Obsidian, ech, Obsidian. Nie sposób ich nie kochać. I za poprzednie dokonania, i za to aktualne. Ten rok miał należeć do nowego Divinity, które jest znakomite zresztą, a także do nowego Tormenta, który też zapowiada się bajecznie, choć ostatecznie wyjdzie chyba dopiero za kilka miesięcy, już po Nowym Roku. A Tyranny? Nikt się wiele po tej grze nie spodziewał. Obsidian zapowiedział ją z lekką taką nieśmiałością, na kilka miesięcy przed premierą. Bez wielkiej pompy, bez nakręcania spirali oczekiwań, wręcz przeciwnie, tak jakby wstydzili się, że coś tam wydłubali na boku, w przerwach w pracy nad jakąś inną, ważniejszą grą. Taki poboczny projekt, prawda? Ja takie wrażenie odniosłem. Ale, na wszystkich bogów erpegowego świata, poproszę więcej takich. Tyranny fantastyczne jest. Lepsze niż Pillars of Eternity. Wspaniała niespodzianka w chłodnym, deszczowym listopadzie.
Tyranny to takie Pillars of Eternity dla dorosłych i bardzo niegrzecznych dzieci.