Nie bójcie się, nie będę pisał piętnastozgłoskowym heksametrem, jak Norwid chcący uczcić śmierć generała Bema. Ale nawet bez mowy wiązanej może być troszeczkę smutno, bo nie da się ukryć, że to, co dzieje się na scenie gier niezależnych, co porobiło się z kochanymi indykami, jest właśnie mało wesołe i przykre. Być może jestem odosobniony w tym spojrzeniu, nie wiem, być może wszyscy inni radują się i ekstatycznie pławią w niesłychanej obfitości najprzeróżniejszych gier niezależnych, którą przyniosła nam rewolucja indie. Ale ja już nie mogę, nie tak bezrefleksyjnie i bezkrytycznie. Coś złego się porobiło i nie jest już tak pięknie.
O tym, jak gry niezależne przestały być już takie fajne.