Z tegorocznej odsłony Call of Duty zadowoleni będą głównie miłośnicy rozgrywki w trybie dla pojedynczego gracza.
Z tegorocznej odsłony Call of Duty zadowoleni będą głównie miłośnicy rozgrywki w trybie dla pojedynczego gracza.
Call of Duty: Infinite Warfare zachwyca przede wszystkim dynamiką. Napisy końcowe można ujrzeć co prawda po około siedmiu godzinach zabawy, ale to intensywnie spędzony czas. W trakcie rozgrywki nie nudzimy się ani przez chwilę, ale chętnie sięgamy po wirtualny karabin, by siać spustoszenie w szeregach nieprzyjaciela (w przeciwieństwie do sztucznie wydłużonej i stosunkowo nudnej kampanii w Call of Duty: Black Ops III). Same misje zaprojektowano tak, by były niezwykle angażujące dla odbiorcy, a ujęcia, które oglądamy pomiędzy kolejnymi bitwami, nierzadko zapierają dech. Wyobraźcie sobie tylko walkę z siłami wroga na tle Saturna.
Call of Duty: Infinite Warfare wprowadza także bitwy powietrzne. Zasiadamy za sterami naszego statku i likwidujemy wskazane cele. System sterowania jest oczywiście mocno zręcznościowy i nawet jeśli zderzymy się ze skałą, to po prostu się od niej odbijemy (chyba że dosłownie chwilę wcześniej mocniej oberwaliśmy, to wtedy jest ryzyko, że będziemy musieli rozpoczynać grę od ostatniego punktu kontrolnego). Nie zmienia to jednak faktu, że starcia są widowiskowe i sprawiają naprawdę mnóstwo frajdy.
Kolejne odsłony Call of Duty przyzwyczaiły nas do tego, że jesteśmy w nich prowadzeni jak po sznurku. Infinite Warfare również jest liniową strzelanką i podczas misji nie możemy zboczyć z głównej ścieżki, ale to my decydujemy o kolejności wykonywania zadań. Po krótkim wprowadzeniu otrzymujemy bowiem dostęp do mapy, z której możemy wybrać misję fabularną lub jedno z kilku zadań pobocznych. Można zatem podążać za historią lub też na chwilę się od niej oderwać, by zlikwidować kilka wrogich statków i zdobyć cenne ulepszenia, które mogą okazać się niezwykle przydatne zwłaszcza na wyższych poziomach trudności.
Po uruchomieniu gry na specjalistycznym poziomie trudności zauważymy, że w lewym dolnym ekranu, niczym w grze Max Payne, pojawia się ikonka przedstawiająca zarys sylwetki głównego bohatera. Kiedy oberwiemy, dany fragment zmieni barwę na czerwoną, a my - by odzyskać całkowitą sprawność - będziemy musieli skorzystać ze specjalnego przedmiotu leczącego. Co ciekawe, jednocześnie przy sobie można nosić jedynie cztery sztuki, więc trzeba umiejętnie nimi dysponować. Warto także chronić się przed strzałami w głowę poprzez noszenie hełmu. On również szybko ulega zniszczeniu, a znalezienie kolejnego często stanowi poważny problem. Zwłaszcza, że poniesione obrażenia mają ogromny wpływ na przebieg rozgrywki. W momencie, gdy przeciwnik strzeli nam w nogę, będziemy kulawi, co znacznie utrudni nam poruszanie się.
Kiedy zostaniemy powaleni przez zombie, na ekranie zobaczymy jak bohater resztkami sił próbuje uporać sie z kolejnymi stworami, czekając na ratunek ze strony kompanów, którzy mają pół minuty na reanimację naszego protagonisty. W oczekiwaniu na śmierć lub też powrót do świata żywych na lokację zostaje nałożony specjalny filtr imitujący obraz, jaki doskonale znamy (lub nie) z kaset VHS, które były niezwykle popularne chociażby w latach młodzieńczych autora niniejszego tekstu. Wracając jednak do omawianego trybu, warto również wspomnieć o pewnej ciekawostce i interesującym urozmaiceniu zabawy. Śmierć nie jest równoznaczna z końcem zabawy. Gdy zginiemy trafimy do salonu gier, w którym zapoznamy się z klasycznymi produkcjami Activision. Po zdobyciu określonej liczby punktów w jednym z wybranych tytułów (a raczej zapełnieniu specjalnego paska widocznego u dołu ekranu) powrócimy na arenę i będziemy mogli kontynuować przygodę.
W trybie wieloosobowym Call of Duty: Infinite Warfare pozwala także na dołączenie do jednej z frakcji i wykonywanie przeznaczonych dla nich misji. Nie są to jednak rozbudowane zadania, ale raczej wyzwania polegające chociażby na pokonaniu określonej liczby wrogów danym rodzaje broni. Z czasem zyskujemy dostęp do nowych zleceniodawców, a także bardziej skomplikowanych czy wymagających zadań, dzięki którym zyskujemy rozmaite bonusy do wykorzystania w kolejnych starciach, takich jak np. nowe elementy wyposażenia czy skórki. Naturalnie kolejne giwery możemy zdobyć także w zrzutach zaopatrzeniowych, do których wymagane jest rzecz jasna posiadanie odpowiedniej liczby kluczy.
Call of Duty: Infinite Warfare pokazuje, że decyzja twórców o umieszczeniu akcji w przestrzeni kosmicznej była strzałem w dziesiątkę. Świetna, zróżnicowana kampania dla pojedynczego gracza na długo zapada w pamięć, a tryb zombie może się podobać, mimo iż na starcie oferuje tylko jedną mapę (kolejne pojawią się w płatnych DLC). Szkoda tylko, że autorzy nie przyłożyli się do trybu wieloosobowego, w efekcie czego fani preferujący rozgrywkę sieciową mogą poczuć się rozczarowani najnowszą odsłonę serii Call of Duty.