„Pieniądze szczęścia nie dają, ale dzięki nim możesz kupić wszystko to, czego jeszcze nie masz, nawet przyjaciół”
Dwie szczypty pomysły, jedna łyżka wideo i voila!
Dwie szczypty pomysły, jedna łyżka wideo i voila!
„Pieniądze szczęścia nie dają, ale dzięki nim możesz kupić wszystko to, czego jeszcze nie masz, nawet przyjaciół”
- PewDiePie
Jeśli oglądaliście w serwisie YouTube małe kotki, mówiące psy, pływające na nartach wodnych wiewiórki czy ukryte polskie słowa w zagranicznych utworach, bardzo możliwe, że podczas przeglądania kolejnych filmików natknęliście się na legendę wśród YouTuberów - PewDiePie'a. Felix Arvid Ulf Kjellberg, bo tak brzmi jego prawdziwe nazwisko, nie tylko dzieli się swoimi przemyśleniami, ale również uczy nas, jak zostać YouTuberem idealnym w najnowszej grze ze swoim udziałem. Czy nowa gra PewDiePie jest symulatorem gwiazdy YouTube'a czy może kolejnym sposobem na wyciągnięcie kasy od użytkowników?
PewDiePie's Tuber Simulator jest grą niewymagającą i stosunkowo prostą w użyciu. Ot, wcielamy się po prostu w początkującego YouTubera, który z obskurnego pokoju musi stworzyć fortecę gwiazdy. Zasady gry są niezwykle proste do opanowania - sprawdzamy, co teraz jest na czasie, odpowiednio wybieramy wideo i voila! Robi się samo (bo przecież nikt nad wideo nie pracuje). Początkowo, oczywiście, efekty są marne, tak więc i wyświetleń naszych filmów nie jest wiele. Im dalej w rozgrywkę, tym więcej wyświetleń. W międzyczasie musimy rozbudowywać swój pokój o nowe elementy, które dodatkowo nabijają nam doświadczenia w danym temacie, tak więc generują więcej wyświetleń. Całość opiera się na spirali - tworzymy wideo, zbieramy wyświetlenia - zakupujemy za nie sprzęty - sprzęty odblokowują więcej umiejętności - robimy wideo - zbieramy więcej wyświetleń i tak w kółko. Nie czuć tutaj YouTuberskiego ducha i zdecydowanie nie ma to nic wspólnego z nauką bycia gwiazdą filmów w sieci.
PewDiePie's Tuber Simulator wszędzie wymaga od nas czekania - aby wygenerować wyświetlenia, musimy stworzyć wideo. Niestety, początkowo możemy tworzyć jeden film pojedynczo, dopiero po kilku zdobytych poziomach, uzbieranych wyświetleniach i subskrypcjach możemy odblokować możliwość tworzenia dwóch filmów jednocześnie. Czekamy też na dowóz towarów do pokoju.
Oczywiście, wszystko zmienia się, kiedy w grę wchodzi kasa. Początkowo nie jest to męczący zwyczaj - wszystko odbywa się w miarę szybko i sprawnie, lecz po osiągnięciu kilku poziomów PewDiePie zdaje się dawać nam do zrozumienia, że warto by było jednak trochę grosza rzucić. Bardzo ciekawym motywem w grze jest możliwość przyspieszenia dowozu towaru z pomocą … gry w mopsa. Jeśli jesteście fanami PewDiePie'a, z pewnością wiecie, że YouTuber uwielbia mopsy. A przynajmniej nimi rzucać, bo w minigrze wciskamy mopsa w planszę rodem z pinballa. Głupio brzmi, głupio wygląda, ale świetnie się w to gra. Oczywiście, za każdą taką możliwość musimy zapłacić wyświetleniami, jednak po drodze zbieramy kilka bonusów, które pomagają w skróceniu czasu potrzebnego na dostarczenie produktów do naszego lokum.
Jeśli miałabym pochwalić za coś PewDiePie's Tuber Simulator to za samego PewDiePie'a. A przynajmniej za żarty, które dostarcza. Są fajne, ciekawe i bawią. Innymi słowy - w pełni spełniają swoją funkcję. YouTuber od czasu do czasu pojawia się na ekranie, rzuci kąśliwą uwagą i poprosi o sypnięcie kasą. Tak, ot, po prostu, bo może. I, szczerze mówiąc, aż ma się chęć tą kaską rzucić, bo w jakiś dziwny, kompletnie niezrozumiały dla mnie sposób ten zbiór pikseli potrafi wzbudzić sympatię.
PewDiePie's Tuber Simulator z symulatorem YouTubera nie ma nic wspólnego. Nie nauczycie się z nim ani tworzyć wideo, ani zdobywać sympatię oglądających. Jeśli jednak macie sobie sporo cierpliwości i nie szukacie ambitnych gier, tylko prostych klikadełek na posiedzenia w toalecie, możecie wziąć do towarzystwa PewDiePie'a. Bo dobry żart tynfa wart.