się, że niepozorna scena dochodzenia do jakiegoś punktu (gdy bohater domyślnie nie może biegać, strzelać itp.) nie ma 60fpsów. Płynność „nowego” Resident Evil 5 jest nadal znacznie lepsza od oryginału z PlayStation 3/Xboksa 360, ale trzeba mieć na uwadze, że remaster nie jest w tym temacie bez skazy.
To samo tyczy się wyższej rozdzielczości (1080p) i zastosowaniu teoretycznie lepiej wyglądających tekstur. Porównując remaster z siedmioletnim oryginałem nie zaznamy powalającej poprawy jakości oprawy graficznej, która w swoim czasie robiła bardzo dobre wrażenie. Nowe wydanie poprawia wygląd i szczegółowość niektórych powierzchni, ale są też i takie miejsca (nawet w elementach ubioru głównych bohaterów), które wyglądają po prostu słabo. Nie są to jakieś karygodne błędy i tekstury na pół ekranu, ale wprawne oko z pewnością wyłapie niedbalstwo twórców remastera. Na plus należy zaliczyć lepsze cieniowanie i poprawę oświetlenia, które stanowią drobny, acz miły dla oka dodatek.
Ciekawą innowacją charakterystyczną dla najnowszego wydania gry jest zmiana perspektywy, z jakiej obserwujemy akcję. Resident Evil 5 to w dalszym ciągu TPP, jednak tym razem kamera jest bardziej oddalona od pleców bohatera, dzięki czemu gracz ma większe pole widzenia. Teoretycznie drobiazg, a jednak w niektórych sytuacjach potrafi być bardzo przydatny. Puryści mogą spać spokojnie, gdyż gra oferuje opcjonalny powrót do klasycznego widoku, ale sam nie widzę powodu, by rezygnować z nowej, wygodniejszej kamery.
Resident Evil 5 to jedna z moich ulubionych gier z sieciowym coopem (lokalny split-screen nie jest już taki fajny), która siedem lat po premierze nadal broni się jako ciekawa alternatywa dla większości strzelanek TPP. Czyli takich, które na przykład pozwalają chodzić i strzelać jednocześnie. Remaster na PlayStation 4 i Xboksa One oferuje pakiet współczesnych ulepszeń, które niestety nie są bez skazy, ale w większości sytuacji odgrywają swoją rolę tak jak należy. Dodatkowo trzeba pamiętać, że wzorem Resident Evil 5: Golden Edition nowe wydanie oferuje dostęp do dwóch fabularnych rozszerzeń (Lost in Nightmares oraz Desperate Escape), a także kompetytywnego trybu Versus z dodatkowymi postaciami i strojami, trybu No Mercy i The Mercenaries United. Innymi słowy, jest w czym wybierać i chociaż kooperacyjna kampania to moim zdaniem największa zaleta Resident Evil 5, to fani innych rodzajów zabawy również nie powinni narzekać.
Resident Evil 5 na współczesne konsole nie jest wzorowym remasterem, co nie znaczy, że nie jest w stanie zapewnić masy atrakcji. Ocena końcowa tego wydania jest w dużej mierze zasługą sentymentu, jakim darzę oryginał z 2009 roku. Jeżeli macie na jego temat odmienne zdanie, to (prawie stałe) 60fps i 1080p z pewnością nie zmienią waszego nastawienia.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!