Z tegorocznej odsłony Call of Duty zadowoleni będą głównie miłośnicy rozgrywki w trybie dla pojedynczego gracza.
Z tegorocznej odsłony Call of Duty zadowoleni będą głównie miłośnicy rozgrywki w trybie dla pojedynczego gracza.
Call of Duty: Infinite Warfare zachwyca przede wszystkim dynamiką. Napisy końcowe można ujrzeć co prawda po około siedmiu godzinach zabawy, ale to intensywnie spędzony czas. W trakcie rozgrywki nie nudzimy się ani przez chwilę, ale chętnie sięgamy po wirtualny karabin, by siać spustoszenie w szeregach nieprzyjaciela (w przeciwieństwie do sztucznie wydłużonej i stosunkowo nudnej kampanii w Call of Duty: Black Ops III). Same misje zaprojektowano tak, by były niezwykle angażujące dla odbiorcy, a ujęcia, które oglądamy pomiędzy kolejnymi bitwami, nierzadko zapierają dech. Wyobraźcie sobie tylko walkę z siłami wroga na tle Saturna.
Cieszy także urozmaicona rozgrywka, jaką oferuje Call of Duty: Infinite Warfare. Choć to standardowa strzelanka z perspektywy pierwszej osoby, nie biegamy tu wyłącznie z karabinem od punktu A do B (choć nie da się ukryć, że to właśnie ten element stanowi gwóźdź programu). Oprócz typowego przedzierania się przez bazę wroga na piechotę czy też zwiedzania powierzchni kolejnych planet, musimy także zmagać się z wrogami w miejscach pozbawionych grawitacji. Dryfujemy zatem w przestrzeni kosmicznej i za pomocą linki z hakiem przedostajemy się od jednej osłony do drugiej, pokonując napotkanych żołnierzy.Call of Duty: Infinite Warfare wprowadza także bitwy powietrzne. Zasiadamy za sterami naszego statku i likwidujemy wskazane cele. System sterowania jest oczywiście mocno zręcznościowy i nawet jeśli zderzymy się ze skałą, to po prostu się od niej odbijemy (chyba że dosłownie chwilę wcześniej mocniej oberwaliśmy, to wtedy jest ryzyko, że będziemy musieli rozpoczynać grę od ostatniego punktu kontrolnego). Nie zmienia to jednak faktu, że starcia są widowiskowe i sprawiają naprawdę mnóstwo frajdy.
Wspomniałem już o płytkiej fabule, ale same założenia scenariusza to nie wszystko, bo w Call of Duty: Infinite Warfare ciężko jest nie interesować się opowieścią. Przyznam, że nie pamiętam już nazwisk bohaterów Call of Duty: Black Ops III, ale sylwetkę Kapitana Price'a z serii Modern Warfare wciąż mam w głowie. Piszę o tym, bo w recenzowanym tytule również znajdziemy postacie, które zapadają w pamięć na długi czas. Mowa nie tylko o głównym bohaterze, Nicku Reyesie, ale również towarzyszącym mu członkom załogi, w tym przede wszystkim robocie Ethanie, który wielokrotnie ratuje naszego bohatera z opresji, a czasem także rzuca śmiesznymi żartami (autorzy pozwolili sobie na trochę humoru i wyszło im to naprawdę nieźle).Kolejne odsłony Call of Duty przyzwyczaiły nas do tego, że jesteśmy w nich prowadzeni jak po sznurku. Infinite Warfare również jest liniową strzelanką i podczas misji nie możemy zboczyć z głównej ścieżki, ale to my decydujemy o kolejności wykonywania zadań. Po krótkim wprowadzeniu otrzymujemy bowiem dostęp do mapy, z której możemy wybrać misję fabularną lub jedno z kilku zadań pobocznych. Można zatem podążać za historią lub też na chwilę się od niej oderwać, by zlikwidować kilka wrogich statków i zdobyć cenne ulepszenia, które mogą okazać się niezwykle przydatne zwłaszcza na wyższych poziomach trudności.
Skoro o nich mowa, to warto dodać, że po jednorazowym ukończeniu kampanii fabularnej odblokowujemy specjalistyczny poziom trudności, dzięki któremu Call of Duty: Infinite Warfare staje się naprawdę wymagającą produkcją. To propozycja nie tylko dla tych, którzy szukają niemal ostatecznego wyzwania (o tym naprawdę ostatecznym przeczytacie za chwilę) i mają dość automatycznej regeneracji energii życiowej bohatera.Po uruchomieniu gry na specjalistycznym poziomie trudności zauważymy, że w lewym dolnym ekranu, niczym w grze Max Payne, pojawia się ikonka przedstawiająca zarys sylwetki głównego bohatera. Kiedy oberwiemy, dany fragment zmieni barwę na czerwoną, a my - by odzyskać całkowitą sprawność - będziemy musieli skorzystać ze specjalnego przedmiotu leczącego. Co ciekawe, jednocześnie przy sobie można nosić jedynie cztery sztuki, więc trzeba umiejętnie nimi dysponować. Warto także chronić się przed strzałami w głowę poprzez noszenie hełmu. On również szybko ulega zniszczeniu, a znalezienie kolejnego często stanowi poważny problem. Zwłaszcza, że poniesione obrażenia mają ogromny wpływ na przebieg rozgrywki. W momencie, gdy przeciwnik strzeli nam w nogę, będziemy kulawi, co znacznie utrudni nam poruszanie się.
Call of Duty: Infinite Warfare oferuje zwariowane podejście do tematu zombie, których nie mogło zabraknąć w najnowszej odsłonie serii. Tym razem mamy do czynienia z klimatami lat 80. ubiegłego stulecia, a teatrem naszych działań jest opuszczony park rozrywki. Zmiana klimatu zdecydowanie wyszła grze na dobre, ale szkoda, że autorzy nie pokusili się o jakieś konkretne nowości w mechanice rozgrywki. Standardowo musimy chronić się przed atakami nieumarłych stworów, co czynimy w trybie kooperacji dla maksymalnie czterech użytkowników. Eksplorujemy mapę, zabijamy przeciwników, zdobywamy fundusze i wydajemy je na zakup nowych rodzajów broni czy też odblokowanie kolejnych fragmentów wspomnianej lokacji. Jedyną odnotowaną zmianą jest pojawienie się specjalnych kart umiejętności, które pozwalają na zyskanie rozmaitych bonusów w trakcie zabawy.Kiedy zostaniemy powaleni przez zombie, na ekranie zobaczymy jak bohater resztkami sił próbuje uporać sie z kolejnymi stworami, czekając na ratunek ze strony kompanów, którzy mają pół minuty na reanimację naszego protagonisty. W oczekiwaniu na śmierć lub też powrót do świata żywych na lokację zostaje nałożony specjalny filtr imitujący obraz, jaki doskonale znamy (lub nie) z kaset VHS, które były niezwykle popularne chociażby w latach młodzieńczych autora niniejszego tekstu. Wracając jednak do omawianego trybu, warto również wspomnieć o pewnej ciekawostce i interesującym urozmaiceniu zabawy. Śmierć nie jest równoznaczna z końcem zabawy. Gdy zginiemy trafimy do salonu gier, w którym zapoznamy się z klasycznymi produkcjami Activision. Po zdobyciu określonej liczby punktów w jednym z wybranych tytułów (a raczej zapełnieniu specjalnego paska widocznego u dołu ekranu) powrócimy na arenę i będziemy mogli kontynuować przygodę.
Jeśli mieliście okazję spędzić choćby kilka godzin z trybem multiplayer w Call of Duty: Black Ops III, które ukazało się przed rokiem, to doskonale odnajdziecie się także w module sieciowym Call of Duty: Infinite Warfare, gdyż jest on niemal identyczny. Niemal, bo znajdziemy tu również odrobinę nowości. Kluczową z nich jest wprowadzenie specjalnych kombinezonów charakteryzujących się unikatowymi właściwościami. Możemy je nie tylko założyć na postać głównego bohatera, ale nawet wysłać do boju zdalnie sterowanego robota. Pozwala to na dostosowanie strategii do upodobań gracza, który może założyć lekki pancerz i poruszać się z większą szybkością, ale przyjąć mniej obrażeń, lub też zrobić z siebie "tanka" i powoli likwidować wszystkich rywali.W trybie wieloosobowym Call of Duty: Infinite Warfare pozwala także na dołączenie do jednej z frakcji i wykonywanie przeznaczonych dla nich misji. Nie są to jednak rozbudowane zadania, ale raczej wyzwania polegające chociażby na pokonaniu określonej liczby wrogów danym rodzaje broni. Z czasem zyskujemy dostęp do nowych zleceniodawców, a także bardziej skomplikowanych czy wymagających zadań, dzięki którym zyskujemy rozmaite bonusy do wykorzystania w kolejnych starciach, takich jak np. nowe elementy wyposażenia czy skórki. Naturalnie kolejne giwery możemy zdobyć także w zrzutach zaopatrzeniowych, do których wymagane jest rzecz jasna posiadanie odpowiedniej liczby kluczy.
Po raz pierwszy w historii serii Call of Duty zdecydowano się na wydanie gry w pełnej, polskiej wersji językowej. Zdążyliśmy już przywyknąć do tego, że rodzimy dubbing zwykle pozostawia wiele od życzenia, ale w Call of Duty: Infinite Warfare stoi on na naprawdę wysokim poziomie. Czuć emocje w głosach aktorów, więc nie mamy ochoty na wyłączenie głosu tak, jak niegdyś bywało w przypadku innych tytułów zlokalizowanych na nasz język. To dobra wiadomość zwłaszcza dla tych, którzy na wieść o dubbingu w recenzowanej produkcji chcieli zamówić ją zagranicą - bez obaw, polska wersja wpada do tabelki z plusami.Call of Duty: Infinite Warfare pokazuje, że decyzja twórców o umieszczeniu akcji w przestrzeni kosmicznej była strzałem w dziesiątkę. Świetna, zróżnicowana kampania dla pojedynczego gracza na długo zapada w pamięć, a tryb zombie może się podobać, mimo iż na starcie oferuje tylko jedną mapę (kolejne pojawią się w płatnych DLC). Szkoda tylko, że autorzy nie przyłożyli się do trybu wieloosobowego, w efekcie czego fani preferujący rozgrywkę sieciową mogą poczuć się rozczarowani najnowszą odsłonę serii Call of Duty.