Symulatorów nigdy dość? Z takiego założenia wyszli twórcy Giant Machines 2017 przygotowując dla graczy małą produkcję o ogromnym sprzęcie.
Symulatorów nigdy dość? Z takiego założenia wyszli twórcy Giant Machines 2017 przygotowując dla graczy małą produkcję o ogromnym sprzęcie.
Pierwsze minuty z tym tytułem przypominały mi trochę programy telewizyjne puszczane m.in. na Discovery, prezentujące kulisy różnych aspektów ciężkiego przemysłu - w tym także transportowania ogromnych ładunków czy prac w dziwnych miejscach lub z użyciem osobliwego sprzętu. Giant Machines 2017 wydobywa z nich esencję i pozwala graczowi na interakcję z maszynami, których nie widuje się na co dzień. Zadania podzielone są z reguły na kilka etapów - część z nich wykonujemy wcielając się w bliżej nieokreślonego bohatera, który korzystając z niewidocznych rąk i nóg musi czasem tu i tam się wspiąć, by naprawić dany element. Gdy sprzęt jest gotów do pracy siadamy za jego sterami i zakasamy rękawy do roboty.
Ogromna wywrotka wielkości jednorodzinnego domu (zwana wozidłem), żuraw samobieżny, urządzenie do rozbiórki praktycznie wszystkiego, wielgaśny buldożer odśnieżający czy koparka wielonaczyniowa "górniczych" rozmiarów do wydobywania uranu - to tylko część sprzętu, który znajdziecie w grze. Maszyny są całkiem rozbudowane i można się po nich przespacerować. Niezłe wrażenie robi działanie poszczególnych części składowych tworzących te molochy, ale sterowanie nimi jest typowo zręcznościowe. Zadania są zróżnicowane, bo raz po prostu naprawiamy sprzęt i pracujemy koparką czy transportujemy uran, by innym razem śpieszyć się z nocną dostawą przed nadchodzącą burzą i naprawiać na szybko jej skutki w postaci zawalonego przejazdu, ale większość z nich to zajęcie tylko na dłuższą chwilę. Takie odsnieżanie to właściwie kilka niewielkich kwadratów do oczyszczenia, co z całą pewnością może rozczarować tych, którzy po symulatorze spodziewają się zaawansowanej głębi. Tutaj czasami o nią trudno, stąd też osobiście po kilkudziesięciu minutach raczej straciłem zainteresowanie tym, co dzieje się na ekranie. Wtedy już tylko ciekawsze zadania jak transportowanie promu kosmicznego ożywiały moje zamykające się oczy.Jednocześnie Giant Machines 2017 cierpi na typowe dla symulatorów problemy. Mamy tu do czynienia z przeciętną oprawą wizualną uwzględniającą doczytywanie się tekstur w odległości 20 metrów od naszej pozycji i różne artefakty. Trudno oczywiście oczekiwać cudów, ale jednak taki Car Mechanic Simulator mimo swojej prostoty mógł się podobać, natomiast Giant Machines 2017 jest raczej ubogie w detale i miejscami przeraźliwe puste. Główni bohaterowie, a więc ogromne maszyny, są oddani wiernie i ze szczegółami - działanie ich poszczególnych części przykuwa wzrok i ciekawi. Twórcy umieścili tu nawet niezły model zniszczeń, ale cierpi za to całe tło. Łącznie z animacją poruszania się. Szczególnie, że kierujemy tak właściwie niewidzialnym bohaterem, a i to dewelperom udało się raczej zepsuć. Serio, wejdźcie tylko na drabinkę. Dodatkowo oprawa dźwiękowa to też szkolna trója - maszyny mają stacje radiowe, ale lecąca z nich muzyka to poziom piosenek umieszczonych w bankach muzyki przez lepszych amatorów. I kto o zdrowych zmysłach puszczałby sobie z własnego wyboru "Ave Maria" przy takich zajęciach?
To wszystko sprawia, że Giant Machines 2017 raczej nie przemówi to hardkorowych graczy i nie zainteresuje też sobą starszych odbiorców. Szczerze powiedziawszy jedynym targetem, który moim zdaniem na dłużej może miło spędzić czas z tą produkcją i wynieść z tego dobrą zabawę są dzieci w wieku 9-13 lat interesujące się podobnym sprzętem. Weźcie jednak poprawkę, że na dzieciach to ja się akurat nie znam, a już na pewno nie na obecnych - znając życie cześć z nich woli pewnie grać w FIFĘ, GTA czy Counter-Strike'a. A na ich tle Giant Machines 2017 wypada jak wypada. Ale jeśli macie znacznie młodszego siostrzeńca/bratanka i chcecie go zająć na dwie-trzy godziny czymś adekwatnym do wieku - recenzowany tytuł może się do tego nadać. Odwzorowanie wielkich maszyn to jego mocniejsza strona, choć nie brakuje też wielu typowych dla gatunku problemów. Dla mnie to ciekawostka, ale tylko na krótką chwilę. I jakoś nie żałuję.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!