Tyranny, najnowsze dziecko studia Obsidian, pokazało wszystkim, jak powinno się opowiadać historię o antybohaterach. Teraz już bardzo wyraźnie widać, jak bardzo dziecinne i głupiutkie były wcześniejsze próby wciskania w różnorakie gry RPG opcji pod tytułem "możesz być zły". Większość współczesnych gier fabularnych pozwalała na takie zachowania, od pierwszego Baldur's Gate wręcz, który wiernie trzymał się mechaniki Dungeons & Dragons i umożliwiał granie postacią ze złym charakterem. I było to tak niezręczne i mało sensowne, że do dziś można poczuć ten wstyd i zażenowanie. Dlaczego? Dlatego, że wciskanie na siłę złego charakteru do gry, która opowiada historię o bohaterze walczącym ze złem w imię dobra, całkowicie mija się z celem. Mamy uratować świat, prawda? Zawsze mamy uratować świat. Jest to czynność niestety z gruntu dobra, jak by na to nie patrzeć. I zła postać po prostu do tego nie pasuje, nie leży w tego typu narracji. Po co by miała ratować świat? Po co by miała komukolwiek pomagać? Po co miałaby robić cokolwiek innego niż podążać ścieżką totalnego egoizmu? I w ogóle jaki jest sens w byciu złym?
Nikt nie chce być zły. Ludzie już tacy są. Oczywiście, ludzie również popełniają różne złe uczynki, od drobnych, do przerażająco olbrzymich. Ale w zasadzie na każdym etapie tego działania tłumaczą sobie, mniej lub bardziej okłamując się, że robią tak naprawdę to, co jest dobre, słuszne, to, co trzeba zrobić. I dlatego świadome tworzenie w grze RPG postaci złej i świadome, umyślne czynienie zła jest takie nienaturalne. Jasne, można się przez chwilę tak pobawić, a nawet konsekwentnie i uparcie przejść w ten sposób grę. Ale nie będziemy się z tym czuli dobrze. Wszystko, czego się nauczyliśmy, wszystkie zasady, które nam wpajano, nasze własne sumienie, będzie przeciwko temu, co robimy. Granie niezgodnie z samym sobą, bez racjonalizacji naszego zachowania, bez możliwości wytłumaczenia sobie, że tak naprawdę mimo wszystko chcemy dobrze, tworzy dysonans. Źle się czujemy będąc złymi, tak po prostu. Ludzie już tak są zbudowani. Najwięksi zbrodniarze w historii i tej nowszej i tej bardziej odległej, uważali, że robią dobrze. Że działają dla dobra ogółu. Że muszą robić te okropne rzeczy, żeby wszystko skończyło się szczęśliwie. Że ofiar nie da się uniknąć, gdy buduje się nowy, wspaniały świat... lub też próbuje zachować ten aktualny, według nich najlepszy z możliwych.
Hitler nie kazał mordować Żydów, bo był po prostu zły. Nie, on uważał, że oni są źli i że trzeba przed nimi ratować resztę świata. Stalin, Pol Pot i Mao zabijali ludzi milionami, żeby stworzyć komunistyczny raj, w którym będzie panowała prawdziwa wolność, równość i braterstwo. Hiszpańscy konkwistadorzy mordowali Indian, żeby im przynieść cywilizację i nawrócić na prawdziwą wiarę. A Charles Manson chciał chronić ludzi przed rewoltą czarnoskórych i wielką rzezią. A Joker w Batmanie uwolnić ich z okowów fałszywej moralności i dać prawdziwą wolność. I tak dalej, i tym podobne. Większość zbrodni w historii, i tych dużych, i tych małych, i tych fikcyjnych, popełniono w imię szczytnych celów. Dlatego właśnie tak niezręcznie gra się złą postacią we w zasadzie każdej grze, która na to pozwala. Źli zawsze są ci inni. My jesteśmy dobrzy. I celowe czynienie zła, dla samego czynienia zła, nie leży w naszej naturze.
Ale jak to się ma do Tyranny? Przecież tutaj tak dobrze jest być złym, jak można przeczytać w każdej prawie recenzji gry. Jak to możliwe, że tutaj akurat jest to naturalne, że tutaj popełniamy złe uczynki, że dokonujemy zbrodni nawet, i wszystko ma sens, nie ma tego dysonansu? Cóż, to proste. Inne są założenia wyjściowe. W Tyranny nie walczymy ze złem. Nie ratujemy świata przez zagładą. I nie stoimy również po stronie zła. Jasne, na początku można odnieść takie wrażenie, gdy dowiadujemy się, że służymy Hegemonowi, który podbił cały kontynent, jednocząc go krwią tysięcy opornych. On musi być zły, nie? Tak się wydaje. Ale potem przekonujemy się, że sprawy są nieco bardziej skomplikowane i nie można mówiąc o tym, co dzieje się w grze, operować absolutnymi odniesieniami do dobra i zła. Tyranny wydaje nam się bardziej szare, prawda?