Blizzard i konsole, czyli jak nie zdradzono PC

Sławek Serafin
2016/09/12 17:00

Blizzard to ostoja PC, bastion i w ogóle. Tak się wydawało przez prawie dwadzieścia lat. Ale ostatnio nastąpił skręt w kierunku konsol. Dlaczego?

Przez wiele, wiele lat każdy fan pecetowego grania miał jedną, krótką, mistrzowską ripostę, którą mógł uciąć każdy potok zachwytów fana konsol nad wydawanymi tak tytułami niedostępnymi na PC. Wystarczyło powiedzieć "Blizzard" i już można było odejść ze śmiechem, zostawiając przeciwnika pokonanego i zawstydzonego. Blizzard stał się synonimem pecetowego grania i jego wyższości nad graniem konsolowym. I wielu fanów poczuło się zdradzonymi, gdy kalifornijska firma zaczęła skłaniać się ku konsolom w ostatnich latach. Głównie dlatego, że nie rozumieli, że twórcy Diablo, StarCrafta i WarCrafta nigdy nie kochali PC jakoś szczególnie. I że jeśli kogoś z kimś zdradzili, to raczej konsole z pecetami, a nie odwrotnie.

Blizzard i konsole, czyli jak nie zdradzono PC

Na samym początku Blizzard, wtedy jeszcze znany jako Silicon & Synapse, był firmą, która zajmowała się wyłącznie konsolami, głównie Super NES i Sega Genesis. Ich pierwsza własna gra, żenująco słabe RPM Racing, była właśnie konsolowa. Także kilka następnych tytułów, już lepszych na szczęście, takich jak Blackthorne, The Death and Return of Superman, Justice League Task Force i Rock n' Roll Racing, wydano wyłącznie lub głównie na konsole. Nawet pierwszy prawdziwy duży przebój Blizzarda, The Lost Vikings, u nas znane głównie z wersji na Amigę, było grą czysto konsolową. Pierwsze siedem lat historii firmy to właśnie praca nad grami konsolowymi. A potem nastąpił zwrot w kierunku PC. Niechętny zresztą, jak się wydaje.

Dwa pierwsze WarCrafty były wyłącznie pecetowe. Głównie dlatego, że jako wzorowane na Dune 2 strategie czasu rzeczywistego bazowały na interfejsie wymagającym myszki i klawiatury. Nie dało się tego w jakiś sensowny sposób "przetłumaczyć" na ówczesne konsole, które wtedy jeszcze miały pady bez gałek analogowych. Nintendo 64 miało, to prawda. I dlatego właśnie Blizzard wydał swojego StarCrafta nie tylko na PC, ale również na tę konsolę. Oczywiście okazało się, że gałka nie jest w stanie zastąpić myszki. Nie można było RTSa przenieść na konsole bez mocnych uproszczeń. A Blizzard już za dużo zaczął zarabiać na StarCrafcie i WarCraftach na PC, żeby coś psuć w nabierającej mocy i rozpędu maszynie. I w ten sposób cała jedna gałąź produkcji Blizzarda zamknęła się dla konsol. Chyba już na zawsze.

Ale Diablo! Przecież Diablo wydano na konsole! Wersja na PlayStation była przecież. Owszem, była. I wcale nie gorsza od tej pecetowej. W Diablo na padzie grało się tak samo dobrze, jak myszką i klawiaturą. Nie wiadomo jednak jak się konsolowe Diablo sprzedało w stosunku do pecetowego. I jaki te dane miały wpływ na decyzję, że Diablo II będzie już wyłącznie pecetowe. Ale przyczyna, dla której również ta seria stała się bastionem komputerowców, jest całkiem inna. Diablo było tak samo dobre na PC i na PlayStation. To fakt. Ale nie w trybie wieloosobowym. Ten był dostępny tylko na PC. Wtedy jeszcze konsole i sieć były dwiema osobnymi bytami. Blizzard wykazał się dużą dalekowzrocznością i postawił właśnie na aspekty sieciowe w Diablo II... choć tym samym wersje konsolowe straciły sens. Seria mogła wrócić na konsole dopiero w trzeciej swojej odsłonie, bo wtedy już mieliśmy PlayStation 3 i Xbox 360 traktujące połączenie z internetem jako coś oczywistego. Ale dlaczego zatem Diablo III wystartowało na początku tylko na PC? Czyżby Blizzard jednak kochał komputery bardziej niż konsole? Nie. Blizzard kochał swoją nową, potencjalnie niesamowicie zyskową koncepcję domu aukcyjnego, w którym można prowadzić transakcje za pomocą normalnej gotówki. A to znów było niewykonalne na konsolach, gdzie wszelki przepływ gotówki był kontrolowany przez ich producentów. Blizzard całkiem słusznie nie chciał, żeby mu się jakiś zbędny pośrednik pchał do kieszeni. I dlatego Diablo III konsolowe pojawiło się dopiero wtedy, gdy już stało się jasne, że wspomniany dom aukcyjny to patologia, która prawie zniszczyła pecetową wersję gry. I łącznie sprzedaż gry na konsolach przekroczyła tę na PC, choć żadna z pojedyncznych platform Microsoftu i Sony nie zdołała samodzielnie choćby zbliżyć się do wyników pecetowych.

GramTV przedstawia:

A World of Warcraft? Cóż, tutaj brak wersji konsolowej jest chyba najbardziej oczywisty. Z jednej strony kwestie finansowe - Blizzard nie chciał się dzielić abonamentem z Microsoftem i Sony, a musiał by, gdyby gra miała zostać wydana na PlayStation i Xbox. To raz. A po drugie, i chyba ważniejsze, znów mamy tu do czynienia z całkowitą niekompatybilnością interfejsu, dokładnie tak jak w StarCrafcie. World of Warcraft jest zbyt skomplikowany i rozbudowany, by dało się go obsługiwać padem. Grę trzeba by było tak mocno przebudować i uprościć, że w zasadzie stała by się już czymś całkiem innym. A Blizzard jest bardzo niechętny, by ryzykować i w poszukiwaniu mniej lub bardziej iluzorycznych zysków psuć maszynkę do robienia pieniędzy. To nie żadna niechęć do konsol czy miłość do PC, tylko zwyczajnie mądra, przemyślana strategia biznesowa. Ta sama, która stoi za aktualnymi działaniami firmy.

Dlaczego Heroes of the Storm nie ma wersji konsolowej? Wydawało by się, że ta uproszczona MOBA mogłaby się sprawdzić na konsolach właśnie. Ale Blizzard od samego początku chyba nie wierzył w ten projekt i nie chciał inwestować w niego dodatkowych środków. I słusznie, bo już stało się oczywiste, że Heroes of the Storm poległo sromotnie w starciu z DOTA 2 i League of Legends. A Hearthstone? Dlaczego nie ma na konsolach niesamowicie popularnej karcianki Blizzarda? Przecież mają one już nie tylko gry free-to-play, ale też i swoje karcianki - Magic: The Gathering - Duel of the Planeswalkers znakomicie działa na PlayStation 3, a ma bardziej rozbudowany interfejs i rozgrywkę niż Hearthstone. Dlaczego więc? Cóż, znów chodzi o zazdrośnie strzeżoną niezależność finansową prawdopodobnie. Blizzard doskonale zarabia na Hearthstone na PC. I choć mógłby zarobić więcej na konsolach prawdopodobnie, to nie chce się dzielić zyskami znów. Proste. Tak samo proste, jak Overwatch, a raczej to, że gra wystartowała jednocześnie na PC i konsolach. Dlaczego by nie miała? Od strony samej rozgrywki przeszkód nie ma żadnych, bo strzelanki są na konsolach jeszcze bardziej popularne niż na PC. W kwestii finansów też nie jest źle, bo gra jest normalnie sprzedawana w pełnej cenie i mikrotransakcje, choć obecne, nie są jeszcze podstawowym źródłem generowanych przez nią dochodów. A jeśli staną się w przyszłości, to... cóż, wygląda na to, że czasem Blizzard jest skłonny pójść na kompromis i się podzielić. Także dlatego, że nie ma wyjścia tak naprawdę w sytuacji, gdy łączna sprzedaż Overwatch na PlayStation 4 i Xbox One przebija tę pecetową prawie sześciokrotnie.

Blizzard nie produkuje gier pecetowych. Ani konsolowych. Blizzard produkuje gry po prostu. Gry najwyższej jakości, z reguły zdobywające przebojem konkretnie nisze lub też tworzące nisze własne. Bardzo, bardzo rzadko się nie udaje, jak z Heroes of the Storm. Albo jak w przypadku legendarnego StarCraft: Ghost, którego abortowano po wielu latach burzliwej produkcji, prawdopodobnie właśnie dlatego, że Blizzard zdał sobie sprawę, że brakuje mu doświadczenia w konsolowych grach akcji i że nie będzie w stanie stworzyć tytułu, który pozamiata wszelką konkurencję. A ta firma z Kalifornii już taka jest. Wóz albo przewóz. Jeśli nie może być najlepsza, to woli się w ogóle wycofać z wyścigu. I, jak wszyscy bardzo dobrze widzą od bez mała dwudziestu lat, ta strategia działa.

Komentarze
17
fenr1r
Gramowicz
16/09/2016 09:03

Nie o LoLu piszę, tylko o Dota2.Przedmioty dodają kolejną warstwę w mechanice, która wpływa na progresję postaci, dodaje nowe umiejętności aktywne, pasywne (nierzadko obie), właściwości i statystyki. Jest 6 slotów na itemy - każdy może być aktywny. W HotSie tego po prostu nie ma. Niby są talenty, ale tutaj wybór jest często pozorny. Dodatkowych aktywnych umiejętności nie ma zbyt wiele, czasami w buildzie nie ma ich wcale. Kiedy jeszcze grałem raczej nie wybierało się więcej jak 2-3 i są to raczej umiejętności o prostym działaniu (buff, tarcza, blink itp.)W zasadzie każdy aspekt jaki wybierzemy do porównania w HotS będzie uproszczony względem Dota2.Jeżeli chodzi o farmienie, to co niby robisz do 10 lvl w HotS? Soak, Soak, Soak (chyba, że się coś zmieniło przez ostatnie pół roku). Zbieranie expa to priorytet. ;)

Usunięty
Usunięty
15/09/2016 19:10
Dnia 15.09.2016 o 18:02, fenr1r napisał:

Bo jest... uproszczony. Imho aż za bardzo, przez co nudzi. Mniejsze mapy, nie ma złota, nie ma przedmiotów, nie ma last hitów, nie ma carry, nie da się zrobić pull na creepach, bohaterzy są mniej skomplikowani, jest ich mniejsza ilość (na oko, nie chce mi się tego sprawdzać) sterowanie nimi jest prostsze, jest mniejsza ilość aktywnych umiejętności - a przez to wszytko mechanika gry jest znacznie prostsza.

Szczerze powiedziawszy gralem troche w LoL-a (przyznaje sie ze mało) i to co wymieniłes to akurat w wiekszosci zalety, badz bzdury. Mniej skomplikowani bohaterzy? Polecam zagrac dobry mecz abaturem, badz petardą. Mniejsza ilosc aktywnych umiejetnosci? To ile jest w LoL-u, 10 na jednej postaci? Bo w hotsie czesto i gesto uzywa sie po 7, badz 8 na postaci.Brak złota i przedmiotów? Swietnie, nikt nie siedzi jak baran na linii i nie farmi itów, tylko stara sie grac zespołowo, zeby lvl leciał całej ekipie. Mniej postaci? No dziwne zeby w 6 lat mlodszej grze bylo wiecej postaci.BTW ile w LoL-u jest map?

fenr1r
Gramowicz
15/09/2016 18:02

> Pytanko... czemu HOTS jest okreslany jako "uproszczona" moba?Bo jest... uproszczony. Imho aż za bardzo, przez co nudzi. Mniejsze mapy, nie ma złota, nie ma przedmiotów, nie ma last hitów, nie ma carry, nie da się zrobić pull na creepach, bohaterzy są mniej skomplikowani, jest ich mniejsza ilość (na oko, nie chce mi się tego sprawdzać) sterowanie nimi jest prostsze, jest mniejsza ilość aktywnych umiejętności - a przez to wszytko mechanika gry jest znacznie prostsza.




Trwa Wczytywanie