Przez wiele, wiele lat każdy fan pecetowego grania miał jedną, krótką, mistrzowską ripostę, którą mógł uciąć każdy potok zachwytów fana konsol nad wydawanymi tak tytułami niedostępnymi na PC. Wystarczyło powiedzieć "Blizzard" i już można było odejść ze śmiechem, zostawiając przeciwnika pokonanego i zawstydzonego. Blizzard stał się synonimem pecetowego grania i jego wyższości nad graniem konsolowym. I wielu fanów poczuło się zdradzonymi, gdy kalifornijska firma zaczęła skłaniać się ku konsolom w ostatnich latach. Głównie dlatego, że nie rozumieli, że twórcy Diablo, StarCrafta i WarCrafta nigdy nie kochali PC jakoś szczególnie. I że jeśli kogoś z kimś zdradzili, to raczej konsole z pecetami, a nie odwrotnie.
Blizzard to ostoja PC, bastion i w ogóle. Tak się wydawało przez prawie dwadzieścia lat. Ale ostatnio nastąpił skręt w kierunku konsol. Dlaczego?