The Elder Scrolls: Legends ma swój mit założycielski. Dawno, dawno temu, gdzieś tak może dwa, a może trzy lata temu, w biurze zarządu Bethesda ktoś wielce ważny palnął pięścią w stół. "Widzieliście tego Hearthstone?!" - krzyknął. "Widzieliście jak Blizzard kosi na tym gruby szmal?!" - krzyczał dalej, groźnie porząsając wydrukami ze słupkami i wykresami. "Dlaczego my czegoś takiego nie mamy?!" - zapytał, jeszcze bardziej podniesionym głosem, wodząc dzikim wzrokiem po kulących się w kątach key account executive'ach, czy tam innych minionach. Pytanie być może było retoryczne, ale jeden dzielny, bohaterski, natchniony senior product manager, postanowił w niezwyczajnym dla niego przebłysku geniuszu na nie odpowiedzieć - "Szefuniu najukochanienieńszy, którego ślady stóp obcałowuje całe biuro przez okrągłą dobę na trzy zmiany, pragnę poinformować twój majestat, że możemy mieć coś takiego". "Możemy?" - szok na twarzy szefunia był wyraźnie widoczny. A gdy w odpowiedzi na to pytanie zobaczył gorączkowe potakiwania każdej przerażonej, bladej twarzy, na której spoczął jego srogi wzrok, władczo nakazał - "TO MIEJMY!!!". I mają. Właśnie coś takiego jak Hearthstone.
The Elder Scrolls: Legends, nowa gra karciana osadzona w uniwersum znanym z przebojowych RPG Bethesdy, właśnie wkroczyła w fazę otwartej bety.