Łatwo być potworem, czyli przerażająca strona Tyranny

Sławek Serafin
2016/11/19 18:34

Tyranny zawojowała serca fanów, którzy cieszą się, że w końcu dobrze jest być złym. Ale czy to naprawdę dobrze?

Tyranny, najnowsze dziecko studia Obsidian, pokazało wszystkim, jak powinno się opowiadać historię o antybohaterach. Teraz już bardzo wyraźnie widać, jak bardzo dziecinne i głupiutkie były wcześniejsze próby wciskania w różnorakie gry RPG opcji pod tytułem "możesz być zły". Większość współczesnych gier fabularnych pozwalała na takie zachowania, od pierwszego Baldur's Gate wręcz, który wiernie trzymał się mechaniki Dungeons & Dragons i umożliwiał granie postacią ze złym charakterem. I było to tak niezręczne i mało sensowne, że do dziś można poczuć ten wstyd i zażenowanie. Dlaczego? Dlatego, że wciskanie na siłę złego charakteru do gry, która opowiada historię o bohaterze walczącym ze złem w imię dobra, całkowicie mija się z celem. Mamy uratować świat, prawda? Zawsze mamy uratować świat. Jest to czynność niestety z gruntu dobra, jak by na to nie patrzeć. I zła postać po prostu do tego nie pasuje, nie leży w tego typu narracji. Po co by miała ratować świat? Po co by miała komukolwiek pomagać? Po co miałaby robić cokolwiek innego niż podążać ścieżką totalnego egoizmu? I w ogóle jaki jest sens w byciu złym?

Łatwo być potworem, czyli przerażająca strona Tyranny

Nikt nie chce być zły. Ludzie już tacy są. Oczywiście, ludzie również popełniają różne złe uczynki, od drobnych, do przerażająco olbrzymich. Ale w zasadzie na każdym etapie tego działania tłumaczą sobie, mniej lub bardziej okłamując się, że robią tak naprawdę to, co jest dobre, słuszne, to, co trzeba zrobić. I dlatego świadome tworzenie w grze RPG postaci złej i świadome, umyślne czynienie zła jest takie nienaturalne. Jasne, można się przez chwilę tak pobawić, a nawet konsekwentnie i uparcie przejść w ten sposób grę. Ale nie będziemy się z tym czuli dobrze. Wszystko, czego się nauczyliśmy, wszystkie zasady, które nam wpajano, nasze własne sumienie, będzie przeciwko temu, co robimy. Granie niezgodnie z samym sobą, bez racjonalizacji naszego zachowania, bez możliwości wytłumaczenia sobie, że tak naprawdę mimo wszystko chcemy dobrze, tworzy dysonans. Źle się czujemy będąc złymi, tak po prostu. Ludzie już tak są zbudowani. Najwięksi zbrodniarze w historii i tej nowszej i tej bardziej odległej, uważali, że robią dobrze. Że działają dla dobra ogółu. Że muszą robić te okropne rzeczy, żeby wszystko skończyło się szczęśliwie. Że ofiar nie da się uniknąć, gdy buduje się nowy, wspaniały świat... lub też próbuje zachować ten aktualny, według nich najlepszy z możliwych.

Hitler nie kazał mordować Żydów, bo był po prostu zły. Nie, on uważał, że oni są źli i że trzeba przed nimi ratować resztę świata. Stalin, Pol Pot i Mao zabijali ludzi milionami, żeby stworzyć komunistyczny raj, w którym będzie panowała prawdziwa wolność, równość i braterstwo. Hiszpańscy konkwistadorzy mordowali Indian, żeby im przynieść cywilizację i nawrócić na prawdziwą wiarę. A Charles Manson chciał chronić ludzi przed rewoltą czarnoskórych i wielką rzezią. A Joker w Batmanie uwolnić ich z okowów fałszywej moralności i dać prawdziwą wolność. I tak dalej, i tym podobne. Większość zbrodni w historii, i tych dużych, i tych małych, i tych fikcyjnych, popełniono w imię szczytnych celów. Dlatego właśnie tak niezręcznie gra się złą postacią we w zasadzie każdej grze, która na to pozwala. Źli zawsze są ci inni. My jesteśmy dobrzy. I celowe czynienie zła, dla samego czynienia zła, nie leży w naszej naturze.

Ale jak to się ma do Tyranny? Przecież tutaj tak dobrze jest być złym, jak można przeczytać w każdej prawie recenzji gry. Jak to możliwe, że tutaj akurat jest to naturalne, że tutaj popełniamy złe uczynki, że dokonujemy zbrodni nawet, i wszystko ma sens, nie ma tego dysonansu? Cóż, to proste. Inne są założenia wyjściowe. W Tyranny nie walczymy ze złem. Nie ratujemy świata przez zagładą. I nie stoimy również po stronie zła. Jasne, na początku można odnieść takie wrażenie, gdy dowiadujemy się, że służymy Hegemonowi, który podbił cały kontynent, jednocząc go krwią tysięcy opornych. On musi być zły, nie? Tak się wydaje. Ale potem przekonujemy się, że sprawy są nieco bardziej skomplikowane i nie można mówiąc o tym, co dzieje się w grze, operować absolutnymi odniesieniami do dobra i zła. Tyranny wydaje nam się bardziej szare, prawda?

GramTV przedstawia:

Owszem, Hegemon jest w zasadzie zły. Jego prawo jest bezlitosne. Jego żołnierze również, wszyscy na swój sposób. Ale z drugiej strony na całym podbitym kontynencie panuje pokój. Ład Hegemona. Ludzie żyją spokojnie według narzuconych przez niego praw. To w zasadzie coś takiego, jak tysiącletni Pax Romana i opieka, którą Rzym roztoczył nad prawie całą Europą, niosąc jej prawo, porządek, dobrobyt i kulturę. Cywilizację. Czyli coś jednoznacznie dobrego, prawda? A my, wysłannik jego Archonta Sprawiedliwości, pomagamy nieść ten kaganek cywilizacji. Tak, wymaga to ofiar. Ale są one tego warte. Wieczny pokój, dobrobyt i szczęście dla każdego za cenę życia kilku buntowniczych głupców? Za kilka spalonych wiosek dla przykładu? Za krew, za łzy, za grozę i nieszczęście nielicznych kupujemy dobro dla wszystkich. Jest to cena, którą jesteśmy gotowi zapłacić. Dlatego w Tyranny tak dobrze jest być złym. Bo my nie jesteśmy tym złym. Nikt tu nie jest zły. Wszyscy mają dobre intencje. Może oprócz Zwrotki. Ale na pewno nie my. My tylko źle robimy, ale w dobrym celu, prawda? No prawda. Jak wyżej wymienieni Hitler, Stalin, Manson i Joker...

Tyranny jest właśnie dlatego takie przerażające. Wystarczy przez chwilę się nad tym wszystkim zastanowić, by nagle zmroziła nas ta jedna prosta myśl, że bez najmniejszego trudu, całkiem naturalnie, staliśmy się prawdziwym potworem. Kimś, kto niczym nie różni się od czerwonych komisarzy, od gestapowców, od rzeźników Pizarra, od bandziorów w maskach klaunów z Gotham City. I naprawdę wiele nam nie było trzeba. Wystarczyło wpisać nas w określoną narrację, umieścić w określonych sytuacjach, wydać rozkazy, pozornie pozbawić wyboru. I już spalenie wioski, która pomagała partyzantom, wydaje się mieć sens, prawda? Jasne, wiemy, że nie jest dobre. Wiemy, że to zło. Ba, może nawet mamy jakieś wyrzuty sumienia z tego powodu. Ale nakazujemy to zrobić mimo wszystko. Bo trzeba. Bo ktoś to musi zrobić. Bo to się stanie z naszym udziałem lub bez niego. Bo jeśli się wyłamiemy, jeśli się zbuntujemy, to sami zginiemy. Och, jakże szybko i łatwo sobie to racjonalizujemy, prawda? No nie można inaczej. I tylko ta jedna, przerażająca myśl, nam się kołacze w głowie - czy aby w ten sam sposób nie myśleli strażnicy w obozach koncentracyjnych? Te nieludzkie bestie, ci wrogowie całej ludzkości, ci, których czyny są zaprzeczeniem wszystkiego co dobre... mogli być tak naprawdę porządnymi ludźmi, którzy zwyczajnie chcieli dobrze wykonywać swoje obowiązki, którzy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Jak my w Tyranny.

Jasne, Tyranny to tylko gra. To nie jest prawdziwe, my jako gracz to wiemy, my się tylko bawimy. Ale te mechanizmy psychologiczne, które pozwalają nam tak łatwo i szybko przestać odczuwać wyrzuty sumienia, tak bezproblemowo i naturalnie wejść w rolę potwora, są jak najbardziej realne. Można sobie powtarzać, że gdyby to wszystko było naprawdę, to nigdy byśmy nie postąpili tak, jak w grze. Ale to znów byłoby okłamywanie samych siebie. Tyranny to bardzo dobra gra, o czym pisaliśmy już w recenzji. Ale największą jej wartością jest to, że uświadamia nam, jak bardzo niewiele trzeba, byśmy stali się potworami, które są przekonane, że potworami wcale nie są. Tyranny znakomicie komentuje rzeczywistość i pokazuje nam jaka ona jest. To niesamowicie cenna wiedza, zwłaszcza dziś, zwłaszcza w naszym kraju, powoli zawłaszczanym przez takich samych ludzi, jak ci, którzy doprowadzili do największych rzezi XX wieku. Takich ludzi, jak my, wierzących, że działają w imię dobra ogółu. I gotowych dla tego dobra lżyć, bić a nawet zabijać, tak, jakby kiedykolwiek z tego właśnie wynikło coś dobrego...

Komentarze
39
Usunięty
Usunięty
22/11/2016 12:49

Dobrze wiedzieć, że autor artykułu moczy się na samą myśli o ugrupowaniu, które ma w Polsce jakieś 0,5% poparcia społecznego w polotach.Co to znaczy, że kraj zagarniają ludzie na wzór zbrodniarzy wojennych poprzedniego wieku? Którzy ludzie? I co czyni z nich takich strasznych zwyrodnialców? Przeoczyłem chyba ostatnie doniesienie medialne o tym, że PiS morduje opozycję, ale może autor jest lepiej poinformowany ode mnie. Póki co, takimi stwierdzeniami tylko się kompromituje i paradoksalnie wysyła ludzi w stronę prawicowych radykałów, bo widzą, jakie strachliwe i paranoiczne ciotki (w sensie ciocie) reprezentują lewicę.Tymczasem jako trafne podsumowanie pozwolę sobie wstawić cytat z Orwella:Słowo „faszyzm” – będące w powszechnym użytku – pozbawione jest niemal zupełnie znaczenia. Słyszałem, jak „faszyzmem” nazwano: rolników, sklepikarzy, Kredyt Społeczny, kary cielesne w szkołach, polowanie na lisa, walki byków, Komitet 1922, Komitet 1941, Kiplinga, Gandhiego, Czang-Kai-Szeka, homoseksualizm, audycje radiowe Priestleya, schroniska młodzieżowe, astrologię, kobiety, psy – i nie pamiętam co jeszcze.

KeyserSoze
Gramowicz
Autor
22/11/2016 01:13
Dnia 20.11.2016 o 16:37, gorgutz19 napisał:

zapominasz o partiach jak Razem, które propagują ustrój komunistyczny, który bardziej skrzywdził Polskę i Polaków niż ONR kiedykolwiek. Obiektywizm mocno, ta?

Twoja niewiedza na temat programu Razem, zwyczajnie socjalistycznego, niewiele różniącego się od tego, co teraz obowiązuje w Szwecji na przykład, jest równie przerażająca, jak to, że ci nie przeszkadza, gdy na wiecach ONR skanduje się hasła o wyrzynaniu innych ludzi, albo gdy narodowcy noszą na koszulce napisy mówiące o tym, że chcą komuś zadać śmierć.A wszystkim innym wielce oburzonym krytyką polskich faszystów przypomnę tylko, że w latach 30. XX wieku za mało osób głośno krytykowało NSDAP i ich poczynania. Polecam zajrzeć do podręczników historii, żeby zobaczyć, jak to się skończyło. Nie tylko dla nas, ale i dla samych Niemców. Hitlerowcy najpierw się wzięli za swoich "wrogów ojczyzny", tak jak chcą to robić ONRowcy. A potem jeszcze zabili miliony pozostałych rodaków w wywołanej przez siebie wojnie. Każdy, kto chce używać przemocy w dyskusji politycznej, zasługuje na najwyższe potępienie i ostracyzm. Przez wszystkich. I wszędzie. Także w felietonie na portalu o grach. Tutaj też powinno się walczyć z ludzką głupotą, bezmyślnością i sianiem nienawiści.

Xelos_Iterion
Gramowicz
21/11/2016 22:44

Skąd ta refleksja?Emocjonalne odniesienie do gry, książki czy filmu jest zdrowe, jeśli zachowane w zdrowych granicach (cokolwiek miałoby to oznaczać). Brak takiego odniesienia nie świadczyłby dobrze o grze, książce czy filmie, bo co to jest, skoro pozostawia nas w takiej obojętności?Co się zaś tyczy przywołanego tu świetnego Wiedźmina 3 - w porównaniu z Tyranny czy genialnym Age of Decadence Wiedźmin 3 nawet nie stara się być cRPGiem. I nie ma w tym oczywiście niczego złego, co kto woli. Tyranny jest rzeczywiście bardziej jak książka, interaktywna książka. A Wiedźmin 3 to po prostu film.




Trwa Wczytywanie