Przedłużanie agonii - recenzja Narcos [sezon 2]

Jakub Zagalski
2016/09/08 20:00
6
0

Umarł król. Niech żyje król.

Przedłużanie agonii - recenzja Narcos [sezon 2]

Historia Pablo Escobara opowiedziana w pierwszym sezonie „Narcos” była fascynująca i bezkompromisowa. Scenarzyści trzymali tempo i nie musieli się posiłkować fabularnymi zapychaczami, by wypełnić dziesięcioodcinkową serię. Drugi sezon, skupiający się na ostatnich kilkunastu miesiącach z życia najsłynniejszego handlarza kokainą, jest w dalszym ciągu realizatorską perełką, która niestety nie trzyma równego poziomu pod względem scenariusza. A tego się właśnie obawiałem po obejrzeniu finału pierwszego sezonu.

Przypomnijmy, że „Narcos” to w dużej mierze historia Pablo Escobara (Wagner Moura), człowieka, który na przełomie lat 80. i 90. odpowiadał za 80% całego przemytu kokainy z rodzinnej Kolumbii do USA, opowiedziana z perspektywy agenta DEA Steve'a Murphy'ego (Boyd Holbrook). Scenarzyści „Narcos” zastrzegli sobie prawo do wymyślania lub zmieniania niektórych wątków i kreowania własnych postaci, jednak trzon całej opowieści opiera się na faktach. Każdy, kto zapoznał się z biografią Escobara, wie, że w pierwszym sezonie serialu zawarto niemal całe życie „króla kokainy”. Od skromnych, acz błyskotliwych początków, przez rozwój narkotykowego kartelu i budowanie społecznego wizerunku aż po kuriozalny epizod z odsiadką w La Catedral. Dziesięć odcinków pokryło się z kilkudziesięcioma latami życia Escobara. Kolejne dzieszięć miało opowiedzieć o ucieczce z więzienia, ukrywaniu się przed organami ścigania i śmierci, która nastąpiła kilkanaście miesięcy później. Obawiałem się, że to relatywnie mało treści do zapełnienia całego sezonu. I niestety miałem rację.

GramTV przedstawia:

Scenarzyści położyli główny nacisk na ukazanie Escobara jako człowieka zaszczutego, który powinien się pogodzić z nadchodzącą zagładą. El Patron nie chce jednak dopuścić myśli o przegranej i robi wszystko, by przywrócić status quo ante. Drugi sezon „Narcos” obfituje w nowych bohaterów, poboczne wątki i próby dookreślenia postaci Escobara, jednak całość jest wyraźnie rozmyta. Motyw walki o przywrócenie dawnej wielkości jest autentyczny, brutalny i na swój sposób fascynujący, co nie zmienia faktu, że ostatnie kilkanaście miesięcy z życia Escobara można by (i powinno się to zrobić) przedstawić w kilku odcinkach. Zdecydowanie za dużo miejsca poświęcono zobrazowaniu relacji rodzinnych w domu Pabla. Wprowadzenie postaci Limona, choć początkowo intrygujące, jest niezdarną próbą pokazania destrukcyjnej siły oddziaływania El Patrona na swoich podwładnych. Kluczowy dla pierwszego sezonu agent Murphy został zepchnięty na drugi plan (budowanie charakteru tej postaci w oparciu o problemy rodzinne jest tu naprawdę szczątkowe), z kolei agent Pena (Pedro Pascal) znalazł się w centrum ważnego wątku, który zresztą otwiera ścieżkę fabularną dla potencjalnej kontynuacji.

Pierwsze odcinki „Narcos” zrobiły na mnie ogromne wrażenie scenografią, dbałością o szczegóły i autentycznością. Już samo to, że większość wypowiadanych kwestii jest w języku hiszpańskim buduje wyjątkowy i niepowtarzalny charakter tego serialu. Z drugim sezonem jest podobnie. Mamy tu fascynujące ujęcia kolumbijskich krajobrazów i świetnie zrealizowane sceny akcji. Hollywoodzką widowiskowość zastąpiła brutalna autentyczność, która w odpowiedni sposób koresponduje z przesłaniem filmu.

To jednak nie wystarcza, by uznać ostatnie dzisięć odcinków „Narcos” za udane, spójne i wciągające widowisko. W połowie sezonu miałem dość ukrywającego się Escobara i wolałbym, gdyby scenarzyści poświęcili więcej miejsca walce o władzę między pozostałymi producentami i handlarzami kokainy. W końcu tytuł zobowiązuje (narcos, od narotraficantes, to określenie na handlarzy narkotyków) . Twórcy postanowili jednak dociągnąć (a raczej rozciągnąć) wątek Pablo Escobara do końca sezonu, by wielki finał zwieńczyć jego śmiercią. Rozumiem intencję i sama scena upadku bossa jest świetnie zrealizowana, tym niemniej odnoszę wrażenie, że serial zyskałby, gdyby drugi sezon nie był w większości poświęcony postaci Escobara. Ostatnia scena z agentem Peną jasno pokazuje, w jakim kierunku chcą podążyć scenarzyści, jeżeli Netflix zdecyduje się na sfinansowanie kolejnej serii. W moim przekonaniu powinien, bo chociaż postać Escobara była symbolem „Narcos”, to jednak w samej opowieści o kokainowych kartelach tkwi ogromny potencjał.

Komentarze
6
AgayKhan
Gramowicz
12/09/2016 21:47

Dnia 12.09.2016 o 19:21, mati285 napisał:

Nie zgodzę się. Ostatnio robiłem sobie powtórkę Twin Peaks przed przyszłoroczną kontynuacją i jak dla mnie wciąż ogląda się to świetnie,/...../

Może po ponad 20 latach nie powinno się wracać do pewnych rzeczy? Drażni mnie w tym serialu ówczesna realizacja.

Usunięty
Usunięty
12/09/2016 19:21
Dnia 12.09.2016 o 18:42, AgayKhan napisał:

Mam ponad 40 lat i próbowałem powrócić do "Twin Peaks" czy "Ośmiornicy", ale to straszne i drętwe.

Nie zgodzę się. Ostatnio robiłem sobie powtórkę Twin Peaks przed przyszłoroczną kontynuacją i jak dla mnie wciąż ogląda się to świetnie, a fakt, że w paru miejscach trąci myszką tylko dodaje serialowi uroku. Lynch to jednak klasa sama w sobie, nikt nie jest w stanie odtworzyć takiego klimatu, ba, nie sądzę, żeby nawet on sam był w stanie, ale przekonamy się za rok. Zgodzę się natomiast co do złotej ery, już od paru lat wolę oglądać seriale niż filmy, bo są po prostu ciekawsze i równie dobre od strony produkcyjnej (odcinki bitewne Gry o Tron można spokojnie pokazywać na srebrnym ekranie). Zaś co do Narcos to jeszcze nie skończyłem drugiego sezonu, ale jak dla mnie póki co wcale nie ustępuje pierwszemu.

AgayKhan
Gramowicz
12/09/2016 18:42

"Breaking Bad" to nie jest. Ale sezon 2. nadal dobry. Ogólnie mamy teraz (od wielu lat) złota erę seriali. To już nie czasy "paździerzy" jakim byli "Przyjaciele" ( wiem, wiem, lata dla niektórych młodości, ale to nuda). Serio, złota era. Mam ponad 40 lat i próbowałem powrócić do "Twin Peaks" czy "Ośmiornicy", ale to straszne i drętwe.




Trwa Wczytywanie