Po 30 latach Nintendo zdecydowało się zmniejszyć NESa. Co z tego wyszło?
Po 30 latach Nintendo zdecydowało się zmniejszyć NESa. Co z tego wyszło?
Nintendo Classic Mini: Nintendo Entertainment System, bo tak brzmi pełna nazwa, to malutka konsola, która w porównaniu z takimi molochami jak PS4 czy Xbox One, jest niezwykle zgrabna i lekka. Stanowi dokładne, choć zminimalizowane odwzorowanie oryginału, jednak nie znajdziemy tu miejsca na kartridże. Nic dziwnego – byłoby to w sumie fizycznie niemożliwe, jako że są one większe od samej konsoli. Inną zmianą są także inne gniazda na pady. Jest to jednak spory plus konsoli, bo są to te same gniazda co w kontrolerach od Wii, tak więc użytkownicy mający w posiadaniu ten sprzęt i kontrolery, będą mogli z nich korzystać podczas gry. Na konsoli znajdują się jedynie dwa przyciski – jeden służący do włączenia konsoli, drugi do jej zresetowania.
Pad wygląda kropka w kropkę jak ten, który trzymaliśmy w rękach grając na oryginalnym urządzeniu. Jest pięknie odwzorowany i również niezwykle lekki. Jedynym problemem, z którym z pewnością się spotkacie jest śmiesznie krótki kabel, który powoduje, że siedzimy zbyt blisko telewizora. W sumie przypominają się stare, dobre czasy, kiedy graliśmy z braćmi na podłodze przed niewielkim ekranem, jednak siedzenie dwa kroki od 50-calowego molocha nie jest specjalnie wygodne. Na szczęście kabel można przedłużyć. Niektóre firmy mają już w ofercie specjalne „przedłużki” do NES-owego pada. Kosztują one 10 dolarów i warto liczyć się z tym, że dla własnej wygody taki kabel trzeba będzie zakupić.
Warto tu wspomnieć, że stanowcza większość dzieciaków Polsce w latach 80 i 90 nie miała do czynienia z oryginalnym NES-em, a z wzorowaną na japońskim Famiconie podróbką - Pegausem. Kraj Kwitnącej Wiśni również dostał zminimalizowaną wersję swojej konsoli i muszę przyznać, że, choć początkowo nostalgicznie pragnęłam mini Famicona, tak cieszę się, iż w naszym regionie dostępny jest jednak malutki NES. Powodów jest kilka. Po pierwsze i najważniejsze – kontrolery. Pady wzorowane są na oryginalnej wersji Famicom, tak więc można je zamocować z boku konsoli. A jeśli konsola jest zminimalizowana, kontrolery także są mniejsze. Niekoniecznie może być to wygodne dla użytkowników o sporych paluchach. Po drugie - choć w zestawie otrzymujemy dwa pady, są one na stałe przymocowane do Famicom, tak więc kabla nie da się, niestety, przedłużyć. Innymi słowy – nasza wersja jest po prostu lepsza!
Nintendo w bardzo ciekawy sposób podeszło do sposobu zasilania - konsoli znajduje się złącze microUSB (jak w smartfonach). Zamysł Wielkiego N był taki, by konsolę można było zasilać prosto z telewizora. Warto tu wspomnieć, że konsola może być zasilana równie dobrze z każdego innego urządzenia, jak chociażby PlayStation 4 (działa, sprawdzone). Można także skorzystać z wolnej ładowarki do telefonu. Jeśli jednak wyjdzie tak, że nie macie nigdzie wolnego portu USB to musicie zainwestować w kostkę do ładowania - w europejskim wydaniu znajdziecie jedynie kabel microUSB <-> USB.
Jak już wspominałam miniaturowy NES nie obsługuje kartridży. Nie da się go także połączyć z internetem, by pobrać nowe produkcje, tak więc użytkownik musi nacieszyć się 30 grami (pełna lista tutaj), jakie zostały zainstalowane na urządzeniu. Ale z drugiej strony są to niezwykłe klasyki, które wciągają na długie godziny - istne perełki, za które w normalnych warunkach zapłacilibyśmy niemałe pieniądze, ale o tym za chwilę. Na liście gier znalazły się takie gry jak kultowe Super Mario Bros. (trzy części!), The Legend of Zelda I i II, Metroid czy pierwsze Final Fantasy. Najbardziej brakowało mi Gryzora (czyli pierwszej Contry), ale lista produkcji i tak jest dość imponująca i można powiedzieć, że Nintendo trafiło w wymagania swoich fanów.
Nieco inaczej się także obsługuje gry. NES Classic Edition został wyposażony w przyjemne Menu, które idealnie pasuje do klasycznego wizerunku konsoli. Jest bardzo uproszczone, choć umożliwia zmianę systemu wyszukiwania chociażby po nazwie gry czy dewelopera. Wyjście z gry nadal wymaga od użytkownika wciśnięcia wspomnianego wcześniej Resetu, jednak ma to swój niezwykły klimat i robi się zabawnie, kiedy młodziki namiętnie szukają na padzie przycisku wyjścia.
Co na pewno ucieszy osoby pamiętające poziom trudności gier z NESa, to system zapisu danych. Po zresetowaniu konsoli wyskoczy nam na ekranie latający obrazek prezentujący moment, w którym przerwaliśmy grę. Wciskając krzyżak w dół na padzie możemy go zachować w jednym z dostępnych slotów (każda gra posiada dedykowane sobie cztery miejsca zapisu) i kontynuować później zabawę. Mówiąc prościej - NES mini posiada opcję szybkiego zapisu.
Bardzo ciekawie prezentuje się możliwość zmiany formatu obrazu wyświetlanych gier. Użytkownik może wybrać pomiędzy opcją 4:3 (jak na starym kineskopie), trybem Pixel Perfect, który symuluje oryginalny format obrazu w wysokiej rozdzielczości (gry stają się kwadratow) oraz tryb filtrowania CRT. Ten ostatni jest dość ciekawy, bo pozwala nam na oglądanie gier w takiej formie, jak miało to miejsce w przypadku starych telewizorów kineskopowych. Konsola jest w stanie wygenerować rozdzielczość 720p i muszę przyznać, że gry wyglądają świetnie nawet z bliska (kabel, kabel) na 50-calowym telewizorze.
Bardzo miłym dodatkiem jest informacja w menu przy każdej grze, na temat tego ile osób może w nią grać - jedna, dwie po kolei albo dwie jednocześnie. Do tego oczywiście potrzebny jest drugi pad - możecie dokupić dedykowany NESowi kontroler albo, jeśli posiadacie, podpiąć Classic Controler od Wii - działa rewelacyjnie.
Nintendo, wbrew pozorom, nie chce od nas tak wiele za konsolę. W Stanach Zjednoczonych konsolę wyceniono na 59,99 dolarów, w Polsce trzeba było za nią zapłacić około 280 złotych. Czy też w sumie można było, bo aktualnie sklepowe półki są puste, a urządzenie osiąga horrendalne ceny na aukcjach internetowych. Jeśli chcemy dodatkowo zainwestować w pada, to z portfela zniknie nam kolejne 50 złotych. Dlaczego sądzę, że to stosunkowo niewielka cena? Po pierwsze – otrzymujemy świetny produkt ze świetnymi grami. Po drugie – Polygon ostatnio policzył, że, gdybyśmy chcieli zainwestować w oryginalnego NES-a i wszystkie preinstalowane gry z mini NESa, musielibyśmy za to zapłacić ponad 200 dolarów.
Nintendo wydając stary sprzęt w nowej odsłonie przypomniało nam jak to jest być znowu dzieckiem. Bo nie oszukujmy się – ten sprzęt przeznaczony jest osób starszych, które z rozrzewnieniem wspominają godziny spędzone na waleniu w te kilka przycisków na padzie. Do NESa mini podchodziłam bardzo sceptycznie, bo nie raz i nie dwa powrót do starych gier kończył się dla mnie zniszczeniem pięknych wspomnień, ale ta nowa konsolka przypomniała mi, jak dobrze można bawić się grając w najprostsze arkadowe produkcje.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!